Teściowa nazywa go "dzikusem" i wypycha do dzieci. Nieśmiałość to nie wada

Marta Lewandowska
Dzieci, tak, jak dorośli mają różne temperamenty. Oczekiwanie, że ekstrawertyk będzie grzecznie bawił się cały dzień w swoim pokoju, czy zdziwienie, że introwertyk będzie pędził z uśmiechem na twarzy do sali zabaw, jest absurdem. "Moja teściowa cały czas próbuje przełamać nieśmiałość Stefana, a ja widzę, jak on zamyka się coraz bardziej" - pisze Ewelina.
Nieśmiałych dzieci nie powinno się zmuszać do przełamywania wewnętrznych ograniczeń. Fot. Unsplash

Nigdy nie szukał kolegów

"Stefek od początku nie wykazywał większego zainteresowanie kontaktami z rówieśnikami. Owszem bawił się z kuzynostwem, potem młodszą siostrą, jednak kiedy szliśmy np. na plac zabaw, bawił się sam na uboczu" - zaczyna swój list Ewelina. Kobieta opisuje też trudne początki syna w grupie przedszkolnej.


Chłopiec po kilku miesiącach w placówce zaczął się otwierać. "Po pierwszym półroczu był już nieźle zintegrowany i bawił się z kolegami, myśleliśmy, że się przełamał. Problem wrócił w wakacje, kiedy grupy w przedszkolach zaczęły być łączone. Wtedy zdecydowaliśmy się zostawić synka na lato w domu" - wspomina kobieta.

Tamte wakacje Stefan spędził u dziadków ze strony mamy. "Rodzice mieszkają z moją siostrą i mając pod ręką jej dzieci, mój synek był bardzo szczęśliwy. Doskonale się bawił, był wesoły i nie było śladu po jego wcześniejszym zagubieniu. Ostatnio z powodu różnych wydarzeń musieliśmy poprosić teściową, aby przyjechała do nas i zajmowała się Stefkiem po przedszkolu, no i się zaczęło..." - pisze Ewelina.

Kiedy się wstydzi - płacze

"Ostatnio pojechaliśmy na urodziny syna mojej siostry, chłopcy są w tym samym wieku, wychowywali się nieomal, jak bliźniaki. Stefan bardzo czekał na ten dzień, miał grać z Maćkiem w piłkę, kąpać się w przydomowym basenie... Jednak kiedy weszliśmy na podwórko, zamarł". - przyznaje mama Stefana.

"Maciek bawił się z kolegami w basenie, a Stefan nie chciał do nich dołączyć. Zobaczyłam, jak jego twarz pąsowieje, odwrócił się i zaczął płakać. Wiedziałam, że to nie będzie udana impreza. Stefan unikał towarzystwa, a ja nie naciskałam. Szwagier zawołał swojego syna, żeby zajął się kuzynem, jednak wiedziałam, że to nic nie da" - wspomina kobieta.

"Gdyby Maciek do niego podszedł i zaczął naciskać, Stefek tylko bardziej by się rozpłakał. Tak już ma, a ja walczyć z tym nie zamierzam. Moja teściowa, która była z nami, oczywiście nie dała za wygraną. Cięgle powtarzała, że powinniśmy go wypychać do dzieci, że nieśmiałość trzeba przełamać" - pisze Ewelina. Ostatecznie kobieta zabroniła teściowej się wtrącać.

Ewelina wprost zaznacza, że babcia nazywa chłopca beksą i mówi, żeby się nie mazał, bo wszyscy się bawią, a on jak dzikus siedzi na uboczu. "Próbowałam z nią rozmawiać, ale ona wie swoje. Ciągle tylko przywołuje na wzór swoich synów, których również wypychała i teraz obydwaj świetnie sobie radzą w życiu" - wspomina mama Stefana.

Nie chcę go do niczego zmuszać

Mama Stefana, uważa, że nie każde dziecko musi czuć się dobrze w grupie rówieśników, jak zaznacza, sama też była nieśmiałym dzieckiem. Towarzyskie skrzydła rozwinęła dopiero w liceum. "Nikt mnie do niczego nie zmuszał, zawsze stawałam w roli obserwatora. W szkole średniej wszystko się zmieniło.

Trafiłam do fantastycznej klasy, ludzie z pasją, serdeczni, otwarci i przełamałam się, zaczęłam wychodzić z nimi do kina, na imprezy. Powoli zaczęłam poznawać ich znajomych spoza szkoły i nagle okazało się, że w grupie może być fajnie" - wspomina Ewelina. Kobieta do dziś utrzymuje kontakty z licealnymi przyjaciółmi, jak przyznaje, to najważniejsze dla niej znajomości.

Ewelina wierzy, że syn w przyszłości także znajdzie przyjaciół, a wypychanie przez babcię zdecydowanie przyniesie odwrotny skutek, niż pozwolenie chłopcu na życie we własnym rytmie. "Myślę, że skoro teściowa widzi, że Stefan szybko zaczyna płakać z nerw, nie powinna go cisnąć, bo skoro własna babcia, potrafi go nazwać przy kolegach beksą, to dlaczego rówieśnicy mieliby się powstrzymywać?" - pyta retorycznie.

Pozwól dziecku być sobą

Zmuszanie introwertycznego dziecka, aby udawało, że jest duszą towarzystwa, nie przyniesie dobrego efektu. Nakłaniając malucha, aby postępował wbrew sobie, ale dokładnie tak, jak jego rówieśnicy, dajesz mu sygnał, że jest gorsze. Promowanie jedynego słusznego wzorca zachowania, to komunikat, że nie ma pozwolenia na indywidualizm.

Ucz dziecko zdrowego, asertywnego podejścia. Niech wie, że może odmówić, nie ma obowiązku robić tego, co wszyscy, jeśli zamiast iść na plac zabaw, woli budować z klocków, pozwól mu, jeśli nie chce iść na urodziny kolego - nie musi. Wystarczy, że spokojnie i rzeczowo wyjaśni swoje racje. Tłumacz mu, że nie ma w tym nic złego, że woli spędzić czas inaczej i nie musi się tego wstydzić.

Każdy, kto próbuje dziecko do czegoś przymusić, powinien wiedzieć, że nie ma na to twojej zgody. Są granice, których nikt nie ma prawa przekraczać. Dziecko, którego potrzeby i ograniczenia są respektowane, wyrasta na pewnego siebie dorosłego. Nawet jeśli nie będzie mieć mnóstwa znajomych, to znajdzie grono osób, przy których swobodnie będzie wyrażać siebie. W bezpiecznej przestrzeni.