Żądania rodziców zwalają z nóg. Oczekiwali takich prezentów na komunię, że odrzuciła zaproszenie

Agnieszka Miastowska
Dopóki byłam dzieckiem, zawsze dziwiłam się, że dorośli mogą w ogóle rezygnować z jakiejś imprezy, odmówić wesela czy nie przyjść na komunię. Jednak jako dorośli doskonale wiemy, z czym łączy się bycie gościem na tego typu imprezie. Koperta. A teraz właściwie także o wiele większe gadżety. Dlatego coraz więcej gości mówi wprost: na komunię nie przyjdę, bo mnie na nią nie stać, a rodzice oczekują cudów na kiju.
Nie przyjdę na komunię. Nie mam pieniędzy na prezent Prawo autorskie: asphoto777 / 123RF Zdjęcie Seryjne

Komunia to nowe wesele

Chyba większość z nas słysząc o komunijnych wymyślnych przyjęciach, ma ochotę, niczym typowy boomer, zacząć od słów: "kiedyś to było". A raczej: "kiedyś to nie było". "Na mojej komunii jedliśmy rosół, schabowego, od cioci dostałam medalik, a od wujka biblię" – powtarza moja mama i pewnie całe jej pokolenie.
Ja także załapałam się na komunię w domu przy bigosie i kotlecie, ale dostałam komputer. Z tym że ja raczej na niego uzbierałam. Do symbolicznych kwot z kopert rodzice dołożyli oszczędności i tak ja z bratem uzyskaliśmy pierwszy stacjonarny komputer. No nie tylko my, był do użytku dla całej rodziny. Ale to i tak było coś.


Dzisiejsze komunijne przyjęcia przypominają raczej miniwesela. Obiad w restauracji, a jeśli w domu to najlepiej namiot pod chmurką. Jedzenie z dobrego cateringu, sesje zdjęciowe i drogie samochody, jakimi dzieci podjeżdżają przed kościół, a nawet wizyty dziewczynek u fryzjerek czy kosmetyczek stają się powoli nieodłącznymi elementami tych imprez.

Rodzice płacą niemało i coraz częściej chcą, by te wydatki zwróciły im się przynajmniej w części. Zresztą goście zdają sobie sprawę z presji — obiad w restauracji, tort niczym weselny obligują do obdarowania małego komunisty czymś więcej niż encyklopedią

Napisała do nas Karolina, która, mimo że jest chrzestną, postanowiła zrezygnować z uczestnictwa w komunijnej imprezie. Jej śladem idzie mnóstwo osób. Czy słusznie?

Nie przyjdę na komunię, bo mnie na nią nie stać — list czytelniczki

– To, że będę zaproszona na komunię wiedziałam od początku – w końcu jestem chrzestną, więc nie było możliwości, żeby rodzina o mnie zapomniała.

Wiedziałam oczywiście, że na komunię z pustymi rękoma nie przyjdę, ale planowałam raczej postawić na prezent — dopytać rodziców co mały, by chciał albo włożyć do koperty około 400 złotych.

Mam 26 lat, pierwszą "poważną pracę", nie zarabiam kokosów, a z każdej wypłaty staram się cokolwiek odłożyć, by chociaż w tym roku pojechać na wakacje za własne pieniądze.

Myśląc o budżecie na maj, pamiętałam więc, by taką kwotę sobie odłożyć. I chyba naprawdę byłam naiwna. Znajomi i rodzina szybko uświadomili mi, że dzisiaj na komunie tyle się nie daje.

Mało tego, zwykły gość powinien dać MINIMUM 300 - 400 złotych, natomiast chrzestni w kieszeni powinni mieć nawet 1000 - 2000 złotych. Pomyślałam jednak, że to tylko konwenanse, a przecież rodzina zdaje sobie sprawy z tego, że akurat ja nie mogę od tak wydać na jedno przyjęcie większej części mojej wypłaty.

Jakie było moje zdziwienie, kiedy parę tygodni przed komunią zadzowniła do mnie moja siostra cioteczna, mama chrześniaka z pytaniem, a raczej nakazem, żebym skontaktowała się z chrzestnym. Dlaczego?

– Bo Paweł planuje kupić dla młodego quada, ale to też drogi prezent, więc pomyślałam, że zamiast kupować coś sama, moglibyście się złożyć – powiedziała przez telefon, jak gdyby nigdy nic. Tonem jakby robiła mi przysługę! Uf, nie muszę wydawać 2 tysięcy na komputer, wystarczy, że złożę się po 1500 złotych z chrzestnym na quada.

Zamurowało mnie, nie miałam pojęcia co powiedzieć, nie chciałam zabrzmieć niegrzecznie, ale przecież to ona była niegrzeczna. Poprosiłam o czas na przemyślenie i spróbowałam jeszcze raz.

Zadzwoniłam i powiedziałam, że niestety nie mogę sobie pozwolić na taki wydatek i wolałabym ustalić inny prezent. Coś, z czego młody naprawdę się ucieszy, ale za niższą kwotę.

Myślałam o jakiejś grze, słuchawkach, książkach, zegarku albo, tak dokładnie jej powiedziałam, "symbolicznej kwocie do koperty". Ona powiedziała, że z listy (!) którą mój chrześniak przygotował nie ma tylko tableta.

Rozumiem, więc że goście zaproszeni zostali tylko po to, żeby odhaczyć kolejne prezenty z listy? Nie wiem czy ta lista była pomysłem dziecka, czy rodziców, ale dorośli powinni raczej wytłumaczyć dziecku, że przyjęcie jest tylko dodatkiem do komunii.

I oczywiście, warto, żeby dostało to, co chce, ale w granicach rozsądku. Tablet kosztuje dwa razy więcej, niż kwota, którą planowałam przeznaczyć na komunię. Do ostatniej chwili wahałam się co zrobić, ale ostatecznie stwierdziłam, że nie zamierzam się zastawiać, żeby przyjść na komunię.

To, że rodzice wybrali drogą imprezę zamiast zwykłego obiadu to ich decyzja, nie moja. Więc niech oni nie decydują, ile pieniędzy mam wydać na prezent! Dla mnie ta kwota to dołożenie sobie do wakacji, kupienie czegoś, na co od miesięcy oszczędzam.

Dla mojego chrześniaka to nowy gadżet, który rodzice i tak mu kupią. Chciałam być gościem, a nie sponsorem, który ma wyjąć z kieszeni 1500 złotych i jeszcze cieszyć się, że jest zaproszony.

Dlatego nie przyszłam na komunię i więcej nie zamierzam przyjmować zaproszenia na żadną. A wesela? Tylko najbliższych przyjaciół, o których wiem, że liczą najpierw na moją obecność, a potem dopiero na kopertę – podsumowuje.