Książka idealna dla ciekawskiego nastolatka? 12-letni Kuba napisał dokładnie to, czego szukasz

Alicja Cembrowska
Rozczuliłam się, czytając "Kubę na tropie". Trochę dlatego, że przypomniało mi się, jak sama zaczęłam pisać pierwsze "felietony" w szkole podstawowej, a trochę, ponieważ dziecięce i nastoletnie głowy mają tak proste, a jednocześnie piękne spostrzeżenia, że bez wątpienia i dorosły odnajdzie się na stronach książki młodych autorów. Bo czy na co dzień zastanawiamy się, że "skafander i tornister to fatalne i śmieszne słowa" albo że "robienie porządku i odkładanie rzeczy na miejsce zajmuje kupę czasu"?
"Kuba na tropie" to pierwsza książka Kuby i Filipa Majewskich Archiwum prywatne

Cześć, jestem Kuba!


Kuba ma 12 lat i mieszka w Poznaniu. Sam o sobie pisze: "Jestem zupełnie przeciętnym chłopakiem: ani szczególnie wysokim, ani grubym, ani zdolnym. Przynajmniej nic na ten temat nie wiem. Ale mam nadzieję, że drzemie we mnie jakiś ukryty talent, którego jeszcze nie odkryłem". Jest świetnym bramkarzem, ma fioła na punkcie "Gwiezdnych wojen", uwielbia swoją brytyjską kotkę.
Jak większość dzieci w tym wieku, nie przepada za zadaniami domowymi. Jak niewiele dzieci w tym wieku... lubi swojego starszego o sześć lat brata, Filipa. Kuba cieszy się również, że nie ma siostry, bo wiadomo, "dziewczyny są dziwne".

Od pierwszych zdań Kubę po prostu się lubi. Pisze szczerze i z ogromną lekkością. Trochę jakby siedział obok i opowiadał. A o czym? O wszystkim, bo świat jest piękny i ciekawy – właśnie to poczujecie podczas lektury. Chłopiec opisuje krótkie scenki z życia rodziny, dialogi z mamą, ale też swoje reakcje i spostrzeżenia. Jest czujnym obserwatorem, a poza tym, ma umiejętność "ubierania w słowa" swojej rzeczywistości.
Jak, chociażby wtedy, gdy jego mama zarządza porządki, na które chłopiec nie ma ochoty: "Mama ma obsesję oddawania rzeczy innym. Powtarza, że tak jest ekologicznie. Że skoro za nasze zabawki i ubrania zapłaciła 'chore pieniądze', to niech przynajmniej posłużą komuś jeszcze. Myślę, że to nawet dobry pomysł, tylko niestety wymaga o wiele więcej wysiłku niż wyrzucenie wszystkiego na śmietnik".

Kuba na tropie ciekawostek!


Zdaje się, że talent pisarski jest zatem w rodzinie Majewskich dziedziczony. "Kuba na tropie" to pierwsza książka chłopaków, jednak ich mama, Nina Majewska-Brown może pochwalić się sporym dorobkiem. Na swoim koncie ma kilkanaście książek, m.in. "Ostatnią więźniarkę Auschwitz", "Anioła życia z Auschwitz", "Ankę i piekło szczęścia" czy "Tylko tu i teraz". Pisarka dotyka bardzo różnorodnych tematów, więc w tym wypadku dziedziczone są chyba również otwartość i ciekawość świata.

Bo bez wątpienia szereg ciekawostek zawartych w opowieści Kuby i Filipa robi duże wrażenie. Czytelnik dowie się, co nieco o kotach, historii (również tej z czasów, gdy po teranie Polski chodziły lamparty i lwy jaskiniowe!), wykopaliskach, zabytkach... Pozna ciekawe miejsca – i zobaczy je na zdjęciach. Ciekawe informacje chłopiec wplata w dialogi, sam jest dociekliwy, więc dopytuje rodzinę o nurtujące go wątki.

"Kuba na tropie" to pozycja o ciekawej treści, ale i formie. Kuba akceptował wszystko: od szaty graficznej, przez zdjęcia i rysunki, na okładce kończąc. Jego mama mówi: "W książce nie ma rzeczy, na którą nie wyraziłby zgody. Nie pojawiły się w niej zdjęcia, które sugerowałam i które wydawały mi się interesujące. I gdy teraz trzymam w ręku książkę 'Kuba na tropie', myślę, że miał rację".

Mama i syn opowiedzieli portalowi Mamadu.pl o tym, czym jest dla nich pisanie i jak wyglądała praca nad pierwszą książką Kuby i Filipa.
Filipa i Kuba z mamą Niną Majewską-BrownArchiwum prywatne
Napisała Pani już kilka książek, ich tematyka jest bardzo różnorodna. Skąd czerpie Pani pomysły?

Nina Majewska-Brown: Z życia. Jestem dobrą obserwatorką. Lubię przyglądać się ludziom, zastanawiać, kim są i dokąd zmierzają. To przyjemna zabawa, która tak naprawdę jest zaczątkiem prawie każdej książki. Wyjątkiem są powieści historyczne. Mam ogromne szczęście, że na mojej drodze pojawiają się osoby, które dzielą się ze mną historią rodziny, bliskich, i proszą, żebym je spisała. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

Próbowała Pani zachęcić synów do pisania?

Nina Majewska-Brown: Nie, to Kuba wpadł na pomysł napisania książki. Dla mnie był to świetny pretekst, żeby spędzić ze sobą więcej czasu, i to w bardzo ciekawej formule, bo do pisania książki o historii trzeba się bardzo dobrze przygotować. Nie dość, że zabierając się do pisania, synowie przestudiowali ogromny historyczny materiał, a poszukiwanie ciekawostek było detektywistyczną rozrywką, to w dodatku odwiedziliśmy wspólnie piękne miejsca i poznaliśmy wspaniałych ludzi.

Zastanawiałeś się, o czym chcesz napisać książkę, czy po prostu usiadłeś i wiedziałeś, co napiszesz?

Kuba: Mama jest pisarką i podoba mi się to, co robi. Fascynujące jest to, że przegląda stare dokumenty, książki, zdjęcia, odkrywa różne historie. Uznałem, że to fajna i ciekawa praca, i zacząłem się zastanawiać, czy ja też nie mógłbym spróbować.

Najbardziej interesuje mnie średniowiecze, a wizyty na różnych wykopaliskach sprawiły, że wpadłem na pomysł, aby pokazać innym, jak interesująca jest historia i jak niewiele trzeba, żeby odkrywać jej tajemnice. Wcale nie trzeba wyjeżdżać gdzieś daleko, aby poznać ciekawe rzeczy i dowiedzieć się czegoś nowego. W dodatku samemu można zostać odkrywcą.

Jak Kuba zakomunikował, że chciałby coś napisać?

Nina Majewska-Brown: Kuba od dawna powtarzał, że chciałby tak jak ja, zostać pisarzem. Rzeczywiście, ma lekkie pióro, bujną wyobraźnię, jest dociekliwy, dowcipny i ma dużą, pozaszkolną wiedzę. Kibicuję mu, żeby w przyszłości spełnił swoje marzenia, bez względu na to, jaką wybierze drogę. Zwyczajnie któregoś dnia przyszedł i poinformował, że zaczyna pisać, a potem jakoś samo się potoczyło.


Prosiłeś mamę o pomoc w czasie pisania czy raczej chciałeś zrobić wszystko sam?

Kuba: Najpierw chciałem zrobić wszystko sam, ale potem uznałem, że doświadczenie mamy pisarki się przyda, i jestem jej wdzięczny za sugestie i podpowiedzi. Ale to ja jestem autorem i nie pozwalałem jej za dużo zmieniać. Zresztą ona też uznała, że to moja książka i ma wyglądać tak, jak to zaplanowałem.

Cieszy się Pani, że poniekąd wstępuje na podobną ścieżkę zawodową? Czy raczej
ma Pani obawy?


Nina Majewska-Brown: Nie traktujemy wydania książki "Kuba na tropie" jako ścieżki zawodowej. Dla nas to niezwykła przygoda, która jest ukoronowaniem wspólnych zainteresowań synów, a w zasadzie rodziny. Świetnie się bawiliśmy i może synom będzie dane napisać kolejną część. Mają w zanadrzu jeszcze tyle różnych historii, że fajnie byłoby się nimi podzielić.

Jakie wsparcie od rodziców jest najcenniejsze?

Kuba: To, że nie przeszkadzają (śmiech). To oczywiście żarcik. Chyba najcenniejsze jest to, że chce im się z nami, to znaczy ze mną i bratem, jeździć w miejsca, które nas interesują, a ich, jak się obawiam, trochę mniej. Że poświęcają na to swój czas i udają, że się świetnie bawią, albo rzeczywiście dobrze się bawią, czego nie jestem w stanie ocenić (śmiech).

Drugą cenną rzeczą jest to, że rodzice słuchają tego, co mówię, i podsuwają pewne pomysły, książki, artykuły. Zawsze kupują te książki, które nas interesują, i to jest super.
Najważniejsze jest wsparcie emocjonalne i w podejmowaniu decyzji.

Jak według Pani rodzic powinien wspierać dziecko w takiej sytuacji?

Nina Majewska-Brown: Rodzic zawsze, bez względu na okoliczności, powinien wspierać i umacniać dziecko w jego wyborach. Oczywiście nie mam na myśli wyborów związanych z przekraczaniem prawa i norm moralnych. Dzieci powinny czuć, że mogą zawsze się oprzeć na naszym ramieniu, że jesteśmy w stosunku do nich lojalni i pomocni, co nie znaczy, że mamy je wyręczać.

Zawsze powtarzam synom, że cokolwiek się wydarzy, stanę po ich stronie, nieważne, co się stanie, jak ułoży się ich życie. Nasz dom jest ich ostoją i zawsze będą mogli do niego wrócić. Uważam, że dzieci należy wspierać mądrze i z wyczuciem, aby nie przekroczyć
cienkiej granicy i nie narzucać im własnego zdania czy wyobrażenia na temat ich pasji.

One mają realizować nie nasze marzenia, tylko swoje. Spotykam rodziców, którzy nie zważając na preferencje dziecka, pragną, żeby ono zrealizowało ich niespełnione marzenie: zostania lekarzem, prawnikiem etc. W moim odczuciu nie ma niczego gorszego. To mają być decyzje dzieci, my mamy im tylko kibicować.

Synowie na różnych etapach mieli różnorodne zainteresowania. Moja rola sprowadzała się do podsuwania im książek, filmów, zabierania ich do muzeów, na wykopaliska, planowania wakacji czy weekendów, tak by były dla nich interesujące i inspirujące. To są nasze najlepsze wyprawy.

Co jest najważniejsze dla chłopca w twoim wieku?

Kuba: Oczywiście ważna jest nauka i zaplanowanie tego, kim chciałoby się być w przyszłości, a to, nie ukrywam, jest stresujące. Ale najważniejsi są znajomi i koledzy, ostatnio niestety widujemy się tylko online. Ważne jest też to, żeby dobrze się bawić i miło spędzać czas, mieć zainteresowania i pasje.

Ja wkręciłem się w historię tak, że mógłbym stale o niej czytać albo oglądać różne filmiki. Ale to nie jedyne moje zainteresowanie. Jestem zwyczajnym chłopakiem i jak każdy nastolatek lubię też grać np. w gry strategiczne w sieci. Tak jak napisałem w książce, uwielbiam moją brytyjską kotkę, ale hoduję również modliszki. Fajnie jest podglądać, jak się zmieniają.

W twojej książce jest dużo ciekawostek z różnych dziedzin. Jakie tematy interesują cię najbardziej? Chyba lubisz dowiadywać się nowych rzeczy...

Kuba: Bardzo lubię. Najbardziej interesuje mnie oczywiście historia, ale również wszystko, co jest związane ze sztuką: książki, muzyka, a także wszelkiego rodzaju nowinki techniczne i wirtualne. Poznawanie świata to trochę takie detektywistyczne zajęcie.

Dowiaduję się jednej rzeczy, na przykład, że Mieszko I miał kilka żon, i potem poszukuję kolejnych informacji, o tych żonach, skąd pochodziły i jakie były. Docieram do tego, że Dobrawa ufundowała najstarszą w Polsce kaplicę, i szukam dalej: gdzie, jak wyglądała, dlaczego położona jest właśnie w tym, a nie innym miejscu. I taka zabawa nigdy się nie kończy, tak można wielu rzeczy się dowiedzieć.

Uważa Pani, że miała wpływ na rozwój pasji pisarskiej u syna, czy nie ingerowała
w to Pani?


Nina Majewska-Brown: Kuba sam zaczął pisać książkę, a potem wciągnął w to zajęcie brata i mnie. Ja pokazałam im pewne ścieżki i możliwości, ale to Kuba i Filip zdecydowali, jaki kształt i formułę będzie miała książka. O czym opowiedzą i jak to zrobią. Kuba wyszukiwał tematy i ciekawostki, przychodził z pomysłami, prosił o przejrzenie tekstu i walczył o każde słowo. Myślę, że dla niego to niezwykłe, bardzo rozwijające doświadczenie.

Chciałbyś kontynuować swoją karierę pisarską? Czy raczej była to jednorazowa przygoda?

Kuba: Jeszcze nie jestem pewien. To była świetna zabawa i pewnie chciałbym napisać kolejną książkę, ale nie ukrywam, że stresuje mnie opowiadanie o niej i spotkania z czytelnikami.

Co najbardziej lubi i ceni Pani w swoich synach?

Nina Majewska-Brown: Choć może zabrzmieć to banalnie, synowie są tym, co udało mi się w życiu najlepiej. Kocham ich na wiele sposobów i za tak wiele rzeczy, że nie potrafię wskazać tej jednej. Co więcej, nie tylko ich kocham, ale również lubię, bo to nie są tożsame emocje.

Cenię ich dowcip, bo rozbawiają mnie każdego dnia. Uwielbiam, że są dżentelmenami "starej daty", że można porozmawiać z nimi na każdy temat, że tak jak ja troszczę się o nich, tak oni troszczą się o mnie. I co dla mnie najważniejsze, mają ze sobą świetną, przyjacielską relację.

Co najbardziej lubisz i cenisz w swojej mamie?

Kuba: Dużo by tu wymieniać. Mama jest bardzo wspierająca, empatyczna, gotowa do pomocy. W trudnych sytuacjach podaje rękę i nie ocenia. Poza tym świetnie gotuje. Sama w sobie mama jest bardzo miłą osobą, zawsze potrafi nas czymś zaskoczyć. Lubi, podobnie jak tata, robić dowcipy.

Rodzice potrafią oddzielić rzeczy ważne od nieistotnych. Nigdy nie robili afer, gdy ponosiliśmy jakąś porażkę, tylko przekonywali, że następnym razem będzie lepiej, że oceny można poprawić, że w życiu ważniejsza jest inteligencja i empatia niż wykuta na pamięć wiedza. Może dzięki temu, nie czując presji, dobrze się uczymy.