Tak opiszą Smoleńsk w nowych podręcznikach. Piontkowski podważa wiarygodność raportu Millera

Sandra Skorupa
W najbliższym roku uczniów w szkołach czekają ogromne zmiany. Jedną z nich jest ostatnia zapowiedź MEiN o włączeniu do podręczników historii wątku katastrofy smoleńskiej. Choć niewątpliwe znajomość najnowszej historii kraju jest dla uczniów ważna, to kontrowersje budzi sposób jej przedstawienia, który wyjaśnił Piontkowski. To nie są dobre wieści.
Smoleńsk w szkolnych podręcznikach. Piontkowski o nieprawdzie Millera Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Smoleńsk w podręczniku do historii

Ostatnio pisaliśmy o tym, że nad podręcznikami do historii pracują profesorowie, którzy są miłośnikami braci Kaczyńskich, związani ściśle z PiS — prof. Roszkowski i prof. Nowak. Stąd pojawiły się wątpliwości, czy właściwie zostaną przedstawione wątki związane z najnowszą historią Polski w tym z katastrofą smoleńską.

Wiceminister Dariusz Piontkowski w rozmowie z WP wyjaśnił, jak powinien jego zdaniem zostać omówiony w podręcznikach temat katastrofy smoleńskiej. Dziennikarka zapytała, czy będzie to przekaz bardziej w stylu Antoniego Macierewicza, czy Macieja Laska.


— Oczywiste jest, że trzeba pokazać prawdę. Ta prawda obaliła ogromną część raportu Millera. Nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek polski podręcznik przedstawiał wersję opartą tylko na podstawie raportu rosyjskiej agencji badającej wypadki i raportu Millera, bo są to nieprawdziwe informacje — mówił w rozmowie WP Dariusz Piontkowski.

Bedą uczyć, że to nie był wypadek?

Po 11 latach od katastrofy PiS oficjalnie nie zakwestionował przyczyn katastrofy, które wskazał raport Millera i po latach własnych prób badania sprawy ze Zbigniewem Ziobro na czele i z dziwnymi eksperymentami z brzozą Antoniego Macierewicza nie wydał własnego raportu, bo nie ma twardych dowodów na eksplozję.

Co takiego było w raporcie Millera, że MEiN uważa, iż nie można na nim w pełni bazować? To eksperckie i merytoryczne badanie, któremu daleko do macierewiczowskich insynuacji.

Raport Jerzego Millera wykluczył zamach i związaną z tym destrukcję samolotu przed upadkiem na ziemię, a także wskazywał na presję podjęcia próby lądowania. Zbadał braki w wyszkoleniu załogi, zlekceważenie procedur czy błędy kontrolerów rosyjskich i tragiczny stan smoleńskiego lotniska.

Raport ten miał zakończyć teorie spiskowe. Jednak namnożyło się ich jeszcze więcej, gdy Antonii Macierewicz ze swoją podkomisją zajmował się czytaniem raportów Millera, by przekazać światu inną, swoją prawdę. Pytanie, jaka prawda będzie w szkolnych podręcznikach, a później w głowach uczniów?