"Daj się jej wypłakać". Zawsze byłam blisko mojego dziecka, gdy zasypiało i powiem ci dlaczego

Iza Orlicz
Większość mam doświadczyła problemów ze snem swojego maluszka. Niektóre z nich nie potrafią zasnąć inaczej niż przy piersi, inne, gdy nie są bujane lub noszone, do tego przebudzają się i płaczą po odłożeniu do łóżeczka. Moja córka była pod tym względem "trudnym” przypadkiem, ale powiem ci dlaczego zawsze byłam blisko niej, gdy zasypiała.
Jaka jest najskuteczniejsza metoda usypiania maluszka? Flickr.com


Na początku mojej macierzyńskiej drogi córka zasypiała przy piersi i z jedną pobudką przesypiała prawie całą noc. Kłopoty zaczęły się, gdy skończyła około 8-9 miesięcy – zamiast spać coraz lepiej, było coraz gorzej.

Usłyszałam "dobre rady"


W pewnym momencie problemy ze snem nawarstwiły się: długo nie mogła zasnąć, a jak już w końcu zasnęła, to przebudzała się w nocy kilka razy z płaczem trudnym do opanowania.


Nie wiedziałam, co mam zrobić, po kilku tygodniach sama już byłam tą sytuacją zmęczona i, nie będę tego ukrywać, wykończona. Nawet mąż nie mógł mi za bardzo pomóc, bo nawet gdy on wstawiał w nocy, płacz nie ustawał, a gdy mała widziała mnie, od razu wyciągała rączki.

Kilku osobom poskarżyłam się, że córka śpi fatalnie i… to był błąd. Zalała mnie fala rad. Moja mama z teściową prawie chórem mówiły, że niepotrzebnie przez pierwsze miesiące bujałam i nosiłam córkę, bo tylko ją do tego przyzwyczaiłam i teraz nie potrafi zasnąć sama.

Jedna koleżanka poleciła mi trening snu, inna metodę cry it out, która u niej się sprawdziła i dziecko bardzo szybko samo nauczyło się zasypiać. Gdy jednak o niej poczytałam, byłam przerażona – nie wyobrażałam sobie, żebym wytrzymała nawet minutę wypłakiwania się mojego dziecka.

Nie oceniam jednak innych, wiem, jak zdesperowane potrafią być niewyspane mamy, bo sama do nich należałam. I wiem, że jesteśmy w stanie wypróbować każdej polecanej przez bliskie nam osoby metody, byleby przyniosła pożądany skutek.

Przestałam ją ponaglać


Co zrobiłam? Nic nowatorskiego, ale gdy "zalały” mnie te wszystkie dobre rady poczułam, że muszę wrócić do początku. Odrzucić presję, którą sama sobie narzuciłam „że przecież moje dziecko już powinno nauczyć się zasypiać samo”. Nie, nie musi. Widocznie nie jest jeszcze na to gotowe.

Postanowiłam posłuchać samej siebie i swojego instynktu. A on podpowiadał mi, że podczas zasypiania muszę być jak najbliżej mojej córki, bo widocznie teraz tego potrzebuje. Dałam jej bezwarunkowe poczucie bezpieczeństwa. Starałam się ograniczać noszenie i bujanie, ale gdy widziałam, że nie mogła zasnąć, a ze zmęczenia płakała, to nadal to robiłam.

Po pewnym czasie wystarczyło samo przytulanie, po jeszcze kilku miesiącach trzymanie za rączkę i głaskanie po pleckach. Po prostu moja córka sama "dorosła” do samodzielnego zasypiania i gdy tego na siłę nie przyspieszałam i jej ani siebie nie ponaglałam wszystko nagle poszło gładko i naturalnie.