"Wychowasz małą terrorystkę, która wejdzie ci na głowę". Rozpieszczam dziecko i powiem ci dlaczego

Iza Orlicz
Akceptacja dziecka polega na tym, że pozwalamy mu na wszystkie jego emocje, pomagamy mu je zrozumieć i coraz lepiej radzić sobie z nimi. Dlaczego więc nadal akceptacja dziecka kojarzy się z jego rozpieszczaniem? Jak rozpoznać różnicę, by nie zrobić mu krzywdy?
Akceptacja dziecka nie oznacza, że je rozpieszczamy 123rf.com


Odezwała się do mnie koleżanka, jedna z najbardziej zaangażowanych i uważnych mam, jakie znam. Powiedziała, że zaczęła wątpić w swoje metody wychowawcze, bo znów została skrytykowana. Jej mama powiedziała, że rozpieszcza córkę i ta "wchodzi jej na głowę”.

To nie są "humory" dziecka


– Pojechaliśmy do moich rodziców, spędzaliśmy z nimi cały dzień. Hania była podekscytowana, ale też, jak to w takich sytuacjach bywa, w którymś momencie emocje wzięły górę.


Mieszanka radości, zmęczenia, zwracania na siebie uwagi, okazywania uczuć spowodowały, że córka rozpłakała się, gdy babcia powiedziała jej, żeby nie kręciła się po kuchni. Pochyliłam się do niej, powiedziałam, że widzę, że jest zdenerwowana. Łkając, zaczęła mi coś ze złością tłumaczyć, a ja próbowałam ją uspokoić – mówi mama 5-letniej Hani.

Dodaje, że jej mama obserwowała całą sytuację, a potem skomentowała ją słowami, że za bardzo przejmuje się "humorami” dziecka, niepotrzebnie od razu reaguje na każde jej słowo i dyskutuje z nią jak dorosłą, przez co ją rozpieszcza.

– Byłam wychowywana inaczej, może nie na zasadzie "dzieci i ryby głosu nie mają”, ale nikt nie przejmował się moimi emocjami. Mojej córce postanowiłam dać bezwarunkową akceptację, której sama nie doświadczyłam, bo gdy złościłam się, wyrażałam gniew, płakałam byłam krytykowana. Nieraz słyszałam: "Tak nie można, opanuj się”, jakby coś w tych emocjach było niestosownego – dodaje mama Hani.

Możesz być sobą


Swojej córce daje przyzwolenie na wszelkie emocje, również te trudne. Tłumaczy jej, że może czuć wszystko, ale nie każde zachowanie jest akceptowane. Gdy miała etap, że w złości biła innych, tłumaczyła jej wielokrotnie, że sprawia innym ból i przykrość, aż w końcu zrozumiała. Gdy czuła smutek, gdy pierwszy raz pokłóciła się z ulubioną koleżanką, nie bagatelizowała jej uczuć. Wyznacza jej granice, ale ze zrozumieniem i miłością.

Jej bezwarunkowa akceptacja sięga jeszcze dalej – do zgody na to, jakie dziecko jest – ze swoimi zaletami, wadami, temperamentem, ale też lękami, ograniczeniami.

– Nie staram się jej do czegokolwiek zmuszać. Nie musi jeździć na rowerze w wieku 5 lat jak ja, nie musi kochać pieszych wędrówek, choć ja je uwielbiam, boi się psów, choć ja pogłaszczę każdego napotkanego. Jest wrażliwa, lubi powtarzalność i rutynę. Nie kształtuje jej na swoje podobieństwo. Coraz bardziej widzę, że bardzo różni się ode mnie i wspaniale. Kocham ją taką, jaką jest – dodaje mama Hani.