Rodzina straszy piekłem, bo "komunii nie będzie". Ochrzciłam dziecko, potem wszystko się zmieniło

List czytelniczki
Wychowywanie dziecka w wierze katolickiej powinno być wyborem każdego rodzica. To niby oczywiste, ale okazuje się, że nie dla wszystkich. Nadal zbyt wiele w tej kwestii chce mieć do powiedzenia najbliższa rodzina. "Kiedy 8 lat temu przyszło na świat moje dziecko, uległam namowom mojej mamy oraz teściowej i ochrzciłam syna. Do komunii już jednak nie przystąpi, rodzina jest oburzona” – pisze w liście pani Anna.
Ochrzciłam dziecko, ale do komunii już nie pójdzie Shutterstock


Czy powinniśmy konsultować sprawy religijne z najbliższą rodziną? Oczywiście, że nie, bo to nasza osobista sprawa, podobnie jak wychowywanie dziecka w konkretnej wierze. Wiele osób, zwłaszcza ze starszego pokolenia nie rozumie jednak, że wtrącanie się w tego typu kwestie jest zwyczajnie nie na miejscu.


Przestałam chodzić do kościoła


"Moja mama i teściowa są religijne i gdy na świat przyszedł nasz syn, to właśnie za ich namowom postanowiliśmy go ochrzcić. Już wtedy rzadko z mężem chodziliśmy do kościoła, ale jakoś wydawało nam się, że właśnie "tak wypada” postąpić.

Nie żałuję tej decyzji, wtedy jeszcze uważałam, że mam coś z religią katolicką wspólnego" – pisze pani Anna i dodaje, że w ciągu następnych kilku lat wiele się u niej zmieniło w tym temacie. Przestała zupełnie chodzić do kościoła, który po kolejnych aferach, m.in. pedofilskich stał się dla niej mało wiarygodną instytucją. Wtedy razem z mężem zdecydowali, że nie będą wychowywać syna w wierze katolickiej.

"Ponieważ nie byliśmy w kwestiach religijnych dobrym przykładem, syn nie zaprotestował, gdy nie zapisaliśmy go na religię w zerówce. Potem poszedł do szkoły i było oczywiste, że nie chodzi na religię. Zresztą wtedy nie był już tak osamotniony jak w przedszkolu, bo razem z nim nie uczęszczało na nią kilkoro innych dzieci” – opisuje pani Anna i twierdzi, że wszystko byłoby dobrze, gdyby nie oburzenie rodziny.

Straszyli nas piekłem


"Ostatnio, gdy pojechaliśmy w rodzinne strony i spotkaliśmy się zarówno z moją mamą, jak i teściami, któraś z nich rzuciła temat komunii. Zaczęło się niewinnie, że jeszcze jest czas do uroczystości, ale gdzie ją zorganizujemy i tak dalej. Powiedziałam, że nigdzie, bo Staś nie chodzi na religię.

I wtedy się zaczęło! Dowiedzieliśmy się z mężem, że pozbawiamy syna kręgosłupa moralnego, jakby bycia dobrym człowiekiem mógł nauczyć się tylko w kościele. Już nie mówiąc o straszeniu piekłem… po prostu ciemnogród. Ich religijna zaściankowość jest dla nas ogromnym problemem – opisuje pani Anna i dodaje, że nie rozumie ich reakcji, bo rodzice wiedzieli, że nie chodzą do kościoła.

"Chyba nie przyjęli tego do wiadomości. Nie docierają do nich żadne racjonalne argumenty, że to nasza osobista sprawa i nasz wybór w tej kwestii. Teściowa nadal nie może się z tym pogodzić. Dzwoniła nawet do miejscowego księdza, czy jest możliwość, by wnuk "nadrobił” zaległości z religii. Widać, że nadal nic nie rozumie. My już nie jesteśmy wierzący i nie będziemy wychowywać syna na katolika" – dodaje pani Anna.