Nie wierz w słit focie i bajkowe historyjki. Zdradzę ci, jak to NAPRAWDĘ jest być rodzicem

Monika Przybysz
W internecie słit focie z uśmiechniętymi rodzinkami wyjętymi jak z żurnala, w telewizji zaś filmy i seriale, których wielodzietni bohaterowie mają na wszystko czas: w pracy są perfekcjonistami i wzorowymi pracownikami, w domu świetnymi organizatorami i mędrcami wdającymi się z dziatwą w filozoficzne dywagacje... a i jeszcze pomagają innym nieborakom, którzy znaleźli się na życiowych zakrętach. Nie mówiąc już o wszelkiej maści celebrytach, którzy w programach śniadaniowych, na stronach książek czy w filmikach na YouTube rozpływają się w zachwytach nad urokami rodzicielstwa.
Nowy serial komediowy "Mamy to" produkcji Player Original przełamuje historie pokazujące jedynie piękne strony rodzicielstwa Materiały prasowe / Player.pl
Tymczasem prawda jest taka, że rodzinne życie, zwłaszcza opieka nad latoroślą, to ciężki kawałek chleba. Owszem bywa wesoło, ale czasami jest to śmiech przez łzy. Nawet określenie "codzienna proza życia" nie oddaje w pełni fikołków i wygibasów, jakie musisz robić, będąc ojcem czy matką. Proza życia to powtarzający się schemat w stylu: "wstań, idź do pracy, wróć do domu, pooglądaj telewizję, idź spać" i tak w koło Macieju. Czyli nuda i monotonia.

Natomiast żywot rodzica z pewnością nie pozwoli ci się nudzić, za to przetestuje twoją cierpliwość do granic możliwości. Istna karuzela, żeby nie powiedzieć rollercoaster słodko-gorzkich emocji. Dużo hałasu, ciągły bój o najdrobniejsze sprawy, piętrzące się jak piramida trudności i sporadyczne chwile ciszy będące często... wstępem do prawdziwej katastrofy. Choć kochasz swoje pociechy i zrobiłbyś dla nich wszystko, nieraz będziesz wznosił oczy ku górze i pomstował w myślach: "Boże, za jakie grzechy?". Pewnie potem będzie to dla ciebie powód do śmiechu, ale co przejdziesz, to twoje. Wiem, co mówię, bo znam to z autopsji.
Materiały prasowe / Player.pl
W pierwszych miesiącach życia twojej pociechy jedną z najtrudniejszych bitew do wygrania będzie usypianie malucha. Domyślasz się, jak czuje się aktor, który na planie filmowym wielokrotnie musi powtarzać scenę, ale przy każdej próbie jej kręcenia idzie mu coraz gorzej i gorzej? Mniej więcej taki sam poziom wkurzenia odczuwasz, gdy nocami chodzisz z płaczącym przy piersi bąbelkiem po całym mieszkaniu, chcąc go/ją uśpić, a gdy już wierzysz, że 20. próba kładzenia do łóżeczka zakończy się wreszcie sukcesem, bobas niczym złośliwy reżyser filmu krzyczy głośno "CIĘCIE!" i wracasz do odegrania tej dłuuugiej sceny po raz 21.


Dalej, gdy bączek zaczyna już raczkować albo stawiać pierwsze kroki, musisz być czujny jak saper na polu minowym, bo wystarczy chwila nieuwagi i tragedia gotowa. Niekiedy przychodzi do głowy myśl, czy tego ciekawskiego świata małego eksploratora ktoś nie podrzucił ci z kosmosu, bo skąd u niego zdolność "teleportacji"? Tak, często nie zauważymy, jak przenosi się z jednego miejsca w drugie. A za tą ruchliwością idą nie tylko okupione płaczem stłuczki i inne incydenty, ale także niszczenie mienia, za które nikt bynajmniej odszkodowania ci nie wypłaci. Rozrzucone zabawki? W porządku. Byle nie twoje poukładane w stosik dokumenty z biura!
Pewnie znane jest ci powiedzenie: "małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot"? Gdy zajmujesz się niemowlakiem, pragniesz znaleźć tego, kto wymyślił taką bzdurę, i wygarnąć mu, co o niej sądzisz. Jednak z biegiem czasu, gdy twoja pociecha wkracza w wiek przedszkolny, a później szkolny, dopiero zaczynasz rozumieć, jakim wybitnym myślicielem był autor tego bon motu. Zwłaszcza gdy odkrywasz, że prawdziwa jazda bez trzymanki to poranna "odprawa" przed wyjściem z domu.
Materiały prasowe / Player.pl
Dzieciak nie chce wstać? Normalka. Strzela focha? Akurat, gdy masz w pracy ważne spotkanie. Twierdzi, że boli go brzuch? Rozważasz opcje a) czymś się naprawdę zatruł b) zachorował na lenistwo c) może sprawa jest poważniejsza, bo ktoś mu dokucza w szkole?. Wiele pytań, mało odpowiedzi i bądź tu mądry. Jeśli etap wyrwania małego marudy z łóżka zakończy się zwycięstwem, czekają cię kolejne "przyjemności". A to śniadanie nie takie, jak książę/księżniczka sobie życzy, a to coś nie tak z ubiorem (bo za ciasno, za grubo, nie ten kolor, a po co czapka itp.). A... i na ogół coś ginie i trzeba tego szukać, choć czas płynie nieubłaganie.

Po przejściu na poziom wyższy (szkoła) zaczyna się kabaret z kupowaniem modnych ciuchów, gadżetów i innych wynalazków. Płacz i płać albo tocz wojny, w których przeciwnik będzie ci cały czas wiercił dziurę w brzuchu, i zobacz, ile wytrzymasz. Prawdopodobieństwo, że skapitulujesz jest wysokie. Na deser odrabianie lekcji, które ty... odrabiasz, bo uczniak ma nieznających umiaru nauczycieli albo zarzeka się, że za Chiny nie umie rozwiązać tego zadania z matmy. Ma dostać "pałę"? Serce krwawi na samą myśl. A uwierz na słowo, to tylko wierzchołek góry wyzwań i dylematów, która rośnie wraz ze wzrostem twoich pociech.
Dlatego, gdy po raz kolejny słyszysz w mediach historyjki o idealnych ojcach i matkach, świetnie godzących życie zawodowe z opieką nad dziećmi, które są w domu potulne jak owieczki, masz ochotę się roześmiać. Tym bardziej należy docenić odważne próby przełamywania tych przesłodzonych opowieści przez filmy i seriale pokazujące całe oblicze rodzicielstwa, również od tej mniej polanej lukrem strony.

Takim słodko-gorzkim przedstawieniem tego, czym naprawdę są macierzyństwo i tacierzyństwo, jest najnowszy serial Player Original. "Mamy to" otwiera drzwi do świata współczesnych rodziców, przedstawiając w lekki i humorystyczny sposób historię dwóch par, którym wychowywanie potomstwa daje nieźle w kość. Takie spojrzenie na rodzicielstwo w krzywym zwierciadle będzie dla ciebie cenną lekcją, gdy wspólnie z partnerem podejmiesz decyzję o powiększeniu swojej rodziny. Serial „Mamy to” zadebiutuje już niedługo w serwisie Player.pl.

Artykuł powstał we współpracy z Player.pl