Moja córka chodzi na marsze w obronie praw kobiet. Umieram z niepokoju, ale i pękam z dumy!

Iza Orlicz
Przez całą Polskę przetaczają się protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał za niezgodny z konstytucją przepis, umożliwiający kobiecie legalne przerwanie ciąży ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu lub nieuleczalną chorobę. W obronie praw kobiet i wolnego wyboru stanęła też moja 17-letnia córka. Razem z koleżankami i kolegami bierze udział w odbywających się marszach. Niepokoję się o jej bezpieczeństwo i jeśli macie dzieci, to wiecie jak wielki jest mój strach. Ale jednocześnie jestem z niej bardzo dumna. Tak bardzo, że ciarki idą po plecach!
W trakcie protestów widać coraz więcej młodych ludzi Fot. Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Na to, co się obecnie dzieje w naszym kraju, nie możemy pozostać obojętni. Kobiety i wspierający je mężczyźni walczą o prawo do wyboru, do podejmowania własnych, często bardzo trudnych decyzji.

Jestem "za"


Kobieta, która ma urodzić dziecko z ciężkimi uszkodzeniami, którego leczenie nie jest możliwe, a od początku skazane jest na cierpienie i śmierć, musi mieć wybór. Wolny wybór – tylko tego i aż tego domagają się protestujący na ulicach. Dlatego, gdy moja 17-letnia córka przyszła do mnie i powiedziała: "Mamo, idę z przyjaciółmi na protest”, nie oponowałam.


Nie jestem beztroską, lekkomyślną czy koronasceptyczną mamą, wręcz przeciwnie. Boję się rozwoju pandemii, zakażenia covid, jak chyba wszyscy martwię się zdrowie swoje i moich najbliższych. Ale są rzeczy ważne i najważniejsze, a w tym przypadku walka o podstawowe prawa kobiet jest nadrzędna. Córka przestrzega wszystkich obostrzeń sanitarnych (poszła oczywiście w maseczce, starała się trzymać dystans), prosiłam, by uważała na siebie.

Wsparcie kolegów


Wcześniej z koleżanką przygotowała transparent z napisami: "Girls just wanna have FUNdamental human rights” oraz "Polsko, boję się ciebie”, które chyba w pełni oddają odczucia i emocje tych młodych kobiet, dopiero wkraczających w dorosłość.

W centrum Warszawy umówiły się kolegami z klasy i nie ukrywam, że to jest piękne, że 17,18-letni chłopcy mają świadomość, że to nie jest sprawa, która dotyczy tylko kobiet. Wspierają i wyrażają swój sprzeciw ramię w ramię ze swoimi koleżankami.

I choć z jednej strony boję się o moją córkę, o to, że marsze mogą być celem agresji i rosnącej nienawiści ich przeciwników, to będę nadal pozwalała jej w nich uczestniczyć. I powiem wam, że jestem z niej i z jej nastoletnich przyjaciół dumna – z tego, że wyrastają na świadomych siebie ludzi, wyrażają swoje zdanie, bronią swoich praw.

Mam nadzieję, że kiedyś będą mogli napisać na transparencie: "Jesteś wspaniała, Polsko i wszyscy tutaj czujemy się jak w domu". O to dziś walczymy!