Leniwy seks jeszcze nigdy nie był tak dobry. Carezza to technika, która przedłuży miłosne igraszki

Agnieszka Miastowska
Satysfakcjonujący seks często rozumiany jest jako gonitwa za orgazmem. Najlepiej wspólnym, wielokrotnym, osiągniętym jak najłatwiej. Goniąc króliczka, zapominamy, że możemy delektować się samą drogą do uzyskania przyjemności. Carezza to seksualna technika, która może sprawić, że miłosne igraszki będą trwały godzinę lub dwie.
Jak uprawiać seks dłużej? Carezza opóźni wytrysk i zapewni obydwojgu orgazm \ Unsplash
Ten element seksualnej jogi może także opóźnić wytrysk partnera i sprawić, że dojdziecie do erotycznego finału powoli i wspólnie. Technika jest prosta, ale wymaga treningu. Bardzo przyjemnego treningu.

Skąd wzięła się Carezza?

"Carezza" oznacza po włosku "pieszczoty" i już sam ten fakt wiele wyjaśnia. Carezza to element jogi seksualnej, tantrycznego seksu, który ma na celu przedłużenie stosunku seksualnego. Propagowała go amerykańska ginekolog Alice Bunker Stockham.

Uważała, że jest to dobry sposób antykoncepcyjny (dzisiaj wiemy jednak, że stosunek przerywany nie zapewnia ochrony przed ciążą) i polecała go jako sposób na poprawienie pozycji społecznej kobiet i zacieśnienia więzi między małżonkami.

Wspólna droga

Chodziło o to, by partner w czasie seksu rozpieszczał kobietę, dotykając, całując, stymulując jej miejsca intymne, co wcale nie było oczywiste w czasach, gdy mężczyźni dążyli wyłącznie do swojego orgazmu, wykorzystując kobiece ciało dla własnej przyjemności. Sposób ten uczył ich także opóźnienia wytrysku.


Do tej pory Carezza popularyzowana jest właśnie dlatego, że pozwala obydwojgu partnerom na delektowanie się bardzo wysokim poziomem podniecenia przez długi czas.

To pozwala na zwiększoną ilość delikatnych pieszczot. Partner ma też okazję, by zaczekać na ukochaną z erotycznym finałem. Stosunek z techniką Carezzy może trwać nawet 2 godziny i być leniwym zanurzaniem się w rozkoszy. Co więc zrobić, by jej doznać?

"Wejdź i zaczekaj"

Mężczyzna przed rozpoczęciem powolnej penetracji nie powinien być na skraju ekstazy, powinniście zacząć lekko rozgrzani. Gdy penis już znajdzie się w środku, powinniście wykazać się spokojem, cierpliwością i po prostu... nie ruszać się. Brzmi nudno?

Chodzi o to, by partner powstrzymywał się początkowo od wykonywania ruchów frykcyjnych. Nie oznacza to, że macie leżeć w bezruchu, możecie się delikatnie całować czy pieścić swoje ciała.

Kobieta powinna jednak powstrzymać się od ruchu biodrami, a mężczyzna dopiero po czasie zacząć wykonywać ruchy frykcyjne. I to bardzo powoli — od 2 do 4 ruchów na kilka minut, najlepiej robić to z taką częstotliwością, by zachować erekcję. Nie mniej, nie więcej.

Mięśnie Kegla a wytrysk

Cały sekret tkwi w tym, że będąc tak blisko siebie, możecie w pełni cieszyć się sensualnością i dotykiem, wasze podniecenie powoli, ale nieubłaganie rośnie, jednak przez brak mocniejszej, fizycznej stymulacji nie gonicie za orgazmem. Co więcej, w takim seksie możesz ćwiczyć mięśnie Kegla — zaciskać pochwę na penisie, doznając kolejnej fali przyjemności, a jednocześnie dbać o swoje zdrowie.

Jak taka technika pomaga partnerowi? Penis powoli "przyzwyczaja się" do tego, że działają na niego bodźce dotykowe płynące z nieruchomych przez większość czasu ścianek pochwy. Po kilku minutach takiego stosunku nawet mężczyzna, który miał problem ze zbyt szybkim finałem, musi wykonywać dodatkowe ruchy, by utrzymać erekcję.

Własna technika Carezzy

Pamiętaj jednak, że nie ma jednego odpowiedniego sposobu na praktykowanie Carezzy, a na pewno nie sprawdzi się ten ze stoperem w ręku. To technika wywodząca się z seksu tantrycznego.

Ma więc za zadanie zbliżyć do siebie partnerów, którzy w trakcie "romantycznego bezruchu" mogą rozmawiać, patrzeć sobie w oczy, synchronizować oddechy, wyznawać sobie uczucia i rozkoszować się samą swoją obecnością i to jak najbliższą.

Gdy poczujecie, że jesteście już naprawdę blisko, dojdziecie do finału razem, rozkoszując się wspomnieniem całej długiej drogi, a nie tylko kilkusekundowym orgazmem. Warto spróbować.

Źródło: Poradnik Zdrowie