Optymizm może być toksyczny i bardzo niebezpieczny. Setki razy słyszałaś to zdanie

Iza Orlicz
Współczesne rodzicielstwo jest pełne wyzwań. Łączymy wiele ról – chcemy być jednocześnie dobrymi matkami, świetnymi pracownikami, wspierającymi partnerkami. Do tego wmawia nam się, że powinnyśmy być cały czas zadowolone, pozytywnie nastawione do życia, szczęśliwe. Próby bycia "pro" i "na tak" w każdej z dziedzin życia mają swoją nazwę. To "toksyczny optymizm”, który może doprowadzić do rodzicielskiego wypalenia.
Udawany optymizm to prosta droga do rodzicielskiego wypalenia 123rf.com
Ile razy zdarzyło ci się spotkać z sytuacją, że jedna mama (może byłaś nawet to ty) narzeka, że jest zmęczona, przytłoczona obowiązkami, niewyspana, a jej koleżanka czy znajoma przekonuje ją, że nie ma powodów do użalania się nad sobą czy marudzenia.

Powinna docenić wszystko, co dobre w jej życiu i przestać się koncentrować na tym, co złe. "Macierzyństwo jest przecież piękne, ciesz się nim jeszcze bardziej” – słyszymy wokół.

Ignorowanie trudnych emocji


Tak, to prawda, ciągłe narzekanie nie jest dobre dla naszego zdrowia psychicznego, a pozytywne nastawienie jest wspaniałym podejściem do życia i znacznie je ułatwia.


Ale prawda jest też taka, że życie czasem naprawdę bywa ciężkie lub przytłaczające, a fałszywe zadowolenie nie pozwala nam zmierzyć się z naszymi problemami. "Toksyczny optymizm” to nic innego jak skrajne preferowanie pozytywnych emocji, przy jednoczesnym ignorowaniu lub odrzucaniu wszystkiego, co negatywne.

Jeśli zastosujemy ją w macierzyństwie, mamy gotowy przepis na rodzicielskie wypalenie.
Jak przyznaje Diana Spalding, redaktorka "Motherly's Digital Education" żyjemy w czasach, kiedy każdy dzień przynosi przypływ smutku, stresu i złości. Są okresy radości i należy je celebrować, ale ignorowanie trudnych rzeczy i wymaganie od siebie wzajemnie, by rozmawiać tylko o pozytywach jest sztuczne.

Jak rozpoznać "toksyczny optymizm"?

Prowadzi też to do zawstydzania czy "wytykania palcami” mam, które mają odwagę przyznać się, że ich macierzyństwo nie jest "cukierkowe”, wiąże się z wieloma wyzwaniami i czasem trudnymi emocjami. Dlaczego tak bardzo nie lubimy słyszeć, ale też wyrażać innych uczuć niż pozytywne?

"Toksyczny optymizm” w macierzyństwie objawia się na wiele sposobów w macierzyństwie. Oto kilka z nich:

1. Zawstydzanie mamy, która narzeka na jakiś aspekt macierzyństwa. To brzmi często tak: "Masz tak dobrze, nie masz prawa narzekać”. Czasem jednak nawet najlepiej zorganizowana i naprawdę szczęśliwa mama ma prawo do "słabszych dni”, wyrzucenia z siebie swojej frustracji czy złości.

2. Ignorowanie problemów, co może prowadzić do szkodliwych konsekwencji. Wymaganie od mam tylko pozytywnego patrzenia na świat może spowodować, że odwrócimy się plecami od bardzo realnych i prawdziwych problemów, np. wypalenia rodzicielskiego czy depresji poporodowej. Jeśli nawet nie dopuścimy ich do naszej świadomości, to jak możemy im zaradzić?

3. Lekceważenie prawdziwych emocji. Podróż rodzicielska jest pełna pięknych, ale i trudnych chwil - i wszystkie są ważne. Kiedy wstydzimy się, że czujemy się negatywnie (np. "Czuję się winny z powodu stresu podczas pandemii. Jestem zdrowy, powinienem się tylko na tym skupić”) narzucamy sobie toksyczne pozytywne nastawienie. Dajmy więc sobie przyzwolenie, by czasem mówić również o tych mniej przyjemnych aspektach macierzyństwa.

Jak zapobiec temu "toksycznemu optymizmowi”? Diana Spalding radzi, by dopuszczać do siebie trudne emocje, a gdy ci to pomaga – rozmawiać o nich. Staraj się być też bardziej empatyczny, nie tylko w stosunku do innych, ale też do siebie, przyjmij też do wiadomości dwoistość życia.

Z jednej strony możesz kochać macierzyństwo i jednocześnie czuć się przez nie przytłoczona, kochać swoje dziecko i jednocześnie nie lubić pewnych aspektów opieki nad nim. To, że potrzebujesz czasu tylko dla siebie jest normalne i zdrowe!

Źródło: mother.ly