Przetestowałyśmy kremy do twarzy z drogerii za mniej niż 20 zł. Znalazłyśmy perełkę!

Agnieszka Miastowska
Znalezienie dobrego kremu do twarzy to nie lada wyzwanie. Zwłaszcza takiego, na który nas stać. Powinien nawilżać, ale nie pozostawiać tłustego filmu, być odżywczy, ale nie zapychać porów. Najlepiej, by sprawdzał się jako baza pod makijaż, a bonusem mógłby być piękny zapach i przyjemna konsystencja. Czy to za dużo wymagań, jeśli nasz budżet to jedynie 20 zł? Sprawdziłam to.
Przetestowałyśmy kremy do twarzy za mniej niż 20 złotych. Znalazłyśmy wśród nich prawdziwe perełki! Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Ranking jest oczywiście subiektywny. Kremy stosowałam na mojej cerze — wyleczonej już z trądziku, ale nadal dość tłustej i jednak wrażliwej. Testowałam, jak kremy sprawdzają się na dzień, na noc i pod makijaż.

Poznałam kilka kremów naprawdę niezłych, jeden, którego już raczej nie kupię, ale przede wszystkim znalazłam prawdziwą perełkę.

Nivea Urban Skin Detoks

Ten krem wybrałam do testu ze względu na jego zaskakująco dobre recenzje na forach kosmetycznych. Pomyślałam, że ocena 4,6/5 i setki pozytywnych opinii do czegoś zobowiązują.

Producent obiecuje nam pomoc w oczyszczeniu skóry z toksyn i wzmocnienie jej naturalnego systemu ochronnego. Podobno możemy liczyć na nocne odżywienie po ciężkim dniu noszenia makijażu i spacerowania w smogu. Czy krem faktycznie tak działa?
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Po pierwsze produkt wygląda zabawnie. To zielona galaretka o obłędnym zapachu. Trochę czuć tutaj tradycyjnej woni kremu Nivea, który większości z nas kojarzy się z dzieciństwem, a trochę cytrusowej nuty.


Produkt nazwany jest kremem-żelem i jest to określenie trafne. Bardzo łatwo się rozprowadza i nie pozostawia na skórze lepkiej warstwy.

Urban Skin nakładany na twarz po jej umyciu przynosi ulgę i niweluje uczucie napiętej skóry. Ekstrakt z zielonej herbaty działa naprawdę kojąco i używanie tego produktu na noc to prawdziwy relaks dla twarzy. Nawet gdyby kosztował o wiele więcej, byłby godny polecenia!

Kosztował 17,99 zł.

Garnier Hyaluronic Aleo Jelly

Do tego produktu podeszłam uprzedzona. Stosowałam już "żele" z aloesem i byłam rozczarowana. Jednak ten produkt ma setki pozytywnych opinii w sieci. Producent podkreśla, że 96% składników jest pochodzenia naturalnego oraz że lekka żelowa formuła intensywnie nawilża.

Produkt faktycznie wygląda jak żel, jest przezroczysty, jego zapach jest przyjemny, ale trudno go do czegoś porównać. Łatwo rozprowadza się na twarzy i szczególnie nałożony po demakijażu, przynosi ulgę.

Niestety u mnie produkt słabo się wchłaniał. Pozostawiał na skórze lepką warstwę, co dyskwalifikowało go w kategorii "pod makijaż". Choć nie zatyka porów i nie jest tłusty, używanie go nie było tak przyjemne, jakbym oczekiwała.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Krem ten. Może być ciekawym rozwiązaniem dla skóry suchej, szczególnie używany na noc. Skóry tłuste niekoniecznie się jednak z nim polubią.

Kosztował 19,99 zł.

Bielenda Blueberry C-TOX


Chyba producenci zaczynają odchodzić od tradycyjnych formuł kremowych, bo Bielenda, tak jak Garnier i Nivea, nie ma kremowej konsystencji. Produkt nazywany jest pianką, a ja powiedziałabym, że jest to pianko-galaretka.

W zapachu i konsystencji można się zakochać, przy aplikowaniu produktu uderza nas woń borówki. Błękitna masa przypomina napowietrzoną galaretkę i idealnie rozprowadza się na skórze. Nawilżenie jest natychmiastowe, ale produkt także bardzo szybko się wchłania, nawet na mojej raczej tłustej cerze.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
W tym koktajlu drogocennych składników znajdziemy: oczywiście olej z nasion borówki, witaminę C i ekstrakt z żurawiny. Świetnie sprawdził się pod makijaż. Dołącza do grona moich ulubieńców!

Kosztował 20 zł.

Gift of Nature krem probiotyczny do cery pięknej, choć wrażliwej


To pierwszy produkt, który zachwycił mnie już samym opakowaniem. Matowy czarno-różowy kartonik i znaczki obiecujące naturalne pochodzenie i w 100% wegański skład przykuły moją uwagę. I nie były to próżne obietnice.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Znacie to uczucie, kiedy produkt, który stosujecie, wygląda na droższy, niż jest? Tak właśnie oceniam krem probiotyczny.

Jest to z pewnością krem, który pokochają cery wrażliwe. Delikatnie rozprowadza się na skórze i daje jej poczucie "opatulenia" swoją formułą.

Ma kwiatowy zapach, zupełnie niepodobny do mocno perfumowanych "chemicznych" kremów. Producent poleca stosować go zarówno na dzień, jak i na noc, a ja dodaję, że idealnie sprawdzi się także pod makijaż. Delikatny, ochronny i naturalny i nadal poniżej 20 złotych!

Barwa krem bawełniany

Do tego kremu miałam przez długi czas mieszane uczucia. Z jednej strony na opakowaniu czytamy, że posiada naturalny olej z bawełny, jest głęboko odżywczy i wspomaga swoje działanie proteinami jedwabiu. Z drugiej strony od razu przy otwarciu słoiczka uderza dość mocny, perfumowany zapach.

Jest to najgęstszy krem z tych, które wybrałam do testów. Rozprowadza się go łatwo, ale wyczuwalna jest oleista konsystencja. Dlatego także produkt nie wchłania się od razu, "czuć" go na twarzy, co początkowo mnie, jako posiadaczkę raczej tłustej cery, zniechęciło.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Jednak po paru godzinach moja skóra ciągle była gładka i oprócz nawilżenia, miałam poczucie odżywienia. Nie jest to na pewno krem na gorące dni, czy perfekcyjna baza pod makijaż, ale warto go użyć, gdy potrzebujemy mocniejszej pielęgnacji.

Co więcej, jest to najtańszy krem z listy. Subiektywie daję mu szansę, a myślę, że dla posiadaczek cery suchej może stać się prawdziwym "must have".

Kosztował 10 zł.

AA Hydro Sorbet

Tradycyjna formuła kremu i lekka konsystencja o świeżym zapachu to zalety. Nawilżenie? Umiarkowane. Mimo że testowałam wersję dla skór suchych, czułam, że mogłoby być lepiej.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Z drugiej strony krem jest naprawdę delikatny, posiada w sobie ekstrakt z aceroli i olej z passiflory. Myślę, że posiadaczki wrażliwych skór mogłyby go docenić zdecydowanie bardziej niż ja. Plusem jest też to, że dobra wchłanialność i lekkość sprawiają, że kosmetyk z AA sprawdzi się jako baza pod makijaż. Podsumowanie? Dobry krem w dobrej cenie, raczej dla cery potrzebującej odżywienia.

Kosztował 16.99 zł.

Najlepszy krem do twarzy - podsumowanie

Krem probiotyczny Gift of Nature uznaję za moje największe odkrycie. Nie znałam tej marki wcześniej, nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl


Dobre wrażenie zostawił też krem Bielenda oraz Nivea Urban Skin Detoks. Myślę, że po tym teście już zawsze będę miała je w swojej kosmetyczce.

Jednak to, co jest dla mnie najcenniejszym wnioskiem z tego testu, to że za 20 zł w zwykłej drogerii można kupić naprawdę dobry kosmetyk. Żaden z testowanych przeze mnie kremów nie zawiódł i każdy zużyję do końca.