Przetestowałyśmy kremy do twarzy z drogerii za mniej niż 20 zł. Znalazłyśmy perełkę!
Znalezienie dobrego kremu do twarzy to nie lada wyzwanie. Zwłaszcza takiego, na który nas stać. Powinien nawilżać, ale nie pozostawiać tłustego filmu, być odżywczy, ale nie zapychać porów. Najlepiej, by sprawdzał się jako baza pod makijaż, a bonusem mógłby być piękny zapach i przyjemna konsystencja. Czy to za dużo wymagań, jeśli nasz budżet to jedynie 20 zł? Sprawdziłam to.
Poznałam kilka kremów naprawdę niezłych, jeden, którego już raczej nie kupię, ale przede wszystkim znalazłam prawdziwą perełkę.
Nivea Urban Skin Detoks
Ten krem wybrałam do testu ze względu na jego zaskakująco dobre recenzje na forach kosmetycznych. Pomyślałam, że ocena 4,6/5 i setki pozytywnych opinii do czegoś zobowiązują.Producent obiecuje nam pomoc w oczyszczeniu skóry z toksyn i wzmocnienie jej naturalnego systemu ochronnego. Podobno możemy liczyć na nocne odżywienie po ciężkim dniu noszenia makijażu i spacerowania w smogu. Czy krem faktycznie tak działa?
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Produkt nazwany jest kremem-żelem i jest to określenie trafne. Bardzo łatwo się rozprowadza i nie pozostawia na skórze lepkiej warstwy.
Urban Skin nakładany na twarz po jej umyciu przynosi ulgę i niweluje uczucie napiętej skóry. Ekstrakt z zielonej herbaty działa naprawdę kojąco i używanie tego produktu na noc to prawdziwy relaks dla twarzy. Nawet gdyby kosztował o wiele więcej, byłby godny polecenia!
Kosztował 17,99 zł.
Garnier Hyaluronic Aleo Jelly
Do tego produktu podeszłam uprzedzona. Stosowałam już "żele" z aloesem i byłam rozczarowana. Jednak ten produkt ma setki pozytywnych opinii w sieci. Producent podkreśla, że 96% składników jest pochodzenia naturalnego oraz że lekka żelowa formuła intensywnie nawilża.Produkt faktycznie wygląda jak żel, jest przezroczysty, jego zapach jest przyjemny, ale trudno go do czegoś porównać. Łatwo rozprowadza się na twarzy i szczególnie nałożony po demakijażu, przynosi ulgę.
Niestety u mnie produkt słabo się wchłaniał. Pozostawiał na skórze lepką warstwę, co dyskwalifikowało go w kategorii "pod makijaż". Choć nie zatyka porów i nie jest tłusty, używanie go nie było tak przyjemne, jakbym oczekiwała.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Kosztował 19,99 zł.
Bielenda Blueberry C-TOX
Chyba producenci zaczynają odchodzić od tradycyjnych formuł kremowych, bo Bielenda, tak jak Garnier i Nivea, nie ma kremowej konsystencji. Produkt nazywany jest pianką, a ja powiedziałabym, że jest to pianko-galaretka.
W zapachu i konsystencji można się zakochać, przy aplikowaniu produktu uderza nas woń borówki. Błękitna masa przypomina napowietrzoną galaretkę i idealnie rozprowadza się na skórze. Nawilżenie jest natychmiastowe, ale produkt także bardzo szybko się wchłania, nawet na mojej raczej tłustej cerze.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Kosztował 20 zł.
Gift of Nature krem probiotyczny do cery pięknej, choć wrażliwej
To pierwszy produkt, który zachwycił mnie już samym opakowaniem. Matowy czarno-różowy kartonik i znaczki obiecujące naturalne pochodzenie i w 100% wegański skład przykuły moją uwagę. I nie były to próżne obietnice.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Jest to z pewnością krem, który pokochają cery wrażliwe. Delikatnie rozprowadza się na skórze i daje jej poczucie "opatulenia" swoją formułą.
Ma kwiatowy zapach, zupełnie niepodobny do mocno perfumowanych "chemicznych" kremów. Producent poleca stosować go zarówno na dzień, jak i na noc, a ja dodaję, że idealnie sprawdzi się także pod makijaż. Delikatny, ochronny i naturalny i nadal poniżej 20 złotych!
Barwa krem bawełniany
Do tego kremu miałam przez długi czas mieszane uczucia. Z jednej strony na opakowaniu czytamy, że posiada naturalny olej z bawełny, jest głęboko odżywczy i wspomaga swoje działanie proteinami jedwabiu. Z drugiej strony od razu przy otwarciu słoiczka uderza dość mocny, perfumowany zapach.Jest to najgęstszy krem z tych, które wybrałam do testów. Rozprowadza się go łatwo, ale wyczuwalna jest oleista konsystencja. Dlatego także produkt nie wchłania się od razu, "czuć" go na twarzy, co początkowo mnie, jako posiadaczkę raczej tłustej cery, zniechęciło.
Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Co więcej, jest to najtańszy krem z listy. Subiektywie daję mu szansę, a myślę, że dla posiadaczek cery suchej może stać się prawdziwym "must have".
Kosztował 10 zł.
AA Hydro Sorbet
Tradycyjna formuła kremu i lekka konsystencja o świeżym zapachu to zalety. Nawilżenie? Umiarkowane. Mimo że testowałam wersję dla skór suchych, czułam, że mogłoby być lepiej.Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Kosztował 16.99 zł.
Najlepszy krem do twarzy - podsumowanie
Krem probiotyczny Gift of Nature uznaję za moje największe odkrycie. Nie znałam tej marki wcześniej, nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.Fot. Maciej Stanik / Mamadu.pl
Dobre wrażenie zostawił też krem Bielenda oraz Nivea Urban Skin Detoks. Myślę, że po tym teście już zawsze będę miała je w swojej kosmetyczce.
Jednak to, co jest dla mnie najcenniejszym wnioskiem z tego testu, to że za 20 zł w zwykłej drogerii można kupić naprawdę dobry kosmetyk. Żaden z testowanych przeze mnie kremów nie zawiódł i każdy zużyję do końca.
Może cię zainteresować także: 10 piekielnie skutecznych kosmetyków z apteki za mniej niż 10 zł. Tak się oszczędza na pielęgnacji!