Mieszkanie jest całym moim światem! Oto, jak dziecko postrzega "siedzenie w domu"

Artykuł powstał przy współpracy z Bella Baby Happy
Jest dziwnie. To chyba najlepsze słowo, by opisać to, co ostatnio się dzieje. A dzieje się i dużo, i mało. Dużo na zewnątrz, tak przynajmniej mówią rodzice, a mało w domu, a to już z kolei moje wrażenie. Bo co ma dziać się takiego ciekawego tam, gdzie się je i śpi, a czasami ogląda bajki czy bawi się zabawkami. I to nieraz samemu, bo rodzice nie zawsze mają czas na zabawę.
Mieszkanie jest teraz dziką dżunglą, rajską plażą i hałaśliwym miastem! Oto świat widziany oczami dziecka, które musi większość czasu spędzać w domu serezniy / 123rf.com
Tak, w domu jest przytulnie i bezpiecznie. Miło do niego wracać, ale żeby wracać, trzeba najpierw z niego wychodzić. I w tym cały kłopot. Kiedyś z domu wychodziło się częściej, mama czy tata odwozili mnie do przedszkola, a po powrocie z pracy odbierali mnie i wracaliśmy do domu. A teraz? Prawie cały czas w nim siedzimy. Czasami wychodzimy na spacer i tyle.

To niemal ciągłe siedzenie w domu to największa zmiana. I ona mi się najbardziej nie podoba, bo przez nią robi się nudno. Wcześniej spotykałem się z kolegami i koleżankami, w przedszkolu były różne zajęcia i zabawy, każdy dzień był trochę inny. A teraz wszystkie wyglądają podobnie. Wstawanie, mycie w łazience, śniadanie, zabawa, obiad, oglądanie bajek, kolacja, spanie.

Więcej czasu spędzam za to z rodzicami. Kiedyś, gdy oni byli w pracy, ja byłem w przedszkolu. Teraz wszyscy, ja, mama i tata, jesteśmy w domu. Cieszę się, że widzę ich częściej, że mogę do nich podejść, przytulić się, zapytać, czy nie pobawiliby się ze mną. Niestety, oni mają swoje sprawy. Muszą siedzieć przed tymi komputerami, odbierać telefony, czasami siedzą krócej, czasami dłużej, a więc i wieczorami nie zawsze możemy się pobawić.

Dlatego nie mogę doczekać się powrotu do przedszkola. W telewizorze mówili, że niektóre dzieci znów do niego chodzą. Zapytałem rodziców, czy to prawda, a jeśli tak, to, czy ja też mogę chodzić. Powiedzieli, że niektóre dzieci już chodzą, ale uważają, że powinienem jeszcze z nimi posiedzieć w domu. Sami też mogą jeszcze pracować w domu, więc mówią, że nie zostanę bez opieki.

Jak długo? Mówią, że kilka tygodni. Nie wiem, ile to dni, ale wiem, że na pewno dużo. Czyli muszę czekać. Wszystko przez to, co dzieje się na zewnątrz. Ludzie chorują, a inni się tym martwią. I boją się, że inni też zachorują. Ja kilka razy chorowałem i wiem, że jest to bardzo nieprzyjemne. Wtedy musiałem siedzieć w domu. Teraz muszę siedzieć, choć dobrze się czuje. Dziwne.

Rodzice tłumaczą mi, że to jakaś nowa choroba, mało znana, że trzeba być ostrożnym. I to bardzo, bo potrafi ona oszukać np. można ją złapać i czuć się dobrze, ale za to zarazić dziadka czy babcię, którzy przez nią będą musieli trafić do szpitala. Dziwne, ale wierzę w to, co mówią. Nie chcę, by ktoś przeze mnie musiał iść do lekarza. Rodzice powtarzają, że trzeba myśleć też o innych.

Dlatego tak często myjemy ręce. Tak naprawdę, zawsze rodzice zwracali na to uwagę. Ale teraz zwracają jeszcze bardziej. Ręce myjemy, gdy wracamy ze spaceru do domu, gdy chcemy coś zjeść, tuż przed spaniem. Mama i tata powtarzają też, bym nie dotykał palcami buzi, nie pocierał oczu, bo to też sposób na złapanie tej choroby. Staram się pilnować, ale czasami się zapominam.

Muszę jeszcze trochę poczekać, aż znów będę mógł bawić się z kolegami i koleżankami. Na razie muszę radzić sobie sam. Dlatego, gdy bawię się zabawkami w swoim pokoju, staram się myśleć, że nie jestem w domu, tylko w lesie czy na plaży. Tak jak w przedszkolu, gdzie często bawimy się w wymyślanie zabaw w miejscach, w których tak naprawdę nas nie ma. Ale samemu jest mi trudniej.

Może chociaż będę mógł znów bawić się na placach zabaw? Rodzice mówią, że zostały one już otwarte. A czy mnie tam zabiorą? Odpowiadają, że zastanowią się, nic na razie nie obiecują. Zostają mi więc spacery i zabawy w swoim pokoju. Może dzisiaj uda mi się namówić rodziców na wspólną zabawę? Będzie łatwiej coś razem wymyślić.

Lubię swój dom, ale najbardziej lubię go wtedy, gdy mogę z niego wychodzić. Jeszcze kilka tygodni? To jeszcze trochę tu posiedzę. Szkoda, ale muszę dać sobie radę. Przynajmniej są spacery.

Tekst napisany z perspektywy przedszkolaka w ramach cyklu B jak bezpieczeństwo.

Artykuł powstał we współpracy z Bella Baby Happy