Nauczyciel zaprosił uczniów na spotkanie online, by "grać w butelkę". Takiej reakcji nie przewidział

Ewa Bukowiecka-Janik
Szkoła to nie tylko nauka, to także spotkania towarzyskie, których teraz — w dobie zdalnego nauczania — dzieciom bardzo brakuje. To wielka strata. Wszak dla uczniów spotkania z rówieśnikami to nierzadko jedyna jasna strona chodzenia do szkoły. Jak to dzieciom zrekompensować? Na genialny pomysł wpadł nauczyciel fizyki jednej z gdańskich podstawówek, Marcin Stiburski.
Nauczyciel zorganizował nocne spotkanie online... z uczniami fot. Unsplash
Każdy z nas pamięta szkolne potańcówki, plenerowe zabawy z okazji Dnia Dziecka i wycieczki, podczas których rodziły się pierwsze miłości i zawiązywały przyjaźnie. To ta część szkolnych wspomnień, która dla znakomitej większości z nas jest miła.

Wydawałoby się, że teraz dzieci pozbawione są tego typu doświadczeń. Tymczasem okazuje się, że również w dobie nauczania zdalnego można je uczniom zapewnić.

Nocowanka w szkole online
Marcin Stiburski to nauczyciel, który nie raz już zasłynął z powodu swoich niekonwencjonalnych, niezwykle czarujących i skutecznych metod wychowawczych. Kiedyś pozwolił uczniom spać na lekcji, za co postawił im szóstki. Innym razem zrobił sprawdzian, na którym był obowiązek ściągania.


Każda próba wyjścia naprzeciw potrzebom dzieci kończyła się większym zaufaniem uczniów do nauczyciela, lepszymi relacjami, a przez to efektywną nauką. Można się spodziewać, że tak będzie i tym razem.

Stiburski zaproponował dzieciom nocne spotkanie na czacie. "Entuzjastycznie zaakceptowali ten pomysł. W takim razie zaplanowałem spotkanie w programie komunikacyjnym i zacząłem się zastanawiać czym takie spotkanie ubarwić" - pisze nauczyciel w poście na grupie Szkoła Minimalna.

Wybór padł na formę koła fortuny, z prostymi niezobowiązującymi pytaniami. Jaki kolor lubisz? Gdybyś był zwierzątkiem to jakim? O jakim zawodzie marzysz? Itp. Dzieci zjawiły się licznie, panowała zupełnie inna atmosfera niż podczas lekcji. "Był totalny luz. Laptopy lub smartfony na łóżku, na podłodze, w kuchni" - opisuje.

Zaczęli grać. Dzieci były ciekawe odpowiedzi belfra, więc on też "kręcił kołem". Odpowiadały chętnie. "Dwie rundy rozgrzewki i wyraźnie widzę, że odpowiedzi uczniów mocno dryfują w kierunku tematów damsko-męskich. W końcu początek wieku nastolatka" - relacjonuje Stiburski.

W końcu zabawa ewoluowała w "pytanie lub zadanie". "Wyszła z tego koła fortuny klasyczna ogniskowa gra w butelkę. Dowolność zadawania pytań, spowodowała, że jeszcze częściej padały pytania, która dziewczyna, który chłopak, podoba ci się najbardziej.

Urocze podchody nastolatków. Ile było kombinacji, aby odpowiedzieć, nie odpowiadając. Używali nawet niezależnych kanałów, aby przekazać tylko wybranym swoją odpowiedź. W ten sposób miło minęło półtorej godziny" - czytamy w poście.

Najważniejsze są relacje
Od tamtej pory nocowanki online Stiburski organizuje co piątek. Bo dzieciom bardzo się to spodobało i pytały o kolejne nocne spotkania. Z kolei dla nauczyciela to okazja, by zejść z piedestału belfra i pokazać dzieciom ludzką twarz.

W dobie nauczania zdalnego to wydaje się niełatwe. Wiadomo, że zza monitora trudno o coś więcej, niż zwykłą wymianę informacji. Wielu nauczycieli przez pierwsze tygodnie pandemii w ogóle "nie pokazywało twarzy" i jedynie zlecało zadania jak rozkazy z góry... Perspektywa guru nauczyciela i podległego ucznia wyostrzyła się.

Jednak zmiana podejścia nauczyciela do dzieci, postawienie na relację z uczniami i otworzenie się na ich potrzeby potrafi zdziałać cuda i jest możliwa również w dobie zdalnej nauki, co udowodnił Marcin Stiburski. Nie od dziś wiadomo, że dzieci uczą się od tych, których lubią.

Pomysł na nocowanki online spodobał się nie tylko najmłodszym, ale również rodzicom i nauczycielom. Pod postem na grupie Szkoła Minimalna pojawiło się wiele entuzjastycznych komentarzy. Większość z nich ma jasny przekaz: właśnie tego najbardziej potrzebują teraz dzieci!

Brawo!