Nie jadłam przez 72 godziny. Zdradzę wam jak post wpłynął na moje ciało i... życie

Sandra Skorupa
Post 72-godzinny, który przebyłam w ubiegłym tygodniu to nie jest kolejny magiczny sposób na odchudzenie. Jego głównym celem nie była utarta kilogramów, choć jest jednym ze skutków ubocznych. Nieprzyjmowanie posiłków miało za zadanie odpowiednio uregulować w moim organizmie poszczególne hormony (związane z łaknieniem leptynę, insulinę i adiponektynę) oraz zaszczepić odpowiednie nawyki. Czy się udało?
Post 72 godziny - na czym polega i jakie są efekty? unsplash.com

Post 72 godziny — na czym polega?

Mam już za sobą wile różnych diet i planów treningowych, które zmieniam z rozsądkiem w momencie, gdy czuję, że potrzebuję kolejnego bodźca, bo aktualna dieta czy plan zaczynają mi się nudzić, a w zmianie widzę potencjał zdrowotny. Z każdej takiej przygody wyciągam jakiś element, który mi się podoba i tworzę zgodny z własnymi potrzebami plan odżywiania i trenowania.

Tym razem postanowiłam przetestować na sobie post 72-godzinny. Polega on na tym, że przez 3 dni nie spożywa się pokarmu i jedynie nawadnia organizm. Wydaje się koszmarem, ale wcale tak nie jest, o czym dowodzą moje obserwacje oraz odpowiedzi Małgorzaty Pielichowskiej z Diet and Mindfulness, która już na początku zaznacza, że:


— W czasie postu zwiększa się zdolność organizmu do obrony przed stresem oksydacyjnym, tj. m.in. nadmiarem wolnych rodników czy innych związków charakterystycznych dla starzenia się organizmu. Zmniejsza się stan zapalny, który związany jest np. z rozwojem chorób układu krążenia, cukrzycy typu 2, nowotworów czy chorób neurodegeneracyjnych (np. Alzheimera).

Dzień 0 — przygotowanie do 3 dni postu

Waga: 66 kg
Podejmując się jakiegokolwiek postu, należy przede wszystkim dowiedzieć się od specjalisty, czy nie ma zdrowotnych przeciwwskazań do jego podjęcia. Jeśli jesteśmy na dobrej drodze, to koniecznie trzeba ustalić cel postu i widzieć w nim sens, co z resztą w rozmowie z MamaDu zaznaczyła dietetyczka Małgorzata Pielichowska:

— Przed przystąpieniem do postu, organizm powinien być dobrze odżywiony i wypoczęty, ponieważ jeżeli na starcie jesteśmy niedożywieni, to "odcinając" dostawę energii pogłębimy problem. Jeżeli chcemy zastosować post, to zastanówmy się nad obecnymi nawykami, nad obecnym sposobem żywienia i dopasujmy czas postu do aktualnych możliwości i odpowiedzmy sobie na pytanie: co chcę przez post osiągnąć? — podkreśla ekspertka.

Mnie od początku chodziło o wejście w nawyk skrócenia tzw. okna żywieniowego, które wydłużyło mi się przez wczesne wstawanie w dobie izolacji i późne chodzenie spać. A utrzymywanie dłuższego okresu niejedzenia w ciągu dnia pozytywnie wpływa na spowolnienie procesów starzenia.

Dzień 1 — 24 godziny postu

Waga: 64 kg
Pierwszy dzień wcale nie był najgorszy. Byłam podekscytowana nowym wyzwaniem i tym, jak będę się czuła w ciągu dnia. Trzeba wówczas pić dużo wody, by nie doszło do odwodnienia. W nagrodę kupiłam sobie najlepszą wysokomineralizowną wodę i tak cały dzień piłam i pracowałam. Nie zrezygnowałam jednak z niesłodzonej kawy oraz herbaty.

Bardzo ważne podczas postu wydaje mi się, by móc się na czymś skupić i nie myśleć o uczuciu głodu. Odłożyłam na bok w tym czasie intensywną aktywność, którą w normalnych okolicznościach wykonuję regularnie. Dla rozruszania i dotlenienia pozostały więc spacery z psem.

Jak zaznacza Małgorzata Pielichowska: — W czasie takiego postu rezygnujemy z aktywności fizycznej — spokojny spacer oraz stretching są w porządku, ale bardziej intensywne ćwiczenia są przeciwwskazane.

Efekt:
Głód pierwszego dnia mi osobiście wcale nie przeszkadzał. Musująca woda dawała uczucie lekkiego wypełnienia. Wyjątkowo zaskakujące było poczucie wzmożonej koncentracji i skupienia na pracy, ale także tym, co mówię ja i co mówi ktoś. Poczułam też fizyczną lekkość oraz wewnętrzny spokój, że potrafię wdrożyć w życie taką zmianę. Pierwszego dnia nie odczuwałam znacznego spadku energii.

Na wadze pojawiło się -2 kilogramy. Jednak należy zaznaczyć, że nie należy traktować tego w kategorii, że schudłam. Mniejsza liczba na wadze to efekt uszczuplenia zapasów glikogenu i niższej retencji wody. Trudno w tym wypadku mówić o znaczącym ubytku tkanki tłuszczowej, choć sylwetka wygląda na nieco "wyszczuploną".

Dzień 2 — 48 godzin postu

Waga: 62,5 kg
Dnia drugiego rano czuję się tak dobrze, że jeszcze bardziej upewniam się, iż wykonanie tego postu to był dobry pomysł. Cały czas towarzyszy mi myśl, co się dzieje w trakcie niejedzenia z moim organizmem. Doskonale wyjaśnia to Małgorzata Pielichowska:

— Post wpływa korzystnie na procesy starzenia z wielu powodów. Kiedy nie jemy, w organizmie zachodzi proces autofagii, czyli dosłownie samozjadania. Jest to taki proces "recyklingu": np. nieprawidłowe białka czy mitochondria (organelle produkujące energię) są niszczone, a organizm wykorzystuje "użyteczne" fragmenty ponownie np. do budowy nowych białek czy produkcji energii.

— Oprócz usuwania nieprawidłowych struktur dochodzi do naprawy ewentualnych błędów powstałych przy produkcji nowych komórek. Jest to istotne, ponieważ przy braku takich systemów naprawczych czy autofagii mogłoby dojść do kumulacji nieprawidłowych struktur, zwiększenia stanu zapalnego i np. rozpoczęcia procesu nowotworowego.

Efekt:
Efekty postu po 48 godzinach to widoczne "wyszczuplenie" sylwetki. Jeszcze większe poczucie "świeżości umysłu" i wzmożona koncentracja. Głód nieodczuwalny, trochę jakby organizm się przyzwyczaił, że uczucie to jest normalne.

Znaczny spadek energii. Spacery z psem wyraźnie krótsze, a każda większa aktywność np. odkurzanie wiązało się ze zwiększoną potliwością. Wieczorny spacer na herbatę do kawiarni obok został zastąpiony czytaniem książki w łóżku.

Dzień 3 — 72 godziny postu

Waga: 61,5 kg
Gdy nadszedł trzeci dzień postu, pojawiło się delikatne uczucie smutku, gdyż poza utratą energii do podejmowania aktywności fizycznej ogólne samopoczucie miałam bardzo dobre. Zauważyłam też pewien niepokój, gdyż nie byłam pewna, jak zareaguję na przyjmowane posiłki i co się zmieniło z moim tzw. hormonem głodu (leptyną). Dietetyczka Małgorzata Pielichowska znów wyjaśnia:

— Leptyna sama w sobie jest hormonem, który odzwierciedla zawartość podskórnej tkanki tłuszczowej w organizmie i hamuje pobieranie pokarmu. Im więcej tkanki tłuszczowej, tym więcej leptyny, inicjującej sygnał, że trzeba skończyć jeść. Tutaj leptyna współpracuje z insuliną, która nie tylko zmniejsza stężenie cukru we krwi, ale i odzwierciedla ilość tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha (wisceralnej).

— Kiedy utrzymujemy masę ciała na optymalnym poziomie — jemy w ograniczonym czasie, czyli nie całą dobę, a np. przez 10 godzin, to wszystko jest w porządku. Natomiast, problem pojawia się, kiedy komórki stają się oporne na działanie tych hormonów. Mówimy wówczas o leptyno- lub insulinooporności. Komórki stają się "głuche". W przypadku leptyny, mimo że jest cały czas produkowana przez tkankę tłuszczową, to nie zaprzestajemy jedzenia. Nie mamy poczucia nasycenia.

— W czasie jakiegokolwiek postu komórki uwrażliwiają się zarówno na działanie leptyny, jak i insuliny. Innymi słowy, stają się leptyno- i insulinowrażliwe, czyli wszystko wraca do normy. Zatem, kiedy pościmy czy dostarczamy mniej energii, niż organizm potrzebuje, zmniejsza się ilość tkanki tłuszczowej, a wraz z nią stężenie leptyny. Przy czym główną zaletą jest uwrażliwienie komórek na jej działanie.

Efekt:
Trzeci dzień pod względem uczucia głodu wydawał się najbardziej dotkliwy. Wyjątkowo intensywnie czułam zapachy posiłków, które były do południa przygotowywane w domu. Poziom energii był równie niski, jak po 48 godzinach postu. Podczas schylania pojawiał się ból głowy, a podczas chodzenia zaczęłam czuć lekkie skurcze łydek.

Wychodzenie z 72-godzinnego postu

Mówi się, że wychodzenie postu powinno trwać co najmniej tyle, ile czasu zajął okres niejedzenia. W tym wypadku kolejne 72 godziny uważnie wychodziłam z 3-dniowego postu, by nie nadwyrężyć żołądka i nie sprawić organizmowi szoku. Byłam niepewna, co stanie się po pierwszym posiłku.

Powinien być on lekki. Zjadłam więc zupę warzywną. Kolejne dni bazowały na świeżych warzywach, pełnowartościowym białku i produktach z pełnego ziarna czy orzechach oraz chudych rybach. W kolejnych dniach wychodzenia z postu pojawiły się również owoce i w niewielkiej ilości mięso.

— Po wyjściu z postu lepiej powstrzymać się od ucztowania. Pierwsze posiłki powinny być płynne czy półpłynne, np. rosół, soki, musy, smoothie. Dopiero później wprowadzamy pokarmy o stałej konsystencji i też — najlepiej lekkostrawne (np. warzywa na parze) i pełnowartościowe (czyli nie fast foody i słodycze). Dokładnie przeżuwamy i spożywamy posiłki w spokoju — dodaje dietetyczka.

Dla kogo 3-dniowy post?

Trzeba przy tym doświadczeniu zaznaczyć, że nie jest dla każdego i jeszcze raz warto podkreślić, że nie jest on sposobem na szybkie odchudzanie. Choć utrata tkanki tłuszczowej może być efektem ubocznym, jeśli dzięki temu wdroży się zdrowe nawyki odżywania.

— Należy zaznaczyć, że post (w tym 72-godzinny) nie jest dla każdego. Np. kobiety w ciąży i karmiące, dzieci, osoby niedożywione, z chorobami tarczycy, nerek czy wątroby, a także osoby z zaburzeniami odżywiania nie powinny podejmować się poszczenia. Dodatkowo należy skontaktować się z lekarzem, w przypadku osób chorych na cukrzycę, czy choroby układu krążenia.

Post 72-godzinny to nie jedyna forma niejedzenia. Stosuje się też krótsze rodzaje np. 12, 16, 24 czy 48-godzinne. Wyzwanie 3-dniowe, które ja zastosowałam jest, jak wskazuje dietetyczka dla organizmu dużym wyzwaniem. Niemniej głodówka trwająca ok. 3 dób wydaje mi się optymalna i widzę w niej więcej plusów niż minusów.

Przede wszystkim, widzę poprawę w codziennych nawykach żywieniowych. Ni odczuwam już tak szybko głodu, jak wcześniej. Gdy się pojawia, nie sprawia mi już takiego dyskomfortu. Korzyści płynące dla oczyszczenia organizmu sprawiają, że taki lub krótszy post będę powtarzać regularnie w ciągu całego roku. Minusem jest na pewno utrata energii, ból głowy czy skurcze mięśni. Jednak po odżywieniu objawy te mijają, a dobre nawyki i oczyszczenie zostają.