Epidemii nie dało się przewidzieć? Tak politycy teorią "czarnego łabędzia" umywają ręce

Sandra Skorupa
Całe nasze życie toczy się aktualnie wokół pandemii koronawirusa. Monitorujemy sytuację, sprawdzając w wyszukiwarce statystyki, kolejne przypadki i porady dotyczące ochrony i prewencji. Jednak jak można doszukać się w danych Google, znacznie rzadziej pytamy o wyjaśnienia, skąd wzięła się epidemia COVID-19, czym ona tak naprawdę jest oraz czy można było ją przewidzieć. Czy nie powinniśmy znać podstaw i różnych wersji, by być bardziej świadomymi odbiorcami informacji, które później przekazuje się, chociażby dzieciom?
Skąd się wziął koronawirus - to "czarny łabędź" czy szary nosorożec? unsplash.com/ @qurratulayin

Skąd się wziął koronawirus?

Są dwie najpopularniejsze teorie tego, skąd się wziął koronawirus. Pierwsza, o której mówi się od początku i którą powiela również WHO, wskazuje tzw. mokry targ w chińskim mieście Wuhan. Pojawia się jednak wiele niewiadomych, dotyczących kwestii, jak wirus przeniósł się ze zwierząt na człowieka. Wielu pod wątpliwość poddaje dane pochodzące z Chińskiej Republiki Ludowej i wciąż nie do końca wiadomo, o jakie zwierzę chodzi — nietoperza, węża a może łuskowca.

Profesor Stephen Turner, kierownik wydziału mikrobiologii na Uniwersytecie Monash w Melbourne w The Guardian zaznacza, że najprawdopodobniej chodziło o nietoperza, jednak pośrednikiem miał być łuskowiec, będący najbardziej nielegalnie sprzedawanym ssakiem na świecie. Mimo wszystko sekwencja wydarzeń wciąż nie jest wyjaśniona.


Inną bardziej spiskową teorią i przez wielu zaliczaną do mitów jest to, że koronawirus "uciekł" naukowcom z laboratorium. O tej kwestii pisał Live Science, wskazując na obszerne badania naukowców umieszczone w Nature Medicine wskazujące, że "SARS-CoV-2 nie jest konstrukcją laboratoryjną ani celowo zmanipulowanym wirusem".

Koronawirus to "czarny łabędź" naszych czasów?

Rozmawiając o koronawirusie, można wyjść dalej, niż patrząc jedynie na zdrowie, objawy, obostrzenia i rozprzestrzenianie się. Okazuje się, że na wiele lat przed tym, zanim wybuchła epidemia COVID-19, SARS-CoV-2 miało już swoją książkową teorię. Jedni zaczęli go nazywać "czarnym łabędziem" w myśl amerykańskiego profesora i analityka Nassima Taleba. W związku z pandemią do łask powróciła treść jego książki "Czarny Łabędź" z 2007 roku.

Wiele topowych w mediach nazwisk zaczęło nazywać koronawirusa właśnie "czarnym łabędziem". Pojęcie to Taleb sklasyfikował jako zjawisko nieprzyjemne, niespodziewane i niemożliwe do przewidzenia na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Co więcej, takie zdarzenie ma ogromny wpływ na nasze życie osobiste, działanie organizacji, funkcjonowanie konkretnych sektorów, a wręcz całego świata.

Epidemia COVID-19 to "szary nosorożec" XXI wieku


Jednak czy aby na pewno koronawirus był rzeczywiście taki nie do przewidzenia? Okazuje, że wcale nie był "czarnym łabędziem", a właściwą metaforą dla niego jest "szary nosorożec". To pojęcie wiąże się z wystąpieniem zdarzenia dobrze znanego, możliwego do przewidzenia. Wymyśliła je politologiczna analityczka Michele Wucker w związku z greckim kryzysem finansowym.

Argumentami, które świadczą o tym, że epidemia koronawirusa jest "szarym nosorożcem", a nie "czarnym łabędziem" są głosy naukowców i wpływowych osobowości alarmujące jeszcze w 2015 roku o możliwej epidemii i zagrożeniu ze strony chorób zakaźnych.

Koronawirus był do przewidzenia?

W 2015 roku pojawiła się w International Journal of Infectious Diseases publikacja naukowców "Planning for the Next Global Pandemic". Podnosi ona kwestię możliwości kolejnej pandemii po ustaniu Eboli i zaznacza konieczność opracowania strategii dla zarządzania w czasie epidemii na podstawie błędów i złych decyzji podjętych podczas pandemii wirusa Ebola.

Z kolei we wrześniu 2019 roku pojawił się raport Globalnej Rady Monitorowania Gotowości pt. "Świat to ryzyko. Roczne sprawozdanie na temat globalnej gotowości". Pisano w nim, że rządy reagują na kryzysy zdrowotne jedynie w wypadkach silnego strachu i paniki, a większość krajów nie poświęca czasu i zasobów potrzebnych do stworzenia strategii powstrzymania wybuchu epidemii czy innych katastrof.

O ryzyku wirusów mówiono na Netflixie


O tym, że nadejście epidemii jest bardzo możliwe, można było również dowiedzieć się, oglądając Netflixa. W jednym z odcinków serialu dokumentalnego "Wyjaśniamy", gdzie pokazywano, że na targach podobnych do tego z Wuhan, gdzie handluje się zwierzęcym mięsem, mieszają się różne wirusy, co powoduje duże ryzyko zakażenia u ludzi.

W materiale o opinię w tej kwestii poproszono Billa Gates’a. Co powiedział były prezes Microsoftu, a przy okazji filantrop? To samo, co wcześniejsi badacze. Świat nie jest na to przygotowany, a ludzkie działania sprawiają, że kolejna pandemia jest możliwa.

Media są pełne rozmaitych opinii na temat koronawirusa i należy uważać na nieprawdziwe informacje. Tym bardziej że WHO ostrzegało przed zjawiskiem tzw. infodemii, czyli nadmiaru niedokładnych, niewiarygodnych informacji związanych z pandemią COVID-19. Warto więc korzystać ze sprawdzonych źródeł i opinii uznanych ekspertów poddając je oczywiście krytycznej analizie.