6-latek napisał emocjonalny list do nauczycielki. Mama dostała wezwanie "na dywanik"

Katarzyna Chudzik
Kiedy dzieci są wściekłe, nie do końca potrafią powstrzymać się przed uzewnętrznieniem swoich emocji. Tak było z 6-letnim Izajaszem, który napisał nauczycielce list, w którym wyraża swoje rozgoryczenie, iż ta zabrała mu zabawki, kiedy przeszkadzał na lekcji. Nie omieszkał wygarnąć jej wszystkiego, co o niej myśli – podjął się nawet oceny jej fryzury i przyznał, o co się modlił.
Ten list udostępniło już prawie 50 tys. osób Unsplash.com/Facebook.com
Facebookowa sprawa
O sprawie świat dowiedział się, jak to zwykle bywa, przez media społecznościowe. Mama niesfornego chłopca – wezwana po całej akcji na szkolny "dywanik" – pokazała bowiem list swojego syna współpracownicy, która postanowiła podzielić się tą historią na Facebooku. Tak bardzo spodobała się internautom, że udostępniło ją już 47 tys. osób!

"Droga pani Jones,

jestem na panią zły, ponieważ zabrała pani 25 moich "kolibrów Bucks" tylko dlatego, że rozmawiałem z Connerem. Przecież to nic takiego, mam tylko 6 lat, nie mogę być cały czas cicho! To sprawia, że ​​jest pani oszustką, złodziejką zabawek! Myślę, że pójdzie pani do piekła, prawdziwego, płonącego piekła numer 1, bo jest pani złodziejką! Ciężko pracowałem na te zabawki, a moją jedyną prośbą w dzisiejszej modlitwie było to, żeby Bóg szybko panią wziął do piekła. A pani nowa fryzura jest naprawdę zła" – napisał chłopiec. Mimo że życzenie komuś "trafienia do piekła" jest co najmniej nieadekwatne do sytuacji, większość rozbawionych internautów stanęła po stronie pokrzywdzonego 6-latka.


Niektórzy uznali, że w liście nie ma właściwie nic złego, prócz "postraszenia" karmą, inni rozpłynęli się w zachwytach nad umiejętnością pisania i ortografią chłopca, który "pisze lepiej niż niejeden dorosły". Większość wróży mu świetlaną przyszłość i żąda od nauczycielki zwrotu zabawek, płacząc przy okazji ze śmiechu.

A wy po czyjej jesteście stronie?