Historia psa Kosmo skruszy wasze serca. Czytajcie całą rodziną - wzruszenia gwarantowane

Alicja Cembrowska
Kiedy poznałam najwspanialsze moce mojego psa? W chwilach kryzysu. Gdy się rozchorowałam i nie mogłam podnieść ręki. Po rozstaniu z partnerem, gdy zapłakana leżałam w łóżku. Gdy moje życie nagle się wykoziołkowało, a ja nie wiedziałam, co dalej, gdy bałam się, że już nigdy nie będzie dobrze. Wtedy przychodziła ona i leżała przyklejona do mojego ciała tak długo aż oddech się uspokajał, łzy przestawały lecieć, a celem na najbliższą godzinę był po prostu spacer "na siku". O tej magicznej mocy psów jest książka Carlie Sorosiak "Ja, Kosmo".
Historię Kosmo pokocha cała rodzina materiały prasowe
Oddajmy głos psom!
Kosmo nie jest rozszalałym szczeniaczkiem. Ma 13 lat i szczerze przyznaje, że powoli odczuwa przeżyte lata. Dokucza mu artretyzm, szybciej się męczy, coraz słabiej widzi. Nie ma to jednak większego znaczenia, gdy jego najlepszy przyjaciel Max zaproponuje zabawę piłką czy... udział w zawodach tanecznych. Pies zrobi wszystko, by na twarzy chłopca pojawił się uśmiech, tym bardziej że wyczuwa zbliżające się kłopoty...

Książkę Sorosiak czyta się tym ciekawiej, że narratorem jest właśnie Kosmo. To z jego perspektywy poznajemy historię mamy, taty, Maxa i jego siostrzyczki Emmaline. Pies wspomina, jak został adoptowany, jak pojawiły się w domu dzieci, opowiada o rodzinnych wyjazdach, zabawach i wieczornych tańcach, które uważa za najwspanialsze wspólne chwile. Teraz jednak coś się zmieniło – coraz częściej wyczuwa smutek, gniew i nieporozumienie pojawiające się pomiędzy rodzicami.

Trudne słowo na "r"
Widzi również, że atmosfera w domu zaczyna negatywnie wpływać na i tak już wycofanego i nieśmiałego Maxa. Chłopiec zauważa, że rodzice coraz częściej się kłócą, jest zdezorientowany i zaniepokojony, obawia się rozwodu, który w jego przeświadczeniu oznaczałby rozdzielenie z ukochanym psem. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, wierząc, że wraz z Kosmo uratują swoją rodzinę.

Przyjaciele decydują się na udział w zawodach, w których wygraną jest rola w filmie. Poświęcają kilka miesięcy na treningi, ćwiczenia i układanie choreografii. Kosmo daje z siebie wszystko, nie chce zawieść oczekiwań Maxa, przełamuje się i pomimo coraz częściej pojawiającego się bólu w łapach, zawzięcie wykonuje polecenia.

To zatem nie tylko historia pięknej relacji dziecka i psa, ale też samozaparcia, spełniania marzeń i walki o to, co istotne. Zawody są dla Maxa bardzo ważną lekcją, bo ostatecznie dociera do niego, że nie samo dobiegnięcie do mety jest najważniejsze, a cała droga, proces, w którym poznajemy siebie, swoje lęki i słabości.

Ciepło, ciepło, cieplej...
Pomysł, żeby opowiedzieć tę historię z perspektywy psa, jest strzałem w dziesiątkę. Rozmyślania Kosmo są przezabawne, błyskotliwe, urocze i przyznam, że po lekturze, patrząc na mojego zwierzaka, zaczęłam się zastanawiać, co też oznacza to dziwne spojrzenie. Myśli, że zwariowałam? A może mówi, żebym w końcu odłożyła książkę i już się położyła obok?

"Ja, Kosmo" to przepełniona ciepłem opowieść, która pokazuje, że pies to nie tylko najlepszy przyjaciel, ale pełnoprawny członek rodziny, który obdarza bezgraniczną miłością i zaufaniem. Autorka nie unika jednak również tych "kłopotliwych" sytuacji związanych z posiadaniem zwierzaka. Pokazuje, że to słodki obowiązek i trzeba być przygotowanym, że pies coś zniszczy, zsiusia się, czy podtruje się potajemnie zjedzoną starą parówką.

W czasach, gdy co rusz słyszymy o porzucanych i krzywdzonych zwierzętach, warto odbyć tę lekcję odpowiedzialności i empatii, a przy okazji poznać poruszającą i zabawną historię Maxa i Kosmo. Z książki Sorosiak wybrzmiewa jeszcze jedna nauka, szczególnie dla rodziców – zmiany są naturalną częścią naszego życia, zdarza się, że związki się rozpadają, jednak nie możemy zapominać w takich sytuacjach o dzieciach, które widzą, słyszą i czują więcej, niż nam się wydaje. Zapamiętajcie, że "inaczej" nie musi od razu oznaczać "gorzej".

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Wilgą.