Dziennikarska Tablica Seksistów reakcją na niechlubny wywiad Vivy. Artystki przerywają milczenie

Katarzyna Chudzik
– Czy lubi pani seks? – spytał na wstępie Roman Praszyński młodą aktorkę podczas wywiadu promującego film "365 dni". Mogło być gorzej? Było. Na tyle źle, że sprawa poniżającej rozmowy dziennikarza "Vivy!" odbiła się w środę echem szerszym od Amazonki. Kry popękały, rzeka wylała i coraz to kolejne polskie artystki zaczynają głośno mówić o tym, jak przez lata bywały traktowane przez dziennikarzy.
Wcześniej powstała już podobna lista. Dotyczyła poetów Unsplash.com/Maja Staśko
Wywiad z odtwórczynią głównej roli w filmie "365 dni"
Niechlubnej rozmowy z Anną Marią Sieklucką nie znajdziecie już w sieci, dziennikarz po chajzerowsku "przeprosił urażonych", gazeta usunęła rozmowę ze strony. Tu jednak przeczytacie 8 najgorszych pytań, które w niej padły.

Niedoświadczona 27-letnia aktorka podjęła się wyzwania zagrania w produkcji wyczekiwanej przez co najmniej setki tysięcy Polek, ale w rozmowie została potraktowana jak prostytutka, która swojej pracy powinna się wstydzić. Jak niezbyt lotna pańcia, która winna jest czytelnikom wynurzenia o swoim życiu seksualnym i ewentualnie zażywanych narkotykach. Bo film jest o seksie, więc jak inaczej?


Dość powiedzieć, że sama w wywiadzie przyznała, iż na planie czuła się bardziej komfortowo niż podczas przeprowadzanej właśnie rozmowy. Autoryzowała jednak wywiad, uznając wspólnie z producentką filmu, że "skoro dziennikarz ma odwagę, by tak rozmawiać z kobietą, to aktorka zbierze w sobie odwagę i ten wywiad autoryzuje". – Jeśli ta rozmowa może przyczynić się do tego, żeby po raz kolejny zwrócić uwagę na to, że seksizm w Polsce wciąż ma się dobrze, to niech ten wywiad temu służy – powiedziała producentka Ewa Lewandowska w rozmowie z portalem Ofeminin.

I służy, iskra poszła.

Nie pierwsza i już nie ostatnia
O podobnych doświadczeniach – m.in. z tym samym człowiekiem – opowiedziała Paulina Młynarska.
Paulina Młynarska

Też byłam kiedyś aktorką i zagrałam w erotycznym filmie, co w głowach wielu znaczyło tyle, że właściwie jestem dziwką. A dziwki nie można zranić, ani postawić w niezręcznej sytuacji wypytując o seks. Tak jak nie można zgwałcić prostytutki, hłe, hłe

Paulina Młynarska

Oczekuje się ode mnie, że się wytłumaczę z mojego życia seksualnego. Że opowiem na łamach, jak je sobie organizuję. Kiedy stawiam granicę, próbuje się ją forsować frazeologicznym wytrychem, który zamyka się w zdaniu: "Jak sobie radzisz z potrzebą bliskości?”. To już lepiej zapytać wprost: "Jesteś oziębła, czy rozwiązła?". Swoją drogą, ciekawa jestem, czy gdybym miała 80 lat, albo gdybym była poważnie oszpecona też pytano by mnie o te rzeczy? Stawiam dobre wino, że jednak nie.

Opowiedziała też Gosia Baczyńska.
Gosia Baczyńska

Na marginesie R.P. kiedyś też ze mną przeprowadzał wywiad i doprowadził mnie do płaczu, tylko że wtedy naczelna zainterweniowała

I Joanna Jędrusik, autorka książki "50 twarzy Tindera", która z Romanem Praszyńskim rozmawiała już po jego przeprosinach i usunięciu głośnego wywiadu, czyli w środę wieczorem.
Joanna Jędrusik

Drążył kwestie mojego doświadczenia seksualnego, tego, czego się w sferze seksualnej nauczyłam – bardzo interesowały go szczegóły, dopytywał jakich nowych rzeczy – czy tego, jakie są moje granice w BDSM(...) Jakby pytań było mało, Pan Dziennikarz w pewnym momencie – patrząc mi w dekolt – powiedział, że "patrzy mi na serce". Jeśli bezczelne gapienie się na piersi i dawanie do zrozumienia "gapię się bo można, co mi zrobisz" nie jest przegięciem, to nie wiem co jest.

Większość z tych wywiadów się nie ukazała. Również ten z Borysem Szycem, który pod "przeprosinowym" postem Praszyńskiego przyznał, iż w podobnym tonie ten sam dziennikarz rozpoczął niegdyś rozmowę z nim.
Facebook.com
W tym świetle trudno się dziwić czwartkowej decyzji zarządu Edipresse Polska o zakończeniu współpracy z dziennikarzem i "podjęciu stosownych kroków w stosunku do osób odpowiedzialnych za publikację wywiadu".

Dziennikarska Tablica Seksistów
Iskra już była, czas na równy płomień. Zaczął się od instagramowego posta aktywistki Mai Staśko, która stworzyła symboliczną "Dziennikarską Tablicę Seksistów".

– Koniec z przyzwoleniem na seksistowskie wypowiedzi w przestrzeni publicznej. Dziennikarze kształtują opinię publiczną – swoimi wypowiedziami tworzą świat, w którym kobiety nie mogą czuć się bezpiecznie. Nie zgadzamy się na taki świat. Solidarnie z Anną Marią Sieklucką i z każdą osobą, która doświadczyła seksistowskich uwag i komentarzy – napisała, zachęcając do dopisywania pod postem konkretnych nazwisk z uzasadnieniem. Lista na bieżąco jest aktualizowana.

"Biorę odpowiedzialność za swoje słowa"
Do jej rosnącej popularności przyczyniła się – błyskawicznie opublikowawszy ją na Instagramie, który śledzi 128 tys. osób – Karolina Korwin-Piotrowska. Złośliwi mogliby uznać z satysfakcją, że obróciło się to przeciwko niej, bo pod Dziennikarską Tablicą Seksistów to właśnie jej nazwisko pojawia się teraz najczęściej.

Złośliwi jednak racji w tym sporze nie mają, co udowadnia swoimi słowami sama zainteresowana. – Nie będę udawała, że pewnych rzeczy w życiu nie powiedziałam, biorę odpowiedzialność za swoje słowa. Jeśli pojawię się na Dziennikarskiej Tablicy Seksistów, to trudno, może dzięki temu inni zmądrzeją, tak jak ja zmądrzałam – mówi mi Karolina Korwin-Piotrowska.

Przyznała, że ocenianie "na podstawie cycków" wydawało jej się kiedyś normalne; w latach 90. seks sprzedawał się wszędzie. – Pamiętam mój wywiad z Renatą Dancewicz, na którą po roli w “Pułkowniku Kwiatkowskim” wszyscy patrzyli wówczas przez pryzmat biustu. Ona mi uświadomiła, jakie to jest krzywdzące, wtedy po raz pierwszy zadzwoniło mi coś w głowie, zrobiło mi się strasznie wstyd. Mój ówczesny chłopak przyznał jej rację, powiedział, że ocenianie przez pryzmat biustu uwłacza kobiecie – tak jak ocenianie mężczyzny przez pryzmat przyrodzenia. Potem wielokrotnie byłam świadkiem podobnych sytuacji, sama też byłam traktowana w seksistowski sposób.

Jesteśmy oceniane, szantażowane, musimy siedzieć cicho i znosić upokorzenia, "bo kontrakty". Teraz – po wywiadzie z Anną Marią Sieklucką – te historie się mnożą, ciągle pojawiają się nowe. Kobiety przestały się bać oceny. To się zbierało od lat, teraz szambo wylało. Może coś się wreszcie zmieni – mówi.

Lepsza wersja siebie?
Finalnie jej nazwisko rzeczywiście wylądowało na liście. To udowadnia sceptykom (najczęściej, o dziwo, mężczyznom), że nie ma równych i równiejszych, że seksistowskie komentarze nie są wygłaszane tylko przez mężczyzn ani tylko w stosunku do kobiet.

I że każdy może zmienić poglądy, wytrenować empatię i przestać uwłaczać innym. Gros osób przyjmuje przecież patetyczne hasło "codziennie bądź lepszą wersją siebie" jako swoje. Dlaczego więc nie w tym temacie? Zajmijmy się teraz sobą – nie cudzymi zamierzchłościami (jeśli zmiana postawy jest zauważalna) i nie cudzymi majtkami.