Jedyna droga do cywilizacji wiedzie przez las. "Obiecywano, że nie będziemy gorsi"

Sandra Skorupa
Jeszcze 5 lat temu Jany były spokojną wsią licząca ok. 500 mieszkańców. Ludzie mogli dojeżdżać do miasta, a szczególnie ważne było to w weekendy dla dzieci. Te wówczas w centrum mogły korzystać z oferty kulturalnej i sportowej miejskich ośrodków. Gazeta Wyborcza relacjonuje, że teraz, gdy Jany stały się dzielnicą Zielonej Góry, mieszkańców na weekendy odcięto od świata.
Brak komunikacji miejskiej, a jedyna droga do cywilizacji wiedzie przez las Fot. Jakub Włodek / Agencja Gazeta
MZK zrobiło z dzieci więźniów
Jest XXI wiek i wydawać by się mogło, że zrobienie zakupów w sobotę, pójście do kina, muzeum czy restauracji nie powinno stanowić żadnego problemu. A jednak… Jest w Polsce miejsce, które w każdy weekend zostaje odcięte od świata. W Janach zlikwidowano autobusy MZK, które niegdyś dowoziły mieszkańców do centrum.

— Dziś moje dziecko siedzi w weekendy zamknięte w domu, bo skasowano wszystkie kursy MZK. By dojechać na basen, musi iść do najbliższego przystanku cztery kilometry przez las – opowiada Gazecie Wyborczej mieszkanka Janów.


Jesteśmy gorsi od reszty miasta
Problem nie dotyczy tylko dzieci, ale również dorosłych. Poza tym, że na weekendy lokatorzy nie mają dostępu do sklepu i atrakcji, to również do tak ważnych miejsc, jak apteka czy pogotowie. Żeby się tam dostać, trzeba zamówić taksówkę. Kurs w dwie strony kosztuje ok. 120 zł. Taka kwota potrafi zrujnować tamtejszym rodzinom domowy budżet.

— Dlaczego moje dziecko ma być gorsze od dzieci, które mieszkają w starych granicach miasta? Tam dzieci nie płacą nic za przejazd miejskim autobusem. W czym moje dziecko jest gorsze? Moja córka ostatnio nie mogła pójść na urodziny do koleżanki. Nie było nas na to po prostu stać — mówi mieszkanka Janów Gazecie Wyborczej.

Oszukani przez prezydenta
Mieszkańcy zaznaczają, że byli zapewniani przez władze miasta, iż dołączenie do Zielonej Góry wyjdzie im na dobre. Mieli być traktowani na równi z innymi dzielnicami. Sprawujący urząd prezydenta miasta od 2006 roku Janusz Kubicki miał obiecać lokatorom z Janów, że nie poczują się gorsi, a autobusy będą kursować normalnie.

Obietnicy nie dotrzymał, a MZK tłumaczy, że powodem ograniczenia połączenia była mała frekwencja podróżujących. Linią miało jeździć jedynie kilka osób, co było nieopłacalne. Mieszkańcy protestują i uważają, że sytuacji można było zapobiec, wysyłając mniejsze autobusy. Poza tym są zdania, że MZK ma służyć, a nie zarabiać na biletach, które kosztują średnio 3 zł.
Źródło: Gazeta Wyborcza