Wszyscy mnie krytykują za to, że nie posłałam syna do przedszkola. Kiedyś pożałują
Dla większości rodziców posłanie dziecka do przedszkola jest życiową koniecznością. Rodzice muszą pracować, dzieci muszą mieć opiekę. Jednak, jak wiadomo, placówki to nie tylko „przechowalnie” dzieci. Chodzi również o rozwój. Są jednak rodzice, którzy wolą zostawić dziecko z babcią lub nianią. Czy taka opieka przygotowuje dziecko do życia tak samo, jak przedszkole? Niektórzy twierdzą, że nawet lepiej.
"Zbliża się wrzesień i znowu słyszę z każdej strony pytania: czy Maks pójdzie do przedszkola? Nie, nie pójdzie! I mam już dość tłumaczenia, dlaczego...
Za każdym razem, kiedy mówię, że mój syn nie chodzi do przedszkola, od razu zaczyna się porównywanie: czy tak samo liczy, jak inne dzieci, czy tak samo rysuje, czy potrafi sam jeść i sam się załatwić. Ponieważ mieszkamy w dużym mieście i wszystkie dzieci wokół chodzą do jakichś placówek, mój Maks obserwowany jest jak jakiś okaz z zoo. Jak przedmiot ryzykownego eksperymentu.
Mój syn codziennie jest z moją mamą i babcią w moim rodzinnym domu. Tak wychowałam się ja i moje siostry – też bez przedszkola. Tak wychowują się dzieci moich sióstr. Nikt dotąd nie czuje się pokrzywdzony, inny albo zacofany. Pierwsze negatywne skutki tej decyzji odczuwamy my – rodzice Maksa – ale tylko i wyłącznie przez reakcje innych rodziców.
Kiedy moja mama potwierdziła to, co było wiadomo od początku – że Maks nie musi iść do przedszkola, a ja mogę normalnie wrócić do pracy, poczułam wielką wdzięczność. Cieszę się, że mój syn codziennie jest z najbliższymi. Że codziennie bawi się z babcią i kuzynami oraz kolegami z podwórka. Mają swój świat, swoje zabawy i wielką swobodę.
Szczerze mówiąc, jak obserwuję inne dzieci, to uważam, że nie mam czego żałować. Wręcz przeciwnie. Taka opieka nad Maksem zaprocentuje w przyszłości tym, że moje dziecko będzie związane z bliskimi. Dla niego dom i rodzina to będą bardzo solidne fundamenty. Będzie miało swoje środowisko, swoją bandę – codziennie i w rodzinie. Nie tylko od 8 do 16.
Nie rozumiem skąd te obawy o rozwój dzieci, które nie chodzą do przedszkola. Czy rodzice myślą, że dzieci w domu to tylko siedzą przed telewizorem? No cóż, każdy sądzi po sobie, więc może oni z własnymi dziećmi w domu po prostu nie potrafią spędzać czasu?
Mój syn mniej choruje niż dzieci przedszkolne. Wbrew obiegowej opinii o uspołecznianiu się dzieci w przedszkolu, Maks potrafi się dzielić zabawkami, bawić z rówieśnikami, nie jest nieśmiały. A znam niejednego przedszkolaka, który w odwiedzinach u gości trzyma się maminej spódnicy, albo wyrywa zazdrośnie zabawki innym dzieciom.
Podobnie jest z umiejętnościami, które musi umieć przedszkolak. Samodzielności w łazience i przy stole Maks nauczył się właściwie sam. Literki, cyferki, poprawne trzymanie kredki – to ćwiczymy razem. Przy okazji fajnie spędzamy razem czas. Czy zatem mam czego żałować? Nie, jestem bardzo zadowolona, że moje dziecko nie chodzi do przedszkola i niech dorośli przestaną mi wmawiać, że powinnam się obawiać!"