"Trudno wyobrazić sobie większy koszmar". Szczere wyznanie matki to lektura obowiązkowa w wakacje

Alicja Cembrowska
To chyba najgorszy sen każdego rodzica – zobaczyć swoje dziecko martwe. Pewna mama, Maribeth Leeson, opisała ku przestrodze, jak w jej przypadku ten sen się spełnił. I przyznaje otwarcie: "To moja wina".
Matka podzieliła się dramatyczną historią z basenu. To apel do wszystkich rodziców Fot. Kamila Pitucha / Agencja Gazeta
Kobieta podzieliła się swoją historią na profilu Her View From Home. Chciałaby, aby jej przykre doświadczenie stało się przestrogą dla innych.

"Był martwy"
– Mój syn utonął 3 dni temu. Jego bezwładne, sine, martwe ciało zostało wyciągnięte z basenu i był to najgorszy koszmar, jaki może sobie wyobrazić matka. Był martwy. Słyszałam krzyki i po minucie uświadomiłam sobie, że to ja krzyczę. Patrzyłam w zwolnionym tempie, jak ludzie rzucili się do jego ciała, gdy kładziono go na betonie, gdy rozpoczęto resuscytację – wspomina Maribeth.

Kobieta pisze, że w jej głowie pojawiło się milion myśli, krzyczała, chociaż nie docierało do niej, co się dzieje. Od razy pomyślała o swoich innych dzieciach: bliźniaku 5-latka, widziała 10-letniego syna, który histerycznie szlocha i 3-letnią córeczkę w różowym kostiumie, która stała zdezorientowana i patrzyła na matkę.


– Jak mam powiedzieć mężowi, że pozwoliłam utonąć naszemu doskonałemu pięcioletniemu synowi? Myślałam, że to musi być sen, jeden z tych snów, z których budzisz się spocony, zadyszany, ponieważ był tak realny. Obudź się! Obudź się! Ale nie, już się obudziłam. Wtedy krzyki były gorsze. To się dzieje. Mój śmieszny, słodki, mały chłopiec z blond włoskami był martwy. Dziecko udało się uratować
Matka opisuje, że w końcu udało jej się odrobinę uspokoić. Patrzyła, jak ratownicy wykonują resuscytację krążeniowo-oddechową. – W tym czasie wyglądał okropnie i doskonale. Patrzyłem, jak woda i wymiociny wylewają się z jego ust, miał spuchnięte oczy, nieobecny wzrok. Wtedy wydarzył się cud! Pojawił się jakiś znak życia, kilka osób jednocześnie wykrzyknęło "mamy go!". Kazali mi do niego mówić.

Dziecko zaczęło kaszleć i płakać. Zostało przewiezione karetką do szpitala. Trzy dni spędziło na oddziale intensywnej terapii. Potem chłopiec mógł wrócić z mamą do domu.

– Dlaczego dzielę się tą historią? Stało się to w basenie pełnym ludzi. Basen pełen DOROSŁYCH. Czytałam tak wiele o dzieciach, które wymykają się rodzicom i wchodzą do basenu i toną. Nigdy nie brałam pod uwagę możliwości, że to spotka moje dziecko. Gdy go zobaczyłam, byłam pewna, że to dziecko kogoś innego. Rozumiem jednak, dlaczego dorośli, którzy byli obok, nie rozpoznali, że tonie. Ja też myślałam, że to wygłupy, zabawa. Dopiero gdy zobaczyłam napis na jego koszulce, wiedziałam, że to on. Zaczęłam krzyczeć, żeby go wyciągnęli z wody. [...] Bałam się o tym opowiedzieć, ale robię to, bo cały czas widzę na basenie rodziców takich, jak ja i dzieci bez opieki i zabezpieczenia.

Matka apeluje do innych rodziców
Kobieta szczerze przyznaje, że to jej zaniedbanie. Że mogła tego uniknąć. Otwarcie mówi: "To moja wina, wiedziałam, że ma tylko 5 lat, ale uznałam, że jest taki zdolny i samodzielny. Poleciłam, żeby bawił się w płytkiej części basenu, a ja w tym czasie zakładałam córce kostium. Przez 5 minut myślałem, że wszystko jest w porządku, bo jestem blisko, wokół jest wielu dorosłych".

Maribeth Leeson przyznaje, że ma sobie za złe, że dopuściła do takiej sytuacji i dlatego chce ostrzec wszystkich rodziców. Przypomina, żeby dużo o tym rozmawiać ze swoimi dziećmi i nigdy nie zostawiać ich bez opieki na basenie. Nawet na kilka minut. Ważna jest również świadomość, jak topią się dzieci – w ciszy, nie walczą, nie rzucają się, nie krzyczą.

Ta sytuacja dała kobiecie do myślenia jeszcze w jednej kwestii: znajomości zasad pierwszej pomocy. –Znam je. Czy mogłam je zastosować w tamtym momencie? Chcę wierzyć, że tak, gdyby nie było kogoś innego, kto to zrobi. Cieszę się jednak, że w pobliżu był ktoś, kto zrobił to lepiej. Gdybym jednak była sama i nie umiała zrobić resuscytacji? Moje dziecko by nie żyło. Uczcie się na moich błędach.