"Nazywano go pedałem, a nawet pedofilem". 12-letni Michał przeprowadza ważny eksperyment
Michał ma 12 lat, właśnie kończy 6. klasę. Stara się w swojej szkole promować tolerancję i różnorodność, choć sam jest białym, heteroseksualnym i cispłciowym Polakiem. Mógłby więc – jak większość jego rówieśników w tym położeniu – cieszyć się swoją ugruntowaną społecznie pozycją, wyglądać jak koledzy i jak oni się zachowywać. Tymczasem radość sprawia mu eksperymentowanie – nie tylko z ubiorem, ale przede wszystkim z reakcjami społecznymi. Wyniki owych eksperymentów nie są jednak zbyt pocieszające.
Ubiera się dość oryginalnie, czym wielu kolegom spędza sen z powiek. – Za każdym razem, kiedy zakłada coś, co może być uznane za odbiegające od normy, ciekaw jest, co tym razem usłyszy od kolegów z klasy. Liczy na to, że wywoła jakąś dyskusję, w której będzie mógł spierać się na argumenty, albo kogoś uświadomić. Niestety najczęściej kończy się wyłącznie na negatywnym wyśmiewaniu – bo gdyby śmiali się z nim, a nie z niego, nie miałby nic przeciwko temu – i ubliżaniu. Ale jego to akurat w żaden sposób nie zraża – opowiada jego mama, Elżbieta.
I tak kolejno: chłopiec nosi długie włosy związane w dwa kucyki ("sprawiają, że mu chłodniej w kark i lubi, kiedy mu się coś majta przy twarzy"), dwie różne skarpetki, lekkie szarawary i pomalowane na czarno paznokcie ("bo robią to jego muzyczni idole i to doskonały atrybut metalheada").
– Najwięcej przykrych słów Michał usłyszał, kiedy poszedł do szkoły z pomalowanymi na czarno paznokciami. Oczywiście nauczyciele zwrócili mu uwagę, że nie wolno, więc to był tylko jeden dzień. Nazywano go dziewczynką, pedałem a nawet pedofilem! To ostatnie świadczy o tym, że nastolatki używają słów, których znaczenia nie rozumieją – opowiada Elżbieta.
"Walczę o lepszy świat"
Usłyszał też, że jest gejem albo przygotowuje się do zmiany płci. To nieprawda; jest zarówno cispłciowym, jak i heteroseksualnym dzieckiem. Do jego rówieśników jednak nie docierają żadne argumenty. Przeciwnie – próbują wymóc na nim, żeby ubierał się tak, jak im się podoba. Bo teraz wygląda "beznadziejnie".
– Ostatnio znajomy najpierw nazwał go pedałem, następnie sam zadeklarował się triumfalnie jako homofob. Kiedyś to była jednak siara być homofobem, teraz powód do dumy. Słowa, które słyszy w takich sytuacjach Michał, są mało wyszukane i mało oryginalne. Brakuje tym dzieciakom argumentów – ocenia mama 12-latka.
Jej syn to zauważa. Gdy kolega nazwał kogoś pedałem, Michał pytał go, czy w ogóle wie, co to znaczy. Tłumaczył, że to w ogóle nie nadaje się na wyzwisko, bo przecież to żaden wstyd być gejem. Sam nie przejmuje się obelgami kierowanymi w jego stronę, nie rozpatruje ich jako czegoś, co bezpośrednio go dotyczy. Zastanawia się jednak nad motywacją obrażających go osób i nad tym, dlaczego nie lubią, gdy ktoś wygląda inaczej.
"Nie warto biec ślepo za stadem"
– Ma ogromną satysfakcję, gdy uda mu się kogoś przekonać do tego, że tolerancja jest spoko, że każdy może być inny, każdy może być, jaki chce. I że nie warto biec ślepo za stadem, bo to nie jest ciekawa droga. Powiedział mi, że nie wymaga, żeby ludzie wspierali tych "innych", ale fajnie byłoby, żeby po prostu nie hejtowali. Bo tolerancja to według niego klucz do lepszego świata – mówi Elżbieta. Jej syn wie, że różnorodność jest fajna, bo jego rodzice mają wielu znajomych wśród muzyków, jeżdżą razem na koncerty i sporo rozmawiają. Widzi więc, jak bardzo ludzie się między sobą różnią i jak trudno jest ich szufladkować.
Dlatego chce szerzyć tę myśl w szkole. – Cieszy mnie wrażliwość obu synów na kwestie społeczne, ich niezgoda na dyskryminowanie różnych mniejszości i świadomość, że drugi człowiek ma uczucia, a hejt rani.
Swoją drogą, to co robi Michał, to arcyciekawy eksperyment społeczny i w sumie mu się nie dziwię, że z pasją prowokuje i obserwuje efekty. Natomiast wiem, że gdyby miał inną konstrukcję psychiczną, codzienność w szkole, w której nie lubi się odstępstw od szablonu, zwyczajnie by go zniszczyła. Jak niszczy wielu młodych ludzi – kwituje pani Elżbieta.
Ma rację. Aż 70 proc. nastolatków LGBT+ miewa myśli samobójcze. Ci, których seksualność uznawana jest za "normalną" (!), ale "sprawiają wrażenie, jakby było jednak z nimi coś nie tak" też łatwo nie mają. Oni jednak przynajmniej mogą odpuścić – w przeciwieństwie do osób nieheteronormatywnych. Tylko jaki jest sens życia w cieniu i strachu przed oceną tych, którzy nie wiedzą, czym różni się homoseksualizm od pedofilii?