Uzbrojeni po zęby 12-latkowie? Warszawska Straż Miejska otrzymała nietypowe zgłoszenie

Ewa Bukowiecka-Janik
Warszawscy strażnicy miejscy otrzymali nietypowe zgłoszenie. Usłyszeli, że po dachu byłego hotelu Legia biegają młodzi ludzie z bronią. Strażnicy interweniowali natychmiast. Okazało się, że "przestępcy" to dzieci, a ich "broń" to... zabawki. Mimo to w zgłoszeniu nie było ani grama przesady.
Warszawscy funkcjonariusze zatrzymali 12-latków z "bronią" fot. 123rf
Kiedy straż miejska dotarła na miejsce na ulicę Waldorffa w Warszawie, na dachu starego hotelu nikogo nie było. Funkcjonariusze zaczęli przeszukiwać okolicę. Wówczas w pobliskich zaroślach znaleźli grupę 12-latków.

Zdaniem strażników, pistolet i karabin wyglądały bardzo realistycznie. Były to wierne repliki broni o wymiarach odpowiadających oryginałom – replika karabinu była niewiele mniejsza niż jej właściciel. Zabawki strzelały plastikowymi kulkami.

Co ciekawe, nieletni właściciel "broni" dostał zabawki w prezencie i zabrał je na dwór, by pochwalić się przed kolegami. Gdy strażnicy zadzwonili do rodziców chłopca, by odebrali go z miejsca "zabaw", okazało się, że nie ma takiej możliwości. Funkcjonariusze odwieźli chłopców do domów. Gdyby dzieci przemaszerowały ulicami z replikami broni, mogłyby wzbudzić niemałą sensację.


Zabawy z bronią – tak czy nie?
Czy jest różnica między zabawą zwykłymi zabawkami a zabawą replikami broni, które budzą postrach wśród przechodniów? Czy kolorowe pistolety na wodę to mniejsze zło niż karabin, który dopiero po dokładnym przyjrzeniu się okazuje się zabawką?

Zabawa w strzelankę ma swoje plusy. Daje upust energii, uczy komunikacji i zabawy w grupie. Dla chłopców jest szczególnie atrakcyjna i nie ma w tym nic dziwnego. Jednak warto obserwować jaki charakter mają tego typu rozrywki, ponieważ może okazać się, że zabawa eskaluje agresję.

– Oczywiście to ważne, by dziecko uczyło się wyrażać nie tylko pozytywne, ale również negatywne emocje, dawać im ujście, ale niekoniecznie w formie zabawy, w której chodzi o unicestwienie drugiej osoby czy zwierzęcia. Strzelanie do siebie jest brutalne i choć zabawkowy pistolet w rękach kilkulatka wygląda niewinnie, to jednak w jakiś sposób rodzic, pozwalając na taką zabawę, daje dziecku zielone światło na zachowania agresywne i przemocowe. Dzieci szybko uczą się, że skoro rodzic zezwala na agresywne zachowania, to one są w porządku i że można w taki sposób przeżywać złość, a nawet śmiać się i bawić zabijaniem – mówiła psycholog Katarzyna Kucewicz w rozmowie z MamaDu.

Warto, by rodzice mieli na uwadze, że w ciągu ostatnich kilku dekad o aktach przemocy ze strony dzieci słyszy się znacznie częściej. Oswajanie dziecka z wierną repliką broni w wieku 12 lat to krok zdecydowanie odważniejszy niż używanie plastikowych pistoletów w Śmigus Dyngus.

– Rodzice często argumentują, że kupują taką zabawkę dla świętego spokoju, żeby dziecko nie czuło się gorsze, gdy inne dzieci mają. Taka postawa moim zdaniem sugeruje, że mamy z dzieckiem skomplikowaną komunikację. Rodzice, którzy nie umieją odmówić dziecku kupienia pistoletu, powinni przemyśleć, czy potrafią w relacji z dzieckiem zachować zdrowe granice, czy nie są zbyt ulegli – radzi Katarzyna Kucewicz i apeluje, by zostawić pistolety dorosłym.

Zwłaszcza te, które wyglądają zupełnie jak prawdziwe. Ta zabawa mogła naprawdę skończyć się śmiercią – widok dzieci z bronią bez wątpienia jest śmiertelnie przerażający.
Źródło: informacja o zdarzeniu w Warszawie pochodzi z portalu ochrona24.info