11-letni Kuba poznał w sieci Pawła chorego na raka. Mamę zaniepokoiła prośba nowego kolegi

Alicja Cembrowska
11-letni Kuba powiedział swojej mamie, że poznał w sieci Pawła. Nowy kolega miał być jego równolatkiem chorym na raka. Z początku nic nie wzbudzało podejrzeń rodziców chłopca, mama cieszyła się nawet, że jej dziecko jest takie empatyczne...
Pedofil rozmawiał z 11-latkiem. Podawał się za chorego na raka Pawła Prawo autorskie: lupigisella / 123RF Zdjęcie Seryjne
Od lat specjaliści alarmują, żeby rozmawiać z dziećmi, uprzedzać je, że świat wirtualny rządzi się swoimi prawami, łatwo stracić czujność i naiwnie uwierzyć nowo poznanej osobie. Wykorzystują to pedofile, naciągacze, oszuści. Nieraz rodzice mają wątpliwości czy sprawdzenie, co dziecko robi w internecie, o czym i z kim pisze na komunikatorach, nie jest naruszeniem jego prywatności.

Magdalena, mama 11-letniego Kuby przekonała się, jak ważne jest dopytywanie swojego dziecka, z kim się komunikuje i jak spędza czas w sieci. Opowiedziała o tym w reportażu programu "UWAGA TVN". Jej syn poznał Pawła na początku grudnia. Nowy kolega miał chorować na raka i również mieć 11 lat. "Chłopcy" poznali się w sieci
– Stwierdziłam, że to chyba dobry pomysł, żeby syn pisał z chłopcem, który prawdopodobnie potrzebuje wsparcia. Przez trzy dni nic nie wzbudzało moich podejrzeń – opowiada w programie Magdalena. Czerwona lampka zapaliła się jej, gdy syn zapytał, czy ma jakiejś rajstopy i może mu je dać. Gdy dopytywała, dowiedziała się, że to chory na raka Paweł poprosił go o zdjęcie w rajstopach.


Mama postanowiła przeczytać rozmowy jej syna z poznanym w sieci "chłopcem". Szybko zorientowała się, że "11-letni Paweł" jest osobą dorosłą. W pierwszym odruchu kobieta kazała dziecku usunąć profil, potem jednak postanowiła kontynuować znajomość i odkryć, kto jest po drugiej stronie.

Sprawą zajęła się policja
W tym celu Magdalena poinformowała o sprawie policyjny wydział do walki z przestępczością internetową. – Ze strony pedofila zaczęła się eskalacja próśb. Prosił mojego syna, żeby robił zdjęcia w rajstopach, zaczął nazywać go braciszkiem, aniołkiem i sam zaczął przysyłać zdjęcia nóg dzieci w rajstopach. Był moment, kiedy kazał Kubie zrobić zdjęcie w majtkach.

Mama chłopca dodaje, że dorosły mężczyzna próbował manipulować jej dzieckiem, obrażał się, wpływał na psychikę, próbował osaczyć, pisał: "Chcesz, żebym się źle czuł? Chcesz, żebym miał gorączkę przez ciebie?". – Najpierw prosił o zdjęcia w rajstopach, potem w bieliźnie, a na końcu była masturbacja i linki do filmików porno. Dla mnie to było przerażające.

Okazało się, że zdjęcie "Pawła" przedstawia tak naprawdę śmiertelnie chorego Karola, którego rodzina prosiła o wsparcie finansowe na jednej ze stron. Odkryła to mama Kuby po wpisaniu w wyszukiwarkę "dziecko z rakiem". Czy istnieje prawdopodobieństwo, że 11-latek spotkałby się z rzekomym równolatkiem? Mama chłopca twierdzi, że tak, chociaż nie ma pewności. – Mam symptomy, które mogłyby o tym świadczyć. Na przykład pewne obiecanki, że jakby się rozebrał, to czekać miała niespodzianka, albo buzi w realu.

"Problem leży po stronie ludzi, czy procedur?"
Policjantom udało się namierzyć 34-letniego mężczyznę z Olsztyna. W połowie stycznia zabezpieczono w jego mieszkaniu telefon i komputer, jednak go nie zatrzymano i nie postawiono zarzutów. Magdalena mówi, że "była załamana", że w polskim prawie są przepisy, które pozwalają "bezkarnie chodzić takim zaburzonym ludziom".

Prokuratura z Koszalina potrzebowała miesiąca, żeby zabezpieczyć laptop i telefon. Ekspertyza ma powstać do końca kwietnia. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, Ryszard Gąsiorowski tłumaczył reporterowi "UWAGI", że procedury są jednakowe w całym kraju, więc zbieranie materiału dowodowego i prowadzenie tej konkretnej sprawy nie jest autorskim pomysłem.

34-latek nadal przebywa na wolności. Nadal nie postawiono mu zarzutu popełnienia przestępstwa. Mirosław, ojciec 11-latka w reportażu dodaje, że jako rodzice spotkali się z mężczyzną, który pisał do ich syna. Ten stwierdził, że nic nie wie o sprawie. – Nie wiemy, czy problem leży po stronie ludzi, czy procedur, które ograniczają tych ludzi. Ale ewidentnie coś nie gra. Coś nie działa tak, jak powinno działać – dodaje Mirosław.
Źródło: uwaga.tvn.pl