Nauczyciele okrzyknęli go Judaszem. Marcin Korczyc o tym, dlaczego strajk powinien się skończyć

Ewa Bukowiecka-Janik
Drugi dzień strajku nauczycieli upływa pod znakiem wewnętrznego rozłamu. Marcin Korczyc, nauczyciel, który nieoficjalnie został twarzą protestu ze względu na swój udział w grupie "Ja, nauczyciel", wystąpił w telewizji i ogłosił, że może zawiesić strajk. W środowisku nauczycieli został wyklęty. W rozmowie z MamaDu tłumaczy, ile zmienia zawieszenie strajku na czas egzaminów, kim są nauczyciele, którzy najgłośniej krzyczą i jakie nastroje panują wśród strajkujących belfrów.
Nauczyciele nazwali go Judaszem. Marcin Korczyc tłumaczy, jak strajk powinien się skończyć archiwum prywatne
8 kwietnia Marcin Korczyc i Karolina Elbanowska byli gośćmi w programie TVN24. Kilka słów i postawa nauczyciela wzburzyła szeregi strajkujących. Czy zawieszenie strajku na czas testów to zdrada? Czy strajk wciąż ma sens i o co tak naprawdę walczą nauczyciele? Zapytaliśmy Marcina Korczyca.

Nieźle się Panu obrywa. "Kto zdradził raz, będzie zdradzał zawsze", "Judasz", "zero honoru i przyzwoitości"...

Spokojnie, kanalizujemy to powoli. Myślę, że te emocje ucichną za dwa dni.

No tak, ale widzę, że pojawiła się na grupie “Ja, nauczyciel” sonda z pytaniem, czy zawieszanie strajku na czas egzaminów to złamanie strajku i znakomita większość nauczycieli odpowiada, że tak.


I grupa ma do takiej ankiety prawo. Trudno się wypowiadać w imieniu oddolnego ruchu organizowanego w internecie. W krótkim czasie musieliśmy zorganizować regularne biuro prasowe. Żeby było jasne: wypowiadałem się wczoraj w tej sprawie we własnym imieniu i podkreśliłem to przynajmniej kilka razy. Mówiłem o sobie i o swojej szkole. U każdego z członków tej grupy sytuacja jest inna. Katechetów też będziemy hejtować? Niech każdy robi swoje.

Przygotowywałem się, że ludzie będą mnie traktować jak lidera, ale tak rozsądnie oceniając, przecież nie mogę wisieć na emocjach 35 tysięcy ludzi. Zadziałała magia szkiełka. Wybiło się jedno zdanie i podporządkowano pod to masę wątków.

W naszej szkole dyrektor skutecznie zorganizował egzaminy niezależnie ode mnie. Zgłosiłem swoją gotowość na egzaminy klas ósmych, na którym rządowi najbardziej przecież zależy, ale na dzień dzisiejszy jest tak, że podpisałem oświadczenie, że nie usiądę do egzaminów. I jutro zrobię to samo. Komunikat w TV był do polityków. A konkretnie do Beaty Szydło. Nie do nauczycieli.

I co miał na celu ten komunikat?

Uważam, że do środy powinna zacząć z nami poważnie rozmawiać. Z nami, czyli z reprezentującymi nas związkami. To był sygnał, że jesteśmy wszyscy gotowi. Bo o to chodzi, by wyjść z emocji i coś ustalić. Strajk trwa, konsekwentnie.

Jednak nauczyciele rozumieją to inaczej. Obwiniają pana o wszystko, co najgorsze – że przez takich jak pan nauczyciele źle zarabiają, że nie szanuje pan siebie i innych. Czują się oszukani i zdradzeni.

Wie pani, dlaczego mi się tak oberwało? Nauczyciele wiedzą, że mają tylko jedną atomową broń – od jutra do matur. Sławomir Broniarz specjalnie ustalił datę strajku tak, by było blisko do egzaminów i sami mu to doradzaliśmy jako ruchy oddolne.

Jednak nauczyciele twierdzą, że sabotuje pan ideę strajku, waszą wspólną nauczycielską misję.

Misją jest zmieniać szkołę. Obok strajku trwają Narady Obywatelskie o Edukacji, które mają stworzyć projekt pozytywny. Coś, o co tak naprawdę chodzi w walce o polską szkołę. Idea NOoE otrzymała wielkie wsparcie poważnych organizacji i partnerów. Ja Nauczyciel zaprasza WSZYSTKICH na pokład, niezależnie od poglądów czy opcji politycznej. Naradzają się z nimi zarówno wielkie organizacje, jak i studenci i wykładowcy na uniwersytetach, strajkujących nauczyciele i nauczycielki, rodzice przy kawie, samorządy. Wnioski z Narad "Ja Nauczyciel" zbierze i opracuje w formie spójnego planu, mapy dla edukacji. Przedstawi je politykom pod koniec wakacji. Można włączyć się w każdej chwili: przygotować własną Naradę lub dołączyć się do już zorganizowanej. Wszelkie potrzebne informacje znajdą Państwo na www.naradaobywatelska.pl.

Mówi Pan jednak, że zbyt mała grupa nauczycieli chce się zaangażować w cokolwiek poza strajkiem.

Bo potrzebny jest wysiłek, zaangażowanie, a część z nas jest skoncentrowana wyłącznie na generowaniu miliardów lajków i na kumulowaniu tej frustracji do wewnątrz. Co więcej, niektórzy są w tym agresywni. Przez noc od wczoraj dostałem sześć gróźb karalnych. I to są nauczyciele. Chciałaby pani, aby tacy nauczyciele uczyli pani dzieci? Ja nie. Są skrajnie sfrustrowani, dlatego strajk będzie trwał tak długo, aż Beata Szydło zrozumie, że pieniądze muszą się znaleźć. I ja wiem, że ona to już rozumie. Tylko rząd nie chce nam dać oczekiwanych podwyżek, bo założył, że uda się nauczycieli rozpędzić innymi metodami.

A uda się?

A po co z nami flirtują? Mówią: idźcie do egzaminów. Więc odpowiadam: dobrze, pójdziemy, rozważymy to, ale musicie rozmawiać ze Sławomirem Broniarzem. On ma mandat nas wszystkich. Nie uda się. Wszyscy są zdeterminowani.

Po wczorajszym wystąpieniu w telewizji oberwało się też panu za to, że zgadzał się pan z panią Elbanowską.

Myślę, że Pani Karolina także nie spodziewała się takiej jatki. Miałem swój cel – chciałem opowiedzieć o NOoE. Kiedy ona o tym usłyszała, nagle okazało się, że jest miło i można rozmawiać, mimo różnic. Ja się z nią generalnie nie zgadzam i powiedziałem jej o tym wprost, ale uważam, że swoje trzeba mówić, swoje trzeba robić i trzeba rozmawiać normalnie, a nie się łupać jak politycy.

No tak, tylko czy normalnym rozmawianiem coś się da zmienić? Daję prawą rękę, że znakomita większość Polaków uważa, że nie. Zresztą potwierdzają to liczne próby dialogu z MEN...

I dlatego trwa strajk. Porozumienie, które zaproponowali, jest do niczego, dla mnie, dla nauczycieli ono jest nieważne. Jednak mimo to, w tym porozumieniu, są punkty, które są odejściem od reformy Anny Zalewskiej. Dla nas to jest sygnał, że możemy rozmawiać dalej.

Jeśli chodzi o podwyżki, to liczby też już prawie się zgadzają, ale rząd musi zrozumieć – nauczyciele muszą dostać po 1000 zł. Równo. Bez dzielenia, bez jątrzenia. To musi być załatwione, bo z frustracji, która jest teraz trzeba wyjść. To będzie pierwszy krok, a póki co emocje rosną.

To też trzeba zrozumieć: zarabiają mało i są zagonieni.

No tak, ale ich sytuacja się nie polepszy, jak w szkole się nie polepszy, a w szkole się nie polepszy, jeśli oni nadal będą skupieni tylko na emocjach. Dlatego tak ważne jest NOoE.

Ale skoro już wiemy, że to inicjatywa, do której trudno przekonać tysiące nauczycieli, to co – podsumowując – powie pan tym, którzy uważają, że zawieszenie strajku równa się koniec strajku i traktują pana jak zdrajcę, bo egzaminy były jedyną kartą przetargową?

Przekonaliśmy w siedemdziesięciu lokalizacjach i wierzę, że kolejne kilkadziesiąt jest całkiem realne. Mamy inną kartę: postawmy wszystkim uczniom na koniec roku same piątki i szóstki. I niech rząd płaci te wszystkie stypendia. Myśmy to już policzyli na spokojnie. To jest prawdziwa bomba z wykrzyknikiem.

A co z egzaminami?

Nauczyciele przywiązują do nich ogromną wagę, bo wydaje im się, że od tego egzaminu coś zależy. A wystarczy wszystkim wystawić świadectwo z paskiem i też będzie zagłada systemu. Tylko pozytywna. Politycy czczą egzamin 8-klasisty, bo to jest pierwszy owoc reformy edukacji. To jest dziecko PiS-u. Oni stworzyli tą 8-klasę, jeśli egzaminu nie będzie, to ile znaczy reforma? Nic. Czy dzieci potrzebują tego egzaminu?

Niektórzy nauczyciele piszą, że chaos to jeden z celów strajku.

Wielu nauczycielom o ten chaos właśnie chodzi, ale zapominają o tym, że rodzice pierwszego, drugiego dnia strajku są zachwyceni naszą postawą. Dzwonią, gratulują, wspierają, trzymają kciuki. Mówią: brawo, walczcie! Ale za sekundę pada drugie pytanie: no dobra, ale ile to jeszcze potrwa?

No tak. Ideały kontra rzeczywistość.

Dokładnie. Rodzice za tydzień będą wkurzeni. A za dwa zaczną się nam przyglądać. I rząd na to liczy: że opinia publiczna i rodzice odwrócą się od strajku i od nas, nauczycieli.

Mówi pan o rodzicach. A co o odwołaniu egzaminów myślą dzieci?

Chłopcy się cieszą, dziewczyny trochę się denerwują. Tylko po co to robić młodym? Czy oni w tym wieku potrzebują takiej przygody? W tym skumulowanym roczniku, w którym i tak mają arcytrudno.

To, co zrobić, by rozmawiać?

Zacząć rozmawiać. Jesteśmy na boisku polityków, a chcemy rozmawiać o edukacji. To jest trudne. Dla mnie strajk już mógłby się skończyć. Ja walczę, żeby rozmawiać. Ja chcę lepszej szkoły. Chciałbym usiąść do stołu z Beatą Szydło, z rodzicami, z maturzystami, na spokojnie. Jestem pewien, że po dwóch, trzech takich sesjach, mielibyśmy nasze wymarzone zmiany w kieszeni, a Premier Szydło byłaby wyborną kandydatką na ministra edukacji.