Boczarska, Chyra i Żulczyk nie mają wątpliwości, co powinien zrobić rząd. Oto, co celebryci mówią o nauczycielach

Katarzyna Chudzik
Strajk nauczycieli wzbudza emocje zarówno wśród ludzi szarych, jak i tych, którzy wydają nam się barwniejsi, choć tak naprawdę są tylko popularni. I choć zawsze znajdą się tacy, którzy będą mówić, że bycie znanym nie nadaje z automatu wiedzy i monopolu na prawdę, nie da się nie dostrzec, że rozmaici celebryci mają na swoich fanów wpływ większy niż miałkie telewizyjno-internetowe przepychanki ekspertów i (albo: a zwłaszcza) polityków.
Magda Mołek wspiera nauczycieli. Nie ona jedna! Instagram.com
Dlatego to, że zabierają głos w sprawach istotnych, jest dla świadomości społecznej na wagę złota. Mądrze w sprawie strajku wypowiedziało się mnóstwo osób ze świata artystyczno-ściankowego, ale wpisem, który do tej pory wzbudził najwięcej kontrowersji, był post Anji Rubik, która zdradziła, iż jej siostra jest nauczycielką. Modelka tłumaczyła swoim odbiorcom (w liczbie miliona!), że owszem – strajk jest dla wielu rodziców chwilowym utrudnieniem – ale w perspektywie długofalowej wywrze pozytywny wpływ na dzieci. W końcu nauczyciele są odpowiedzialni za przyszłe pokolenia, a oczekiwanie od nich wykarmienia własnych dzieci pasją do nauczenia sprawi, że będą (i często są) sfrustrowani. Należy im się godne życie.


To, ile osób się z nią nie zgodziło, jest wręcz szokujące. Argumenty internautów, którzy twierdzą, iż w swoim życiu nie poznali ani jednego dobrego nauczyciela (więc jako cała grupa zawodowa nie zasługują na nic dobrego), można nazwać rynsztokowymi. Część dodatkowo uważała, że Anja chce "uderzyć w rząd, bo go nie lubi".

Murem za modelką stanęła Kinga Rusin, która choć na własnym Instagramie nie wypowiedziała się na temat strajku, napisała pod postem Anji komentarz nie pozostawiający wątpliwości. – Podpisuję się pod każdym słowem! – napisała.

Znane matki
To o tyle istotny głos, że Rusin sama jest matką. Jej młodsza córka Iga skończyła szkołę w zeszłym roku, wspomnienia z jej edukacji są więc wciąż świeże. Nie można zatem powiedzieć, że dziennikarka "nie wie, o czym mówi".

Tymczasem Maja Ostaszewska wciąż ma dzieci w podstawówce. Na co dzień boryka się ze szkolnymi problemami i również wspiera nauczycieli, twierdząc, że "całkowicie ich rozumie i solidaryzuje się z nimi".

– Walczą nie tylko o swoją godność, ale także o godną edukację naszych dzieci. To również oni mają ogromny wpływ na to, na jakich dorosłych wyrosną nasze dzieci. Na kształtowanie społeczeństwa. Uprawiają piękny, ale trudny, obarczony ogromną odpowiedzialnością zawód. Należy im się szacunek i godne traktowanie. Drodzy Nauczyciele trzymajcie się! – napisała na Instagramie. Podobnego zdania jest Magda Mołek.

– Popieram nauczycieli, bo przyglądam się temu zawodowi jako mama drugoklasisty i jako osoba, która w najbliższej rodzinie ich ma. Bo widzę ile trzeba mieć miłości, pasji i cierpliwości, by nim być. Bo wiem, jaki wpływ miała na moje wybory moja nauczycielka z podstawówki, pani Jadwiga Kołodziejczyk, której mądrości i dalekowzroczności zawdzięczam swój rozwój.

Bo to, kim będą nasze dzieci zależy też od nich. W końcu też dlatego, że godność to jedna z najświętszych dla mnie wartości. A Oni, Nauczyciele, tak jak my wszyscy, pragną godnego życia – napisała na Instagramie. W tym gronie matką z najmniejszym stażem jest Magdalena Boczarska. Syn aktorki, Henryk, ma niewiele ponad rok. Kiedyś jednak do szkoły pójść będzie musiał, a Boczarska chce mieć pewność, że "będzie w rękach ludzi, którym zależy, którzy będą uczyć go z pasją i inspirować".

– A nie jest żadną tajemnicą, że żeby komuś zależało – i to przez lata – trzeba go doceniać.
To, co dzieje się na przestrzeni ostatniego czasu, to nie jest nawet brak docenienia. To jest poniżanie ludzi, którzy w dużej mierze mają wpływ na kształt całego pokolenia i należy im się za to szacunek. Codziennie odchodzimy od podstawowych wartości.

Słucham nauczycieli, czytam, co myślą o tym uczniowie, ich rodzice, po czym oglądam w telewizji tych, którzy sprowadzili na nich wszystkich cały ten bałagan i dosłownie nie dowierzam. I mam ogromną nadzieję, że wyciągniemy z tego lekcję, bo złe decyzje zawsze w życiu wracają.

A tutaj chodzi o dzieciaki, które powinny dostać od nas wszystkich jak najlepszą szansę na zbudowanie siebie w otoczeniu uwielbiających swoją pracę pasjonatów.
Wszyscy na tym tylko skorzystamy – pisze aktorka, podkreślając, że właściwie chodzi tylko o "trochę świadomości, szacunku i uczciwości".

Znani ojcowie
Wsparcie z aktorskiego świata popłynęło w stronę nauczycieli również od Andrzeja Chyry, który nie tak dawno temu po raz pierwszy został ojcem.

– Jeśli rząd rozdaje 500+ na patologię, co sobie robi dzieci, żeby nie pracować, tymczasem nauczyciele, którzy wychowują dzieci za tę patologię nie mają godnej pensji, to jest to sytuacja do ZMIANY! Chcę, żeby moja Mia miała zadowolonych, dobrze zarabiających nauczycieli, których zawód będzie szanowany godną pensją. Ciekaw jestem, który z hejterów strajku wytrzymałby w szkole podczas przerwy w tym hałasie – napisał na Instagramie aktor. Jego post polubiła m.in. Magdalena Cielecka, jego była partnerka, która na swoim profilu podpisała się pod wsparciem dla pedagogów. Opublikowała grafikę głoszącą, iż nauczyciele walczą o "prestiż zawodu, godność wynagrodzenia, powstrzymanie chaosu reformy, szacunek i godność".

Strajk wsparł również Michał Żebrowski z żoną i dwójką dzieci. – Nie jesteśmy krowami – napisali na jednej z trzymanych w dłoniach kartce. – Popieramy nauczycieli – dodali na drugiej. Znamienne, że kartki trzymają dzieci, a więc ci, którzy według rządu są podczas strajku najbardziej pokrzywdzeni.

Dziennikarze i pisarze
Sprawę w swoje ręce postanowili wziąć również dziennikarze i pisarze – o potrzebie zmiany napisała m.in. Agata Młynarska.

– Nauczyciele są dla społeczeństw trampoliną do lepszego jutra. Kiedy są pełni pasji i energii, dostrzegą talenty w uczniach, będą ich wspierać i ciągnąć w górę, a wtedy może narodzić się siła, która pchnie świat do przodu. Jeśli natomiast ich zapał zostanie stłumiony brakiem wsparcia i szacunku, kiedy ich pasja wypali się przez nieprzystające do stresu i odpowiedzialności zarobki, przyszłość namaluje się w ciemnych barwach. Nauczyciele, trzymajcie się! – napisała.
Tym jednak, którzy uważają, że "trzeba było nie wybierać tego [nauczycielskiego] zawodu", rozjaśnia umysł Jakub Żulczyk – autor bestsellerowych powieści "Wzgórze Psów" czy "Ślepnąc od Świateł", scenarzysta serialu "Belfer".

– Każdy kto twierdzi, że "nauczyciele mówią, że jest im tak ciężko, a przecież nie musieli wybierać tego zawodu" powinien zastanowić się nad swoimi przekonaniami, bo mówiąc powyższe głosi tak naprawdę dwa poglądy.

Pierwszy pogląd jest taki, że szkolnictwo i edukacja są tak naprawdę niepotrzebne – bo przecież mówiąc, że nauczyciel "nie musi" wybierać swojego słabo płatnego zawodu, zakłada się tym samym utopijną sytuację, w której wszyscy idą po rozum do głowy i nauczycielem w efekcie nie zostaje nikt.

Drugi pogląd jest taki, że szkolnictwo i edukacja są szkodliwym, przykrym obowiązkiem, gdyż każdy, kto pracuje w szkolnictwie jest "frajerem", który nie umie zadbać swoje interesy – ergo, chodzenie do szkoły jest trwającym lata, systematycznym kontaktem z nieumiejącymi sobie poradzić "frajerami"; ergo, chodzenie do szkoły nie jest procesem edukacyjno-socjalizacyjnym, tylko wręcz przeciwnym, oddalającym od prawdziwej natury życia w społeczeństwie i paczącym charakter.

Jest jeszcze trzeci pogląd, pozornie odległy od tamtych dwóch, ale również pozostający w orbicie tego cokolwiek pastewnego korwinizmu – twierdzenie wyrażone przez dzisiejszą okładkę Gazety Polskiej Codziennie, jakoby nauczycielom zależało "na kasie", a nie "na dzieciach". Głoszący ten pogląd uważają w takim razie, że praca w sektorze publicznym jest pewnego rodzaju niewolnictwem dla idei, służbą, której szlachetność nie pozwala na brukanie jej sprawami materii.

Ten trzeci pogląd jest, podobnie jak pierwsze dwa, głupi i nieludzki; miałby jednak szansę na spójność, gdyby głoszący go ludzie uważali, że posłowie i ministrowie, tak samo jak nauczyciele, powinni zarabiać 3000 zł brutto – pisze Żulczyk. Tymczasem 25-letni Dawid Podsiadło – nie pisarz, ale przecież autor tekstów piosenek – przyznał, iż jeśli ktoś dobrze go zna, to doskonale wie, że dla niego nauczyciel zawsze był superbohaterem.

– Prosta matematyka pokazuje, że przez ponad połowę mojego dotychczasowego życia przez 5 dni w tygodniu spędzałem większość dnia pod opieką nauczycieli w klasach i szkołach, które zaraz po moim rodzinnym domu były dla mnie najważniejszym miejscem, w którym zdobywałem wiedzę o życiu.

To dzięki ludziom, których spotkałem w szkole w dużej mierze zawdzięczam swoją życiową drogę i jej kształt. (....) Dlatego, gdy pytają mnie czy wspieram nauczycieli, to odpowiadam - całym sercem – napisał artysta na Facebooku.

Czy naprawdę w świetle tych wyznań można nie przejść na jasną stronę mocy? Czy może Beata Szydło, która z niezrozumiałych do końca powodów wypowiada się teraz w imieniu minister edukacji Anny Zalewskiej i twierdzi, że strajk nie służy "dobru uczniów" przekonuje was bardziej?