"Jak rodzice i mąż przyjęli tę decyzję?". Doda obnaża kompromitującą prawdę o polskiej mentalności

Alicja Cembrowska
– Nie chcę mieć dzieci. I uważam, że każda kobieta ma prawo do takiej decyzji – powiedziała Dorota Rabczewska w wywiadzie z Agatą Jankowską dla "Wprost". Dla niektórych było to jak policzek, bo "jak to możliwe?!". Przecież "każda kobieta marzy o dziecku", więc "na pewno jeszcze zmienisz zdanie", a "instynkt przychodzi w ciąży lub po porodzie"! To jednak nic w porównaniu do wiadomości, którą artystka dostała od redaktorki jednej z gazet...
Doda przyznała w wywiadzie dla "Wprost", że nie chce mieć dzieci Zrzut z ekranu/Instagram
Doda w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" jasno i wyraźnie wyartykułowała, że czuje, że nie ma instynktu macierzyńskiego i nie wstydzi się o tym mówić. – Dla jednych macierzyństwo to życiowy cel, dla innych nie. Obie postawy są fantastyczne, żadna decyzja nie jest gorsza ani lepsza.

Artystka jednocześnie przyznała, że jej decyzja nie oznacza, że nie lubi dzieci. Po prostu nie wydaje jej się, żeby spełniła się jako matka. Dodała również, że sama miała wspaniałe dzieciństwo i dobre relacje z rodzicami. O tym jednak wie chyba każdy, kto obserwuje jej aktywność w mediach społecznościowych. Doda często mówi o tym, że miłość i bliskie stosunki z rodziną są dla niej ważne. Na tym chyba temat powinien się zakończyć, prawda? Żyjemy w XXI wieku, gdzie kobieta nie jest tylko dodatkiem do mężczyzny, niewolnicą, matką, żoną i robotem kuchennym w jednym. Panie odnoszą sukcesy, spełniają się zawodowo, mają prawo wyboru. Przynajmniej teoretycznie.


Okazuje się bowiem, że w wielu głowach nadal płeć żeńska "powinna" i "musi". Funkcjonuje jako stereotypowy obraz z zamierzchłych czasów. Musimy być grzeczne, musimy rodzić dzieci, musimy szanować męża i spełniać jego zachcianki. Kobieta powinna również dbać o porządek, być delikatnym i subtelnym kwiatkiem. Nie prowokować. Nie pyskować.

Chociaż, na szczęście, w komentarzach pod postem artystki większość osób chwali ją za szczerość, to... potem przyszła pora na wiadomość od redaktorki (!) "Twojego Imperium".

– Jak rodzice i mąż przyjęli pani decyzję o nieposiadaniu dzieci?
– Czy nie kłóci się to z wiarą?
– Ślubowała pani Emilowi przed ołtarzem? Zgodnie z kodeksem prawa kanonicznego małżonkowie mają obowiązek pożycia intymnego, zmierzającego do zrodzenia potomstwa.
– Co będzie, jeśli los spłata pani figla i będzie pani w ciąży? Właściwie wszystko w tej wiadomości jest złe: próba argumentacji związana z przekonaniami religijnymi, uznanie, że Rabczewska powinna się tłumaczyć przed rodziną ze swoich słów, ingerowanie w relacje z mężem i założenie, że jako kobieta ma obowiązek urodzenia dziecka, a wręcz narzucanie modelu życia. Ton pytań jest jawnie natarczywy i sugestywny, więc trudno uwierzyć, że nawet gdyby artystka na nie odpowiedziała, to rzeczywiście powstałby na jej temat "pozytywny" artykuł.

Nie. Urodzenie dziecka nie jest obowiązkiem. I ważne, żeby o tym mówić. Wyznanie Dody to kolejny potrzebny głos w dyskusji o podmiotowości kobiet, o tym, jak ważne jest poczucie sprawczości i decyzyjności.

Każda kobieta ma wybór – może spełniać się jako mama, żona, pani domu, pracownica, kobieta, aktywistka, artystka... Szkoda, że dla niektórych spektrum ról społecznych kończy się na tej pierwszej.