"To było najcenniejsze 6 minut zajęć". Metoda tego nauczyciela powinna obowiązywać w każdej szkole

Katarzyna Chudzik
Szczeniaki są ufne, głośne, wesołe i spontaniczne. Dopiero potem, na skutek ludzkich działań, stają się bardziej ostrożne. I choć to porównanie może niektórych oburzyć, to podobnie bywa z dziećmi. Są te "wytresowane" i posłuszne oraz te, które uchodzą za niegrzeczne. Według wielu to te drugie mają większą szansę na życiowy i edukacyjny sukces.
Czasem trzeba pozwolić dzieciom na chaos Agencja Gazeta
Tak uważają przynajmniej prowadzący facebookowy profil Demokratycznej Szkoły Językowej The Lemon Tree Magda i Darek Napora – przeciwnicy wychowywania uczniów na wzorowe korposzczury.

– W jednej ze szkół, w których prowadzimy dodatkowe zajęcia językowe są "niegrzeczne dzieci". Mówiąc dokładniej – jest tam niegrzeczna klasa. A w tej niegrzecznej klasie są dzieci, które są niegrzeczne po stokroć. Taką informację dostałem od jednej z nauczycielek w tej szkole. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, kiedy okazało się, że jedna z moich grup składa się wyłącznie z tych niegrzecznych oraz turbo niegrzecznych dzieci – pisze w najnowszym poście Darek Napora. Jego zdaniem dzieciaki są "niegrzeczne", bo testowały jego wytrzymałość. Zagwarantował im bowiem, że nigdy nie będzie na nie krzyczał i dawał kar.


– Po upływie kilku miesięcy jest naprawdę spoko. Dzieciaki są w stanie samodzielnie pracować bez nadzoru – opowiada nauczyciel. Jego metody dla niektórych rzeczywiście mogą być kontrowersyjne. Chcąc nauczyć uczniów organizowania pracy w grupie, zrobił w klasie bałagan, przewracając m.in. stoły i krzesła.

– Zadaniem dzieciaków było jak najszybsze przygotowanie sali do zajęć. Ich miny bezcenne. Chaos, krzyki, trochę szarpaniny. Zajęło im to prawie 6 minut. Uważam, że to było najcenniejsze 6 minut dzisiejszych zajęć. Pierwszy raz w życiu działali jako zespół – ocenia Napora.

I zauważa, że przez kolejne kilkanaście minut dzieci były "absolutnie skupione na swoich zadaniach", a po lekcji pytały, czy nauczyciel "jutro też zrobi im bałagan".

Efekty braku spontaniczności
Okazuje się więc, że się da. Zamiast "rączki na ławeczki, wyciągamy karteczki" można zastosować alternatywne sposoby nauczania dostosowane do potrzeb i wieku uczniów. Skutkuje to szybszymi efektami w nauce i rozwojem nieszablonowego myślenia, co na szczęście ważne jest również dla rządzących – Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii wraz z Ministerstwem Edukacji Narodowej postanowiło przekazać szkołom 10 milionów złotych na nauczanie innowacyjności.

Zmodyfikowane metody nauczania to pierwszy krok ku zmianom.

Podobnego zdania są internauci. – Wielu nauczycieli myśli, że porządek w klasie i nienaganna dyscyplina to sposób na najlepsze efekty; że takie powinno być miejsce do nauki. Tylko że gdy dzieci są w szkole średnio 6 godzin dziennie to taki brak możliwości ruchu, działania, zrobienia czegoś inaczej jest jak swędzenie... Dzieci wiedzą, że nie wolno im, ale ich ciało się wyrywa, nagle przestają się kontrolować i BUM! Są "niegrzeczne"! – podsumowała wpis Darka Napory jedna z internautek.

– Fajnie, że nie widzicie "niegrzecznych", tylko widzicie dzieci – dodała druga.