Skandaliczne treści na szkolnym egzaminie. Nastoletnia rewolucjonistka nie przebierała w słowach

Katarzyna Chudzik
– Jako dyslektyk walczysz całe życie o bycie przynajmniej równym, ale zawsze jesteś gorszy. Nieważne, że nie miałeś dzieciństwa przez ćwiczenia, nieważne, że płakałeś codziennie po przeczytaniu jednego zdania (...). Oczekuję jedynie szacunku – napisała 16-latka na próbnym teście gimnazjalnym z języka polskiego. Tekst o dysleksji, który miała na nim przeanalizować, sprawił, że poczuła się głęboko dotknięta i zraniona. W sprawie postanowiła zainterweniować jej mama, Agnieszka.
Nastolatka pozwoliła sobie na niejeden komentarz. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Nagrody mimo dysleksji
Od kiedy zorientowała się, z czym boryka się jej córka, wysłała już wiele pism do rozmaitych instytucji, próbując przeciwdziałać dyskryminacji dzieci z dysleksją. Tym razem – za pośrednictwem facebookowej strony "Chcemy całego życia" – opublikowała apel, który docelowo ma przeczytać m.in. Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich. Do odezwy dołączyła próbny test córki, która "mimo" dysleksji może poszczycić się wieloma nagrodami i wyróżnieniami zdobytymi w konkursach ogólnopolskich i wojewódzkich.

"Tępmy e-analfabetyzm"
Gimnazjaliści rozwiązujący próbny egzamin wydawnictwa ALFA mieli do przeanalizowania tekst "Bykom stop!".


– Tępmy e-analfabetyzm, nie dopuśćmy do tego, aby za kilka lat internet zapomniał zupełnie, co znaczy ortografia! – pisze jego autorka. – Może jeszcze da się coś zrobić z tysiącami rzekomych dyslektyków, dysortografików, czy innych "dys", o których inicjatorzy akcji "Bykom stop!" piszą: "ogromna liczba osób zasłania się zaświadczeniem na dysleksję i uważa, że to je zwalnia z obowiązku poprawnego pisania – kontynuuje Ewa Kołodziejek.

Autorka tekstu zgadza się w nim z inicjatorami akcji, pisząc, że jest to "święta prawda". Jej zdaniem dyslektycy (lub symulanci dysleksji) zasłaniają się literką "D", żeby nie musieć wysilać szarych komórek i mieć w szkolnym życiu spokój. Jako rozwiązanie popełniania błędów ortograficznych u dysgrafików proponuje zaś posiadanie na biurku słownika ortograficznego, w którym w dowolnej chwili można sprawdzić, jak zapisywać dany wyraz.
Archiwum prywatne
"Sławni dysgraficzni pisarze w grobach się przewracają"
Córka pani Agnieszki postanowiła bezpośrednio na teście napisać, co o owym tekście myśli. Nie przebierała w słowach.

Wypomniała autorce – ironicznie nazwanego przez siebie "wybitnym" – tekstu, że o dysgrafii nie powinien wypowiadać się człowiek, który na jej temat nie wie "dosłownie nic". Uznała, że o błędach łatwo się wypowiadać, mając pełnię władzy nad pisanym tekstem. – Autorka nie wie, jak to jest, kiedy zdajesz sobie sprawę, że "że" pisze się przez zet z kropką, ale twoja ręka pisze je przez er zet – napisała 16-latka.

– Jako dyslektyk walczysz całe życie o bycie przynajmniej równym, ale zawsze jesteś gorszy. Nieważne, że nie miałeś dzieciństwa przez ćwiczenia, nieważne, że płakałeś codziennie po przeczytaniu jednego zdania na lekcjach, a przez godzinę czytałeś jedną stronę. Ludzie nie rozumieją i nie oczekuję tego od nich. Oczekuję jedynie szacunku – dodała dziewczyna, wymieniając listę dysgrafików, która na każdym zrobi wrażenie: Walta Disneya, Alberta Einsteina, Hansa Christiana Andersena, Leonardo da Vinci, Isaaca Newtona, Charles'a Darwina i... Adama Mickiewicza, którego "Dziady" pojawiły się w tym samym arkuszu testu.

– Tekst buduje błędne złudzenie, że słownik i poprawienie błędu zmieni wszystko.[...]Dlaczego jako dyslektyk mam się wstydzić, że robię błędy? Robię, bo nie jestem w stanie ich nie robić.[...] Tekst, zamiast propagować zachęcanie do pokazania tej osobie błędu, żeby mogła go poprawić, tworzy błędny obraz analfabetyzmu u dyslektyków. Sławni dyslektyczni pisarze przewracają się w grobie – skwitowała gimnazjalistka.

Poradę dotyczącą korzystania ze słownika ortograficznego podsumowała – zgodnie z prawdą – stwierdzeniem, że dysgrafik może sprawdzić, jak się zapisuje dany wyraz, ale w dalszym ciągu nie zapisze go poprawnie. Uznała też, że twórcy tekstu używając sformułowania "e-analfabetyzm" porównali dysgrafika do analfabety.
Archiwum prywatne
Na czym polega dysleksja?
Udało nam się porozmawiać z jej mamą, która wyjaśniła, iż błędy popełniane przez jej córkę nie są oznaką lenistwa ani niezbyt lotnego umysłu.

– Żeby stwierdzić dysleksję, dziecko musi przejść przez testy na inteligencję. Jeśli nie ma przynajmniej średniego poziomu IQ, nie otrzyma zaświadczenia – tłumaczy pani Agnieszka.
– Ludzie mówią, że "kiedyś nie było dysleksji", że to wymysł. No tak, alergii też kiedyś "nie było", dzieci po prostu umierały na biegunkę. Tymczasem dysleksja powoduje takie wrażenie podczas czytania jak choroba lokomocyjna. Literki się powiększają, zmniejszają, ruszają. Tak jakby ktoś potrząsał nam książką podczas czytania – dodaje mama 16-latki.

Twierdzi, że dzieci nie dostają zaświadczenia o dysleksji z marszu. Najpierw kierowane są do poradni psychologiczno-pedagogicznej, potem intensywnie pracują z terapeutami. Są bacznie obserwowane, przechodzą badania psychologiczne, badania percepcji wzrokowo-słuchowej. Wyklucza się rozmaite choroby i właśnie – niski poziom inteligencji.

Nie uważa, że dzieciom z dysleksją należy "wszystko odpuszczać". – Moja córka cały czas ćwiczy, poprawia swoje błędy. Mimo to w podstawówce miała niskie oceny – dwójki albo trójki. To się zmieniło, kiedy nauczyciele na skutek mojej interwencji zaczęli czytać polecenia do zadań na głos. Wtedy nagle jej oceny podniosły się nawet o 3 stopnie, córka zaczęła dostawać piątki i szóstki. To chyba o czymś świadczy, prawda? – pyta.
Archiwum prywatne
Powszechny problem
Tymczasem jej córka wciąż musi udowadniać, że nie jest gorsza – nie tylko rówieśnikom, ale również "nie wierzącym w dysleksję" nauczycielom. – To bardzo istotne, żeby świadomość o tym, czym jest dysleksja poszerzać. Statystyki mówią, że w każdej klasie jest dwoje dzieci z tym problemem – mówi pani Agnieszka. – Biorąc pod uwagę fakt, że zadanie zawarte w teście nie jest jedynie spontaniczną wypowiedzią, wyrażającą prywatne przekonania autora, ale poprzez swój publiczny i "edukacyjny" (?) charakter może kształtować opinię społeczną, aż chce się zawołać: "Bykom w materiałach edukacyjnych – stop!"

Uwrażliwienie na piękno i czystość języka polskiego nie powinno iść w parze z brakiem wrażliwości na problemy człowieka – wyrażającym się, w tym konkretnym przypadku, niefrasobliwym, generalizującym i zniekształcającym fakty językiem autora – podsumowała pani Agnieszka swoją facebookową wypowiedź, którą – ma nadzieję – przeczyta rzecznik praw obywatelskich czy przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Dysleksji.