Seksistowska wpadka ekskluzywnego sklepu. Tłumaczy: "Reklama miała trafić do osób z poczuciem humoru"
Nad najnowszą reklamą outdoorową butiku Moliera2 można zadumać się m.in. na skrzyżowaniu jednej z głównych warszawskich ulic. Hasło reklamowe "Szczęśliwa żona to szczęśliwy mąż. Nowe buty kupuję z myślą o nim" umieszczono na zdjęciu eleganckiej szpilki ze złotym ananasem na podeszwie.
Seks na zgodę?
Teraz butik Moliera2 strzelił sobie nie w jedno, a w oba kolana. Opcje są dwie: albo twórcy hasła reklamowego (i ci, którzy je zaakceptowali!) mają wyjątkowo złe zdanie na temat swoich klientów, albo kompletnie nie odnajdują się w XXI-wiecznej rzeczywistości.
Zdaniem PR-owców Moliera2 w takiej bowiem żyjemy rzeczywistości, że typowa kobieta lubuje się w kupowaniu coraz to nowszych fatałaszków, a z butików czy galerii handlowych wraca objuczona zakupami, które mogą przywodzić na myśl wręcz przeprowadzkę.
Wraca do domu, wiedząc, że narazi się na irytację twardo stąpającego po ziemi męża, że "znowu tyle wydała na kolejną taką samą bluzkę". Żeby więc zapobiec awanturze, łasi się do swojego wybranka, twierdząc, że to przecież dla niego, że chce mu się podobać! Potem jeszcze obowiązkowy seks na zgodę i sprawa załatwiona, kryzys zażegnany. Mężczyzna jest zbałamucony, kobieta zaciera ręce i zaczyna marzyć o kolejnych zakupach.
"Przekaz miał trafić do osób z poczuciem humoru"
Właśnie taką wizję świata, kobiet i związków funduje nam butik Moliera2. Niesprawiedliwy, przyrównujący kobiety do niezbyt lotnych intelektualnie, ale za to chytrych i przebiegłych, srok.
– Layout reklamowy ma formę mema, bardzo popularnej obecnie treści graficznej. Z założenia ma bawić, dawać wyłącznie powody do uśmiechu. Jest parafrazą powiedzenia "happy wife, happy life". Absolutnie nie należy go odczytywać dosłownie, a naszym celem nie było budzenie negatywnych skojarzeń ani jakakolwiek obraza uczuć. Otrzymujemy bardzo dużo pozytywnych opinii i komentarzy, że kampania jest zauważana i powoduje uśmiech – mówi Dominika Dadas, specjalistka od PR-u butiku Moliera2, dodając, że "reklama miała trafić do osób z poczuciem humoru".
Nawet jeśli w zamyśle hasło miało być (niezbyt wyrafinowanym) żartem, to na tego typu żarty można sobie pozwalać w domu, nie zaś w miejscu publicznym. Krzywdzące stereotypy umacniają się bowiem w społeczeństwie, które uznaje je za społeczną "normę" i "prawdę".