Seksistowska wpadka sklepu. "Ta odpowiedź to jak trzaśnięcie mokrą szmatą w ryj"

Katarzyna Chudzik
Zazwyczaj reklamacje dotyczące zakupu wadliwego produktu pisane są suchymi słowami. Zawierają rodzaj uszkodzenia, długość użytkowania i oczekiwanie rekompensaty. Reklamacja Sylvetty Księżniczki Wiatru różniła się jednak od wszystkich.
Firma raczej już nie powtórzy swojego błędu Facebook.com
– Nazywam się Sylvetta Księżniczka Wiatru i jestem niezbyt znaną blogerką biegową. Zakupiłam kiedyś u was te oto trzewiki. Pasowały na mnie jak kryształowy bucik na Kopciuszka i nie zdarły mi ani jednego paznokcia, dzięki czemu moje stopy nie wyglądają już jak u leśnego trolla.

Jednak – mimo że dbałam o nie jak o moją gitarę, używałam zgodnie z przeznaczeniem i czyściłam – niechaj skonam na ultramaratonie, a nawet ulicznej piątce, jeśli kłamię – nigdy nie uprałam w pralce, to one się rozwaliły. Przebiegłam w nich zaledwie 400 km (a nawet mniej), a one wyglądają, jakby je dzik połknął, a potem wydalił. To zasmuca moje księżniczkowe serce.


Dlatego – uprzejmie proszę – dajcie nowe buciki. Bo jak biegnę w tych, to dzieci sąsiadów myślą, że jestem bezdomna i rzucają we mnie cukierkami i bilonem. Mogę też przyjąć gotówkę, ale wolałabym buty, gdyż gotówkę mogę "przepiep.zyć na głupoty", a muszę mieć w czym przebiec ultrabladzinę – napisała (odręcznie!) reklamację "Sylvetta Księżniczka Wiatru".

"To często zauważalne u kobiet"
Zaskakująca i zdecydowanie nie utrzymana w podobnym tonie odpowiedź  przyszła niebawem. Reklamacja została rozpatrzona negatywnie, nie w tym tkwi jednak największy problem.

– Pierwsza wada, czyli przetarcia po wewnętrznej stronie przy sznurowadłach, najczęściej jest spowodowana nieprawidłową techniką biegu. Jest to bardzo często zauważalne u kobiet, gdy w trakcie biegu zaczepiają/zadzierają wręcz stopę przy lądowaniu – napisał rozpatrujący reklamację pracownik.

Wówczas Sylvetta postanowiła nagłośnić seksistowską odpowiedź na Facebooku.

Merytoryczna odpowiedź blogerki
"Drogi Sklepie Biegacza, Wasz pierwszy argument jest jak trzaśnięcie mokrą szmatą w pysk! Uważam w dodatku, że nie tylko dla mnie, ale dla ogromnej społeczności kobiet biegaczek.

Dlatego postanowiłam Wam zadać kilka pytań:

Czy ja kupiłam buty damskie czy męskie? Pozwólcie, że odpowiem – damskie! Dlaczego więc w przywołanych przez Was argumentach powołujecie się na moją płeć? Kupując damskie buty Hoka byłam przekonana, ze są one dostosowane do kobiecego biegania? Czy chciałam zbyt wiele?

Czy to prawda, że z Waszych obserwacji wynika, że kobiety poprzez niewłaściwą technikę biegania szybciej niszczą buty niż mężczyźni? Jeżeli tak, to dlaczego nie ostrzegacie, że w przypadku kupowania buta przez kobietę, ów but będzie krócej żył?(...)

469,99 zł przelałam na Wasze konto JA. Dlaczego więc mieszacie w sprawę mojej osobistej reklamacji inne kobiety i Ich technikę biegu?

Jakim cudem udało Państwu na podstawie oględzin buta ocenić moją technikę biegu? Jakie parametry wskazują na to, ze moja technika biegu jest zła?(...)

Skąd czerpiecie informację o "nieprawidłowej technice biegu często zauważalnej u kobiet, gdy w trakcie biegu zaczepiają /zadzierają wręcz stopę przy lądowaniu"? Czy dysponujecie badaniami na ten temat? Chciałabym zapoznać się z ich wynikami.

Czy wysyłając towar do klientów informujecie ich, że jest on przeznaczony do użytku tylko i wyłącznie przez osoby o nienagannej technice biegu? Jeśli tak, dlaczego nie otrzymałam takiej informacji?

Czy to prawda, ze firma Hoka Runners Poland w kolejnych (nowszych) modelach butów Speedgoat zmieniła budowę buta, ze względu na częste reklamacje klientów, których buty pękały dokładnie w tych miejscach, w których pękły moje?"

I tutaj biegaczce należą się owacje na stojąco. Ujęła sprawę najlepiej, jak się da, choć bez szczególnej nadziei, że facebookowe oświadczenie przyniesie jej wymierną korzyść.

"Taka argumentacja nie powinna mieć miejsca"
Życie tradycyjnie jednak zdeptało wyobraźnię, a na blogerkę wylano morze przeprosin. Okazało się, że za seksistowską wpadkę odpowiedzialny był dystrybutor butów (Hoka Runners Poland), nie zaś pracownicy Sklepu Biegacza. Oba podmioty skontaktowały się jednak z blogerką i przeprosiły ją za zaistniałą sytuację.

– Sklep Biegacza wyraził totalne oburzenie tą decyzją i sam przyznał, że czytając to dostał opadu rąk i jest to ogromny wstyd dla niego(...). Przyznał, że taka argumentacja nigdy nie powinna mieć miejsca.

Sklep Biegacza mimo że dowiedział się o treści tej reklamacji z internetu, nie próbował się wybielać ani odcinać od sprawy. Żadna ze stron nie potraktowała mnie " na odwal". Nikt nie zarzucil mi, że ma do jakikolwiek żal o upublicznienie sprawy.

Jestem pewna, że wnioski są dosadne i po tym dymie żadna biegaczka nie otrzyma już takiej argumentacji odnośnie do swojej reklamacji ze Sklepu Biegacza. To największa wartość całej sprawy – napisała Sylvetta na Facebooku.

I zdradziła, że firma Hoka Runners Poland chce jej podarować nowe buty, a Sklep Biegacza – przekazać inne buty do testów. Jej przykład pokazuje więc, że warto o dyskryminacji mówić głośno!