Scena z Rzeszowa zmroziła przechodniów. Większość przyzwoliła na takie traktowanie dziecka

Wiktoria Dróżka
Brutalne matki – tak można je nazwać – tracą kontrolę nad emocjami i czynami nie tylko w domu, ale w miejscach publicznych Podnoszą rękę na dziecko i traktują jak rzecz i własność. Matka w centrum Rzeszowa na oczach ludzi właśnie to zrobiła swojej córce. Nikt nie zareagował, nie pomógł – dlaczego?
Agresja w rodzinie. pixabay
Co nas hamuje?
Bicie dzieci (ale i dorosłego) jest złe i karalne. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, przeprowadziła badanie, z którego wynika, że co trzeci Polak nie wie, że bicie dzieci jest prawnie zakazane.

O poczuciu bezkarności świadczy sytuacja opisana przez Gazetę Wyborczą. W centrum Rzeszowa matka napastuje córkę. – Przed południem szłam przez centrum Rzeszowa. W pewnym momencie zauważyłam kobietę, która uderza swoje kilkuletnie dziecko i ciągnie za rękę jak szmacianą lalkę. Nikt nie zwrócił na to uwagi, ale postanowiłam zareagować. W odpowiedzi usłyszałam stek wyzwisk i „że to nie moja sprawa” – opisuje pani Izabela, mieszkanka Rzeszowa.


– Bardzo się tym przejęłam. Dopiero w domu pomyślałam, że mogłam zadzwonić na policję. Nie wiedziałam też do końca, kto może w takiej sytuacji zainterweniować – dodaje. Musimy pokazać dziecku, że ktoś stoi po jego stronie i że nie może być skrzywdzone przez dorosłego. Nie możemy udawać, że nic się nie dzieje.

Nie reagujemy, bo boimy się emocji przeciwnika, wychylenia z tłumu, nieprzewidzianego przebiegu zdarzeń. Przyczyn bierności społecznej może jest wiele. Zaznaczymy – nie jest to proste. Niejasna sytuacja, obca osoba, ale to niewytłumaczenie. Choć nie wiemy przecież, co się wydarzy, zareagować powinniśmy. Liczyć trzeba się z tym, że agresja tego dorosłego już zaogniona może zostać zwrócona nie tylko na dziecko, ale i na osobę, która staje w jego obronie. Emocje dorosłego są bardzo różne, dynamiczne, nieprzewidywalne.

Może nie zwracamy uwagi, bo nie wiemy, jak to zrobić. Nie należy zaczynać od krytyki – o tym pamiętajmy przede wszystkim. Atak na atak zawsze kończy się źle. Można zacząć rozmowę od odwołania się do uczuć, własnego doświadczenia, obserwacji. Warto nazwać to, co się zobaczyło i powiedzieć wprost: "Stałam niedaleko i zobaczyłam, że uderzyła pani swoje dziecko. Czuje się z tym źle".

Słowa to też przemoc
"Da ci w papę", "Zamknij się" to też przemoc i chamstwo. I to nie kwestia nowoczesnego wychowania, lecz kultury i szacunku do drugiego człowieka. Jeśli słyszymy, że do takich sytuacji dochodzi w jakiejś rodzinie, możemy sięgnąć po pomoc odpowiednich służb, organizacji i narzędzi, by sprawdzić, czy w rodzinie dochodzi do przemocy. Służy temu m.in. procedura "Niebieskiej Karty".

Pamiętacie głośną kampanię „Potrafię się zatrzymać”? Pokazuje ona, jak dochodzi do wybuchu złości i agresji u rodzica. Jest taki poziom zmęczenia i napięcia, kiedy przestajemy kontrolować mieszankę emocji. Nie możemy ich zatrzymać i w końcu dajemy klapsa albo robimy coś jeszcze gorszego.

– Rodzicu zatrzymaj się! – apelują specjaliści. Są na to różne metody – spacer, wzięcie głębokiego oddechu, policzenie do dziesięciu wstecz. Chodzi o to, aby złapać dystans. Jeśli to za mało funkcjonują poradnie psychologiczno-pedagogiczne, które oferują wsparcie psychologiczne.


Źródło: Gazeta Wyborcza