Wujek Czarek radzi ojcom. Porwanie rodzicielskie to błahostka?

Katarzyna Chudzik
Cezary Pazura, który za pomocą serialu "Ślepnąc od świateł" przypomniał ostatnio polskim widzom o swoim istnieniu, prowadzi własny kanał na YouTube, na którym przedstawia się jako wujek Czarek. Najnowszy odcinek poświęcił trudom ojcostwa.
Cezary Pazura jest ojcem trójki małych dzieci i dorosłej Anastazji Instagram.com
Odcinek trwa 21 minut i nosi znamienny tytuł "Jak ciężko być ojcem? Na przykładzie filmu "Tato". Obejrzało go już ponad 21 tysięcy osób, a spośród komentarzy trudno wyłuskać te negatywne.

Bynajmniej nie dlatego, że nie ma się do czego przyczepić.

Cezary Pazura o problemach ojców
Cezary Pazura traktuje o problemie, który rzeczywiście istnieje – sądy przychylniej patrzą na matki i chętniej przyznają im opiekę nad dzieckiem. Ze statystyk wynika, że ojców samodzielnie wychowujących dziecko jest w Polsce 3 proc., matek – aż 20. Nie wynika to wyłącznie z polityki prowadzonej przez sądy, ale jest to część problemu.


Pazura nad tym ubolewa i daje rady mężczyznom, którzy walczą o swoje dzieci. Prosi, żeby słuchać prawnika, a nie serca. Radzi, żeby matce i innym osobom sprawującym opiekę nad dzieckiem nie grozić, bo w sądzie zostanie to wykorzystane przeciwko grożącemu. A jeśli same "życzenia śmierci" cisną się delikwentowi na usta, to wujek Czarek (żartobliwie) radzi, żeby powiedzieć "zakocham cię na śmierć". Bo któż udowodni, że była to groźba?

Jeśli więc chodzi o warstwę merytoryczną, w wypowiedziach Pazury nie ma niczego, co mogłoby oburzać. To są fakty. Gorzej jednak z warstwą językowo-przekonaniową.

Porwania rodzicielskie i feministki, czyli Cezary Pazura zdecydowanie niemerytorycznie
Aktor uważa, że kiedy policjant w filmie "Tato" dowiaduje się, stojąc w progu mieszkania, że ma odebrać dziecko ojcu, bo opieka nad nim została sądownie przyznana babci, postępuje dobrze.

Bo jak postępuje? "Czy pani myśli, że my nie mamy nic do roboty, tylko zajmować się kłótniami rodzinnymi?" – pyta babcię, graną przez Teresę Lipowską. I odchodzi, każąc wracać swojej podwładnej do obowiązków. Lekceważy zatem porwanie rodzicielskie, nie upewniając się, czy dziecku coś grozi i czy chce przebywać z tatą.

I choć w tym filmie główny bohater (Bogusław Linda) był dobrym ojcem, policjant nie mógł tego wiedzieć. Nie przekroczył nawet progu jego mieszkania.

Pazura przedstawia również swoją "ulubioną" scenę z filmu. To scena rozmowy ojca z córeczką, która pyta o Sąd Ostateczny. Mężczyzna przekonuje dziewczynkę, że ów sędzia się nie myli, "a poza tym jest mężczyzną".

I Pazura doskonale zdaje sobie sprawę, że "dzisiaj taka scena by nie przeszła". – Od razu wszystkie feministki by poszłyby pod kino i wykupiły bilety.... żeby się czegoś nauczyć – komentuje, złośliwie wypaczając istotę feminizmu.

Najwyraźniej aktorowi przez myśl nie przeszło, że wtłaczając dziecku (płci żeńskiej!) tego typu umniejszające kobiety stereotypy, wpływa na jego przyszłe postrzeganie własnej wartości. I choć można usprawiedliwić filmowego bohatera – wszak to kobieta wyrządziła mu krzywdę i jest tym rozgoryczony – to nie można już zrozumieć zachwytu sceną jako "świetną". A na pewno nie wychowawczą.

Pomijam już fakt, że Pazura uważa, że żeńska płeć warunkuje "stanie za matką murem", a osobę cierpiącą na cyklofrenię nazywa "psychiczną", dodatkowo ją stygmatyzując.

Tymczasem internauci aktora wynoszą na piedestał, "chyląc czoła za poziom wypowiedzi". Niestety niesłusznie.