"Ja pi***lę, jedną już przepuściłem". Mężczyzna w sklepie zwyzywał kobiety
Osiedlowy market. 16:00 na zegarku. Za godzinę zamykają, więc kolejki do kas nie są już kilometrowe. Pani kasjerka spokojnie wzdycha, ale mówi, że "teraz to już jest luźno", wcześniej nie widziała ostatniej osoby. Do każdej kas stoją po 3-4 osoby. Koszyki raczej półpełne, nie żeby jakieś wielkie zakupy. Kas jest siedem. Ostatnia to "kasa pierwszeństwa" i właśnie przy niej przekonałam się, że jak ktoś chce widzieć problem, to dopatrzy się go wszędzie.
"Święta krowa z brzuchem", "Rozkładałaś nogi to teraz cierp", "Ciąża to nie choroba", "Takie baby to myślą, że wszystko im się należy". To nie są wymyślone na potrzeby tekstu hasła, by obrazić kobiety. To słowa, które słyszą pod swoim adresem panie w widocznej ciąży lub z małym dzieckiem.
W restauracji, w komunikacji miejskiej, w sklepie, na przystanku. Do dziś wspominam zaskoczoną minę kobiety z dwojgiem płaczących i krzyczących małych dzieci w markecie. Nie miała już sił. Jeden maluch wił się w wózku, drugi uczepiony maminej nogi nie chciał się uspokoić. Poprosiłam, by wszystkie osoby z kolejki przepuściły ją na początek, by mogła jak najszybciej pójść do domu. Nikt nie miał z tym problemu, a kobieta dziękowała mi, jakbym co najmniej wcisnęła jej w dłoń kopertę wypchaną pieniędzmi.
Jedna, druga, trzecia kobieta z dzieckiem...
Tym razem uzbroiłam się w cierpliwość. Wiedziałam, że przed sylwestrowymi imprezami w markecie może być dziki tłum, więc na zapas pogodziłam się z tym faktem. Nie było jednak źle. Większość klientów zrobiła zakupy rano, więc około godz. 16:00 po sklepie kręciła się grupka niedobitków, którzy, najpewniej podobnie jak ja, po pracy udali się po brakujący sok czy zapomniany szczypiorek. Absolutnie bez napięć. Do momentu.
– Niezły sznureczek – pomyślałam, ale wewnętrzny głos od razu uspokoił, że przecież nigdzie mi się nie spieszy. Stanę w pierwszej lepszej kolejce, zamiast targać ciężki koszyk przez cały sklep. Przede mną starszy pan. Po 15 minutach zrezygnował. Osoba przed nim również postanowiła ustawić się w innym miejscu. Jestem coraz bliżej. Przede mną para w średnim wieku i dwie młode dziewczyny.
Wtem za naszymi plecami pojawia się pani z wózkiem. Przeprasza i przechodzi na początek kolejki. Ma problem z płatnością, a w tym czasie pojawiają się dwie kolejne kobiety z małymi dziećmi w wózkach. Jedna od razu staje z boku, co sugeruje, że tylko jedna z nich chce zapłacić. Ma dwa produkty. W momencie, gdy pierwsza zaczęła przeciskać się przed parę w średnim wieku, mężczyzna nie wytrzymał.
"Ja rozumiem, że to kasa pierwszeństwa, ale..."
Z początku włączył stację "litość". – Kolejna? Niech się pani zlituje, jedną panią już wpuściliśmy. Stoimy już 20 minut. Każdy ma takie same prawa. Kobieta wskazała na kartkę nad kasą i bez emocji odpowiedziała, że jest to kasa, w której pierwszeństwo mają kobiety w ciąży oraz osoby z dziećmi i pracownicy. Mężczyzna odburknął, że on rozumie, ale jak będzie wszystkich przepuszczał, to do jutra nie zdąży zrobić zakupów.
Mama odrzekła, że nikt nie broni mu ustawić się do inne kolejki. To już pana rozwścieczyło. Zaczął krzyczeć, że może stać, gdzie mu się podoba, że niektórym matkom to już "w dupach się poprzewracało" i wydaje im się, że wszystko im się należy. Kobieta nie reagowała. Pan rzucił na koniec, że "on to pie***li" i że niektórzy nie powinni "robić sobie dzieci".
Zastanawiałam się, czy ma na myśli siebie, bo... Przecież kasa z pierwszeństwem była wyraźnie oznaczona. Wiem, że niektórzy są zdania, że "panie z brzuszkiem" czy małymi dziećmi są roszczeniowe i wymagają, by każdy traktował je wyjątkowo. Na pewno się takie zdarzają. Z drugiej strony każda kobieta inaczej przechodzi ciążę i w różnym tempie się regeneruje.
Więcej empatii
Sama poczułam delikatne poirytowanie, gdy zobaczyłam, że kolejne dwie osoby staną w kolejce przede mną. Od razu pomyślałam jednak, że właśnie po to wyznaczono kasy pierwszeństwa. Mogłabym się zastanawiać, czy pani z wózkiem faktycznie musi zapłacić te 10 minut szybciej, ale z drugiej... Przecież korzystała jedynie ze swoich praw.
Niektóre osoby wstydzą się poprosić o ustąpienie miejsca lub przepuszczenie w kolejce. Właśnie dla nich sporym ułatwieniem mogą być oznaczone siedzenia w autobusie czy kasy. Pamiętajmy, że nigdy nie wiemy, czy osoba, która z pozoru "wygląda normalnie" nie ma problemów zdrowotnych lub nie czuje się źle. W ostatecznym rozrachunku, czy poza skrajnymi przypadkami, zbawi nas te 5-10 minut? Ja zawsze staram się myśleć, że nie. Spokojnie, poczekam. Chociaż nie ukrywam, że nieraz się we mnie gotuje.
Od razu jednak wyobrażam sobie, jak byłoby mi miło, gdyby ktoś przepuścił mnie w kolejce, jeżeli poczułabym się źle, była w ciąży lub "walczyła" z dzieckiem i opadała z sił.
Może cię zainteresować także: "Jak rozkłada nogi, to niech stoi w kolejce", czyli prawdziwy świat ciężarnych
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@mamadu.pl