"Buła w rękę i jakoś to będzie". Tak w polskich szkołach niszczy się żołądki i mózgi dzieci

Wiktoria Dróżka
Dlaczego nasze dzieci nie mają czasu na normalne śniadanie? Żyją w biegu, podobnie jak dorośli. Uczą się do północy, wstają chwilę przed 8:00. Biegną do szkoły zaspane i bez śniadania. W półśnie siadają w ławce z nieświeżym oddechem, twarzami jak zombi, z myślami gdzieś daleko. Tak wyglądają poranki w polskich szkołach.
Śniadanie dla dziecka do szkoły. 123rf
Dwie lub trzy pierwsze lekcje są totalnie zmarnowanym czasem
Jeśli nasze dzieci mają dobrze funkcjonować w szkole i w życiu, musimy zwrócić uwagę na to, jak dbają o siebie. O swoją higienę umysłu, zdrowia fizycznego i psychicznego. Mam na myśli również posiłki, ich komponowanie, a przede wszystkim znajdywanie na nie czasu i przestrzeni. Może nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak z tym jest źle w polskich szkołach...

Tyle się mówimy o zdrowym jedzeniu, o niewychodzeniu z domu bez śniadania, o zachowaniu zasad czystości i spokoju. To ma być celebracja, a nie zapychanie żołądka bułą. Naukowcy przeprowadzili setki badań, które jasno pokazują, że mózg nie pracuje efektywnie o tak wczesnej porze.


Rozmawiamy o tym, a nasze dzieci i tak jedzą w pośpiechu byle co albo wcale. Z moich obserwacji wynika, że wielu uczniów w ogóle nie je śniadania w domu, a pierwszy posiłek spożywa dopiero po kilku godzinach!

Problem został zauważony i opisany na School Sucks, fanpage'u o szkole, przyjaźni i życiu. Bardzo mnie to ucieszyło, bo temat warto podjąć szerzej. To kolejne zaniedbanie polskiego szkolnictwa. –Jak taki mózg ma normalnie funkcjonować? – pyta autor wpisu. – W Anglii na przykład to przynajmniej mają około godzinną przerwę na lunch a we Francji nawet jeszcze dłuższą! W ciągu godziny można spokojnie, kulturalnie i bez pośpiechu uzupełnić braki energii, a nawet pogadać ze znajomymi. To ostatnie zdaje się być bardzo ważnym elementem socjalizacji, gdyż w ciągu zawalonego lekcjami, rozdzielonymi dziesięciominutowymi przerwami, dnia uczeń z trudem znajduje czas na szybkie połknięcie kanapki, lecąc od jednej klasy do drugiej. Z tego też powodu często, niestety, wybiera, niezdrowego batona czy inne świństwo - czytamy dalej we wpisie. Czy nasze dzieci są gorsze? Czy w polskiej kulturze celebrowanie posiłku to tylko przywilej klas wyższych, obrazek z kolorowych magazynów? To prosi się o zmianę.

Przeoczenie?
Okazuje się po prostu, że jedzenia w biegu uczymy się od najmłodszych lat. Cała grupa, nauczyciele i dzieci nie mają szans na jeden porządny posiłek w miłym towarzystwie podczas pracy w szkole. Podczas 20-minutowej przerwy przechodzą z klasy do klasy, szukają klucza, odpowiadają na pytania uczniów lub rodziców.

Dzieci szukają klasy, kserują materiały na kolejną lekcję albo przeglądają notatki. Słuszne pytania zostały postawione we wpisie. – A gdzie czas na herbatę czy kawę? Na kilka słów z kolegami i koleżankami z pracy? Gdzie czas na rozmowę z uczniami, którzy przecież mogą jej bardzo potrzebować?

Tak się długo nie da. Potrzebna jest zmiana!
Czy jest szansa na zmianę? Oczywiście wymagałoby to zmiany całego systemu szkolnictwa, a to już niezupełnie od nas zależy. Zatem, jak my – jako dorośli możemy wpoić dzieciom kulturę jedzenia. Myślę, że własnym przykładem. Jeśli sami jemy przy komputerze w pracy i w domu, jedzenie posiłku traktujemy jako jedną z nieważnych potrzeb, nie liczmy na cuda. Jeśli my nie celebrujemy, nie możemy wymagać czegoś innego od dzieci. Warto się temu przyjrzeć.