"Koleżanka po pracy zamiata w biurach". Protestujący nauczyciel szczerze o brutalnych realiach
Jedna z najbardziej wykształconych grup zawodowych w Polsce – nauczyciele. Ich zarobki wahają się od 1877 do 3317 zł brutto miesięcznie w zależności od stopnia awansu zawodowego. Marcin Korczyc nauczycielem jest od prawie 20 lat, ale chcąc zbudować dom dla swojej rodziny, wziął bezpłatny urlop od szkoły i wyjechał pracować jako dziennikarz w Dublinie. To głos człowieka, który uważa, że zbyt często pracuje z pasji do idei.
Nauczyciel, który pokazuje twarz, by ujawnić poziom frustracji swojego środowiska. Jest jednym z głosów tysięcy pedagogów, którzy usilnie walczą. Marcin Korczyc protestuje, choć nie jest na zwolnieniu. – To może zabrzmi śmiesznie, ale mnie na zwolnienie obecnie zwyczajnie nie stać! – mówi w rozmowie. Czuje, że może więcej, ale nie chce robić tego kosztem dzieci. Młodzi nie powinni zostać sami w brutalnym systemie. Nie jest też tchórzem, aby chować się w pokoju nauczycielskim ze swoimi przemyśleniami.
Do walki o swoje aktywizuje wspólnie z grupą administratorów i moderatorów na popularnej grupie facebookowej: "Ja, nauczyciel!". Wyprowadzenie ludzi na ulicę to była główna idea jej założycieli. Założycieli grupy już nie ma z nami, choć wiem, że ciągle trzymają kciuki i są gdzieś obok. Dzisiaj myślę, że liczyli na więcej, na zasięg którego wtedy nie osiągnęliśmy. Energia opadła i zaczęła się mozolna praca i budowanie grupy na przyszłość. Na teraz! Zostaliśmy sami, bez wiary, ale dzięki pracy kilku osób dzisiaj jest nas obecnie ponad 20 tysięcy – nauczycieli z całego kraju, z miast, miasteczek i wsi.
Na fali strajków lekarzy, nauczyciele uwierzyli, że im również może się coś udać i wreszcie wywalczyć. Choć o sobie i swoich niskich zarobkach przypominają już od lat. W ich grupie zawodowej śmieszne pieniądze to nie kwestia dwóch, trzech pierwszych lat pracy, lecz melodia na długie lata zawodowego życia.
– Widzę nauczycieli, którzy nie chcą nic zmienić. Tak jest, że niektórzy mają 30 lat stażu i odbierają 2500 zł na rękę. Im odpowiada model pruski, przy tablicy, tzn. czują się w nim bezpiecznie. I jest im z tym "dobrze" – mówi Marcin. Mimo wiedzy i zaangażowania w pracę są "posłuszni", bo tak "wypada". Może w małym mieście lub na wsi bycie nauczycielem z taką pensją zawiera jakiś element prestiżu, ale w Warszawie, czy Poznaniu taka osoba jest "nikim", nie jest w stanie za to przeżyć.
Ludzie radzą sobie w różny sposób. Wiele nauczycielek ma komfort, bo zarabiają mężowie, inne prowadzą masowo korepetycje, w szkołach czasem się je straszy, że to nielegalne. – Ja wiem, ja nie powiem, ja nie doniosę przecież, ale musimy się zrozumieć, musimy współpracować, itp. W miastach jest łatwiej, bo możesz uczyć w szkołach wieczorowych. Znam takich nauczycieli, którzy pracują po 15-20 godzin w weekendy i spinają rachunki. Znam także nauczycielkę, która mieszka w sporym mieście, ma dwóch synów i aby jeden z nich mógł studiować, po pracy sprząta. Zamiata w biurach i mieszkaniach! – mówi Marcin.
Walczą i wierzą, choć rok temu fala strajków okazała się zbyt słaba, żeby pokonać opór rządu. Nie zmieniło się nic. A oni wierzą, że może uda się tym razem. Marcin Korczyc twierdzi, że nie jest to nawet kwestia wiary, raczej imperatywu. – W jakimś sensie nie czekam na zmiany. To ja jestem zmianą, każda z osób w tej grupie jest zmianą. Wierzę w to. Postrzeganie naszego zawodu musi się zmienić. Jego status materialny także – podkreśla.
Frustracja jednak rośnie, choć trudno to policzyć. – Jest problem z zebraniem danych. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, kto był w pracy, a kto nie. Liczby podawane przez Ministerstwo Edukacji wydają się zupełnie niewiarygodne. Według nich w pierwszym dniu było tysiąc, w drugim tysiąc pięćset.
– Docierają do nas zupełnie inne liczby, ale nie zajmujemy się ich weryfikowaniem. Postawiliśmy sobie w grupie osób, które pracują na FB, że chcemy działać do skutku. Oczekujemy solidarnego współdziałania związków zawodowych, poważnej rozmowy i realnej zmiany. Jeśli nasz obecny protest nie pomoże, będziemy próbowali do skutku – podkreśla.
Pedagodzy w pokoju nauczycielskim rozmawiają, to jest jak rytuał oczyszczania z siebie frustracji. To jednak nie rozwiązuje problemu. Siłą są młodzi nauczyciele, którzy nie chcą niczego robić z przyzwyczajenia. Nie chcą stracić zapału. Nie chcą też dawać korepetycji po 8 godzinach lekcji, by móc jechać z rodziną na wakacje. Walczą o to, żeby poczuć się w tym zawodzie lepiej.
On i tysiące innych nauczycieli poczuli, że czara goryczy się przelała. – My mamy trudniej. Popatrzmy na inne grupy strajkujące. Lekarze mówią: "Nie wchodzimy na oddział" – szantaż na mocnej rzeczy, czyli na zdrowiu i życiu pacjentów. Takie problemy się zaraz załatwia i lekarze wracają do pracy. Policjanci to siła. A nauczyciele? – Im "nie wypada". Mamy ten element misji, musimy być siłaczami. To nie jest tak, że robimy siwy dym w internecie dla kasy. Kasa jest ważna. Główny cel to prestiż zawodu. Największy kapitał, jaki ma Polska to ludzie (młodzież). My, nauczyciele kształtujemy ten kapitał. Za psie pieniądze. Zarabiamy najgorzej w Europie.
Obecnie staje się to smutny zawód, przed którego wyborem przestrzega się młodych ludzi. Pozbawiony prestiżu, godnych zarobków i godnego życia. Wielka szkoda, bo to może być świetny pomysł na życie dla tych ludzi, którzy chcą kształcić w młodych ludziach coś więcej. Ale czy słowo misja w zawodzie nauczyciela i głodowe pensje muszą iść w parze? Zapytany, czy chciałby, żeby jego córka była nauczycielką, odpowiedział: – Chciałbym, ale nie w tym kraju. Starsza nie zostanie z pewnością, młodsza być może. To piękny zawód... – odpowiada Marcin.
Jego zdaniem najważniejsze, aby doprowadził do dyskusji o statusie zawodu nauczyciela w Polsce. Marcin Korczyc wierzy, że to się stanie, jeśli nie teraz, to już wkrótce. Zawsze są okoliczności, żeby porozmawiać o szkole, o edukacji o uczniach i nauczycielach. – Nie mamy wyjścia - prosiliśmy i czekaliśmy zbyt długo. Ten oddolny protest byłby zupełnie niepotrzebny, gdyby ponad siedemset tysięcy nauczycieli było traktowanych w naszym kraju poważnie, przez ostatnie trzydzieści lat – mówi.