Już wkrótce przy świątecznym stole: "Po co ci to dziecko?". Jakby ci ktoś wbił nóż w wątrobę

Katarzyna Chudzik
Czy kiedykolwiek zapytał cię ktoś wprost "po co ci to dziecko" albo sugerował, że "jeszcze będziesz żałować" decyzji o ciąży?
Bezdzietność jest wyborem, który powinniśmy wspierać. Zwłaszcza jako matki Unsplash.com
Walnęła ci przyjaciółka między oczy arbitralnym stwierdzeniem, że jeszcze ci się odmieni ta chęć posiadania potomstwa i co wtedy zrobisz, skoro będzie już za późno? Do adopcji przecież nie oddasz. Przemyśl to, póki jest czas. Dobrze radzę.

Nie pamiętasz takiej sytuacji? No właśnie, kobiety, których posiadanie dziecka przeraża i odstrasza, nie wystrzelą w twoim kierunku tak okrutnymi słowami. Bo nawet jeśli nie wyobrażają dziecka w swoim życiu, akceptują je w twoim. Owszem – między innymi dlatego, że podjęłaś się obiektywnie ważnego i odpowiedzialnego zadania, jakim jest sprowadzenie na świat i ukształtowanie elementu (lub kilku) nowego pokolenia. Ale też dlatego, że wiedzą, jakie to uczucie. Jakby ci ktoś wbił nóż w wątrobę. Nie, nie wbił. Wkręcił, bardzo powoli.


Wiedzą, bo odczuły to na własnej skórze. Nadchodzące święta to dla bezdzietnych kobiet po 30. roku życia czas tragikomiczny. Pytania o dziecko (podobnie jak zresztą męża i awans w pracy) nie będą miały końca. I o ile rodzicom można to wybaczyć – są starszej daty i pytają z troski, o tyle innym kobietom, rówieśniczkom w dodatku – nie. Nie, sytuacja matek i nie-matek to nie jest "coś innego". To dokładnie to samo, bo życie bezdzietnych nie jest jałowe. A bezdzietne mają dość wiszącego w powietrzu zarzutu hedonizmu, piotrusiopanowizmu i kiedyścisięodmieniwizmu, który wywołuje presję i depresję.

Bo jeśli bliscy nie są w stanie zaakceptować, że lubimy czerwone skarpetki, to nic się nie dzieje, choć przecież też byłoby irytujące, gdyby przy każdym spotkaniu rodzinnym pytano nas "dlaczego znów mamy te skarpetki i czy nie było innych kolorów". Ale jeśli nie są w stanie uznać tak ważnej części osobowości, jak niechęć do posiadania potomstwa, to sprawia, że osoba bezdzietna z wyboru czuje się winna, niezrozumiana, niechciana i bezużyteczna.

Świat, w którym każda z nas jest matką, byłby złym miejscem
Mamy, jesteście ważne. To dla was jest ta strona, to do was zwracamy się na co dzień. Ale wybory życiowe innych kobiet nie zawsze dyktowane są niewiedzą – zazwyczaj są przemyślane i świadome. Kobiety, które celowo nie decydują się na dziecko nie rozumieją, dlaczego za obiektywnie ważne uznajemy rodzicielstwo, a za równie obiektywnie "nieistotną" – pasję, twórczość, czy choćby pracę, która też przecież wpływa na przyszłe pokolenia.

Gdyby wszystkie kobiety poświęcały się macierzyństwu, świat wyglądałby nie tylko inaczej, ale przede wszystkim – co do tego nie mam wątpliwości – gorzej. Część z nich oskarżono by o bycie "wyrodną", część z nich wychowałaby nieszczęśliwe i skrzywdzone na różne sposoby dzieci. Przecież już teraz (i zawsze) takich dzieci jest (i było) zdecydowanie za dużo. Nie piszę tylko o patologiach – już teraz w Polsce odbywają się chociażby warsztaty "Wątpiąc w macierzyństwo", na których spotykają się przeróżne kobiety – zarówno te, które nie odnalazły się w roli mamy czy później babci, jak i te bezdzietne z wyboru, ale od lat chlapiące się w bajorku niechęci i niezrozumienia.

Każda z nich jest w trudnej emocjonalnie sytuacji, do której mogłoby nie dojść, gdyby nie przekonanie najbliższych czy wręcz całej społeczności, że urodzenie dziecka jest naturalnym etapem życia każdej kobiety i rozwoju każdej rodziny.

Świat, którym życiem każdej kobiety rządziłoby dziecko, byłby światem patriarchalnym, w której damska część populacji nigdy nie dostałaby prawa głosu. Teraz ojcowie bardziej angażują się w swoje ojcostwo, firmy ułatwiają matkom powrót do pracy, ale wciąż – jeśli w życiu kobiety pojawia się dziecko, to ono powinno być priorytetem. Nie wszyscy tego chcą i nie zawsze jest to kwestia gotowości, bo ona może przecież nigdy nie nadejść.

I dobrze, różnorodność jest cudowna. Niektóre z nas odnajdują swoją pasję i miłość w wychowywaniu dzieci, inne starają się połączyć rodzinę z karierą, jeszcze inne wolą śpiewać. Pisać książki. Wypełniać tabelki w Excelu. Pamiętacie anegdotyczne przedstawienie chaosu deterministycznego, czyli tzw. efekt motyla? "Trzepot skrzydeł motyla w Ohio może po trzech dniach spowodować burzę piaskową w Teksasie". Życie ma konkretny efekt, zwłaszcza jeśli ktoś rezygnuje z macierzyństwa dla innego celu.

W matkach nadzieja!
Mam nadzieję, że tak jak doszliśmy do tego, że narodziny dziewczynki sprawiają radość identyczną z tą spowodowaną urodzeniem chłopca, tak jako społeczeństwo dojdziemy do wniosku, że przekazanie naszych genów jest jedynie wyborem. Pięknym, ale tylko jednym z wielu.

Jest lista życzeń zakazanych. Pamiętajcie o tym, żeby już za parę dni, w wigilijny wieczór, ich nie składać. "Mam nadzieję, że zmienisz zdanie" czy "to teraz trzymam kciuki za was" są waszymi marzeniami, niekoniecznie osób, którymi je obsypujecie. Że już nie wspomnę o tym, że niektórzy po prostu mieć dziecka nie mogą, choć niekoniecznie chcą o tym informować wszem wobec.

I właśnie na mamach leży obowiązek mówienia tego głośno. Bo argumenty bezdzietnych zostaną wyśmiane personalnie – kobiety, o których mowa są przecież nazywane "zimnymi karierowiczkami" czy "rozkrzyczanymi imprezowiczkami", a problem istnieje – z badań Międzynarodowego Instytutu Badań Stosowanych w Wiedniu wynika, że już co piąta kobieta w wieku 40 - 45 lat nie ma potomstwa. To dwukrotnie więcej niż 20 lat temu.