Tak powinno się omawiać szkole lektury. Metoda nauczycielki z Dąbrowicy naprawdę działa

Ewa Bukowiecka-Janik
Jednym z najbardziej bolesnych skutków ubocznych chodzenia do szkoły w Polsce jest niechęć do czytania książek. Powody są oczywiste – lektura ma jedną słuszną interpretację, treść trzeba znać niemal na pamięć (nie brakuje testów ze znajomości lektury), a czyta się je pomiędzy innymi zadaniami domowymi, w pośpiechu i będąc mocno zmęczonym. Czy gdziekolwiek bywa inaczej? Tak! M.in. w Szkole Podstawowej w Dąbrowicy.
Szkoła Podstawowa w Dąbrowicy wie, jak zachęcić dzieci do czytania fot. Facebook / Szkoła Podstawowa w Dąbrowicy im. Batalionów Chłopskich
Niezwykłą metodę omawiania lektur przez polonistkę, panią Dorotę, doceniono na profilu facebookowym "Budząca się szkoła". Nauczycielce przyświecała idea "pokaż mi, że latać mogę, a skrzydła zbuduję sam".

Pani Dorota postanowiła w niestandardowy sposób omówić lekturę "Szatan z siódmej klasy". Dzieci są obecnie w 5 klasie. Nauczycielka, zamiast robić standardowy test ze znajomości książki, zaangażowała uczniów, a lekcję zamieniła w zabawę. Uczniowie mieli przygotować gry, plansze i mapy mentalne, które będą przedstawiać treść książki – od podstawowych informacji, po fabułę. Ten prosty pomysł dał niezwykłe efekty. Dzieci wykazały się fantazją, kreatywnością, a do zadania podeszły z ogromnym zapałem. Czyli odwrotnie niż gdyby zmuszone były wkuć na pamięć opracowanie lektury.


Zdaniem twórców programu "Budząca się szkoła", który promuje kulturę nauczania opartą na rozwoju potencjału uczniów, nauczycieli i szkół, to właśnie w taki sposób zachęca się dzieci do czytania. Nie da się ukryć, że wyrobienie dobrego nawyku czytania powinno być jednym z głównych celów nauczycieli.

Jak wiadomo, nienawiść do książek to jeden z najbardziej bolesnych, a jednocześnie najpopularniejszych, skutków polskiego systemu edukacji. Wygląda na to, że wystarczy odejść od schematów, dać dzieciom pole do popisu, a wszystko samo się ułoży. Brawo!