Wspólnota mieszkaniowa zmusi dzieci do latania? Bo bramą do przedszkola już nie wejdą

Wiktoria Dróżka
Do przedszkola "Zaczarowany Zakątek" w centrum Warszawy, aby się dostać trzeba przejść przez bramę kamienicy. Przez lata tak to funkcjonowało. Do teraz, gdy wspólnota, do której należy kamienica i brama wypowiedziała umowę na przejście.
Do Przedszkola nr 16 w centrum Warszawy wchodzi się przez bramę kamienicy. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Skomplikowane wejście do przedszkola
To chyba najbardziej nietypowo położone przedszkole w mieście. Budynek Przedszkola nr 16 przy ul. Wojciecha Górskiego 5, mieści się na tyłach posesji kamienicy. Wygląda to mniej więcej tak, że z jednej strony widać okna mieszkań, z drugiej strony – ścianę kamienicy.

Największym problemem nie jest nawet usytuowanie budynku, lecz samo wejście. Codziennie między 7:00 a 8:00 rano, a następnie miedzy 17:00 a 18:00, rodzice przyprowadzają i odbierają dzieci. Setki razy wciskany jest guzik domofonu. Następnie pokonać trzeba wewnętrzne ogrodzenia przedszkola, przejść przez okratowaną bramę w prześwicie i przez kawałek podwórka. Brzmi to mrocznie, trochę jak chodzenie w labiryncie. Taką drogę przechodzi codziennie każde dziecko i rodzic.


Wejście i wyjście, za które słono trzeba zapłacić
Kto to ustalał? Porozumienie ze wspólnotą przedszkole podpisało kilkanaście lat temu. Placówka płaci wspólnocie nie tylko za możliwość korzystania z domofonu, ale i za zamocowanie tabliczki z nazwą przedszkola na ścianie domu, bo inaczej pewnie nikt by przedszkola zapewne nie odnalazł. Płacą za coś jeszcze –  za przechodzenie przez bramę, dokładnie 7,6 tys. zł rocznie...

W czym problem?
Dyrektorka Zaczarowanego Zakątka spytana przez Gazetę Wyborczą o to, czy dostawała sygnały od sąsiadów odpowiada, że przedszkolaki w bramie są uciążliwe, może hałasują albo przeszkadzają. Takich zgłoszeń nie było. – Zarząd dzielnicy Śródmieście jest w trakcie wyjaśniania powodów decyzji podjętej przez zarząd wspólnoty mieszkaniowej Górskiego 5 – informuje w rozmowie z GW rzecznik dzielnicy Jakub Leduchowski. – Zgodnie z jej treścią od 1 stycznia 2019 r. prześwit bramowy znajdujący się w budynku ma zostać zamknięty, a setka dzieci pozbawiona dostępu do przedszkola. Wspólnota planuje ponadto demontaż szyldu oraz domofonu, które należą do przedszkola.

Jaki jest powód nagłej decyzji? Przez 15 lat tak to funkcjonowało, teraz nie może? Zarząd wspólnoty podaje, że jest to spowodowane "wzrostem kosztów po stronie wspólnoty", jak też "zbyt dużą liczbą osób korzystających z prześwitu". Nie ma też szans na rozmowę i nowe ustalenia. Jak informuje Jakub Leduchowski, zarząd wspólnoty nie chce spotkać się z dyrekcją przedszkola ani z naczelnikiem wydziału oświaty.

Miasto nie ma żadnych udziałów w kamienicy, budynek jest w rękach osób prywatnych. Za to podwórko w całości jest miejskie, na miejskim terenie wspólnota ma swoje pojemniki na śmieci. Więcej o sprawie od wspólnoty próbowała się dowiedzieć "Gazety Stołecznej". Niestety, nie odpowiedziała.