"W oparach absurdu promuje neutralność płciową". Reklama z Céline Dion rozwścieczyła prawicowe media

Katarzyna Chudzik
"Nasze dzieci. To nie są tak naprawdę nasze dzieci. Wszyscy jesteśmy tylko ogniwami w niekończącym się łańcuchu zwanym życiem" – zaczyna opowiadać Céline Dion, a my zastanawiamy się, o co chodzi w tej reklamie. I podoba nam się.
Reklama na nas robi wrażenie. Podobnie jak ubrania, które reklamuje YouTube.com
Céline Dion robi karierę nie tylko muzyczną, oprócz 3 oktaw ma bowiem żyłkę modowo-biznesową, z której nie waha się korzystać. Jest współwłaścicielką, produkującej urokliwe ubranka dla dzieci, firmy Célinununu.

Najnowsza reklama owych ciuszków, której twarzą była Céline we własnej osobie, wzbudziła "kontrowersje". Otóż w spocie reklamowym artystka nie tylko mówi, że "my możemy wyprawić [dzieci] w drogę, ale to one obiorą kierunek", ale również wchodzi na oddział szpitala, na którym leżą noworodki w różowych i niebieskich ubrankach i rozpyla nad nimi pyłek zmieniający kolor śpioszków na neutralny. Nie pozwalający na pierwszy rzut oka na wytypowanie ich płci.



- Célinununu jednoczy dwie siły jednym głosem — moda ma moc kształtowania ludzkich umysłów. Zainspiruj swoje dziecko do tego, by było wolne i odnajdywało własną indywidualność poprzez ubiór — komentują twórcy firmy.

"To zaprzecza przyrodzonym różnicom"
Ubrania marki są naprawdę ładne, a pomysł nieubierania dzieci wyłącznie na różowo lub niebiesko nie powinien od dawna budzić już żadnych emocji. Co jest złego w szarym i zielonym? Dlaczego wszystkim rodzicom i dzieciakom mają podobać się takie same kolory?

Niestety wielu odbiorców jest reklamą zdegustowana. Pojawiają się argumenty, że taka retoryka "zaprzecza przyrodzonym różnicom między chłopcami a dziewczynkami" oraz, że "w oparach absurdu promuje neutralność płciową". Bo, jak wiadomo, przyrodzoną cechą dziewczynek jest uwielbienie dla różowego, a chłopców – niebieskiego.