To nie jest kocyk dla lalki. "Serce krwawi, gdy się na to patrzy"

Alicja Cembrowska
Mikroskopijne czapeczki, malutkie kocyki i czapeczki, rożki długości pilota do telewizora. To nie spis produktów dla lalek, a dla maluteńkich dzieci, które urodziły się między 12. a 24. tygodniem ciąży. W sklepach podobnych produktów brak, więc o stworzenie, chociaż odrobinę bardziej przytulnych warunków szpitalu zatroszczyła się grupa "Tęczowy Kocyk".
"Tęczowy kocyk" to grupa, która szyje malutkie ubranka Zrzut z ekranu/Facebook
Malutkie ubranka
Pilot do telewizora i mały rożek w chmurki. Na to zdjęcie trafiłam przypadkowo. Udostępniła je mama, która niedawno straciła dziecko. – To nie jest rożek dla lalki – napisała.

Wymiary po rozłożeniu materiału to 25x25 cm. Po złożeniu 20x10 cm. Prawda, że maleństwo? Właśnie takie miniaturowe produkty do pochówku tworzy grupa "Tęczowy Kocyk". Szyją i dziergają kocyki, rożki właśnie, ubranka, czapeczki. A wszystko przeznaczone jest dla dzieci z hospicjum perinatalnego, z wadami letalnymi i hiperwcześniaków.

– Dla takich dzieci nie ma ubranek. Nie ma kocyków, rożków, czapeczek. Są rodzicom przynoszone w medycznych chustach czy nawet w metalowych nerkach! Dziewczyny z grupy szyją wszystkie te potrzebne rzeczy, żeby rodzice mogli zobaczyć swoje dziecko jako dziecko, a nie odpad medyczny. Jak jest to ważne, wiedzą ci, którzy dzieci stracili. Serce krwawi, gdy się na to patrzy – napisała jedna z mam.


Marta Betlewska-Szewczak, koordynatorka i prowadzące grupę wolontariuszy "Tęczowego kocyka" podkreśla, że właśnie z tego braku zrodził się pomysł, by szyć mikroskopijne rożki, beciki, kocyki. – Na takie maluszki po prostu nie ma ubranek. Rodzice musieli więc radzić sobie sami. Jedni kupowali ubranka dla lalek w sklepach z zabawkami, innym uszyła coś mama czy babcia.
"Tęczowy kocyk" pomaga rodzicom
Hospicjum perinatalne to miejsce medycznego, psychologicznego i duchowego wsparcia dla rodziców, spodziewających się dzieci, które mogą umrzeć podczas porodu lub w niedługim czasie po nim z uwagi na posiadanie określonych wrodzonych wad. To bardzo trudny czas, który członkowie grupy "Tęczowy Kocyk" chcą, chociaż odrobinę rozjaśnić.

– Nasza pomoc polega na tworzeniu małych rzeczy, w które można będzie otulić te niewielkie istotki, a na które (ze względu na ich rozmiar) nie można kupić ubrania w sklepie. Wykonując maleńkie kocyki czy czapki, pomagamy wnieść odrobinę ciepła do surowych szpitalnych warunków, a także wspomóc rodziców w tych trudnych chwilach – czytamy na stronie grupy.

Marta Betlewska-Szewczak podkreśla, że działanie osób zaangażowany w "Tęczowym Kocyku" jest całkowicie charytatywne. – Nie sprzedajemy ubranek czy rożków. Chcemy okazać wsparcie rodzicom, którzy stracili dziecko, dlatego wysyłamy to, co stworzymy do szpitali i hospicjów. Nieraz rodzice znajdują nas sami. Czapeczka na pewno nie zmniejszy ich bólu, ale pomoże godnie pożegnać malucha.

"Tęczowy kocyk" został założony w 2016 roku przez Ewę Skwarczowska. Początkowo funkcjonował jako grupa na Faceoobku, teraz obejmuje również stronę internetową i forum, a niedługo będzie stowarzyszeniem. Dla wielu wolontariuszek tworzenie ubranek ma duże znaczenie. Są wśród nich również kobiety, które straciły dziecko i w taki sposób radzą sobie z trudnymi wspomnieniami.

Pomóc jednak może każdy. Jeżeli umiecie szyć, dziergać, macie wolny czas, posiadacie włóczkę lub tkaninę (bawełnę, polar, flanelę) – już wiecie, co możecie z tym zrobić. Miesięcznie w całej Polsce powstaje około 150 zestawów dla dzieci.

Zdjęcie pochodzi ze strony na Facebooku "Alainn" – pani Dagmara upubliczniła je na swoim profilu, ponieważ nie mogła go udostępnić
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@mamadu.pl