"Według państwa jestem jednocześnie zbyt bogata i zbyt biedna". Samotna matka przerywa milczenie

Katarzyna Chudzik
Jeśli jesteś samodzielną matką, ale pracujesz i pobierasz alimenty, nie masz co liczyć na pomoc od państwa, nawet jeśli twoje zarobki to najniższa krajowa. Są jednak kobiety, które chcą temu przeciwdziałać – to dzięki nim powstała petycja przeciwko dyskryminacji samotnych rodziców.
Pracujące samotne matki to jedna z najbardziej poszkodowanych grup w Polsce 123rf.com
Samodzielni rodzice z definicji mają gorszą sytuację życiową niż pełne rodziny. Wychowywanie dziecka zawsze jest wyzwaniem; we dwójkę jednak łatwiejszym i przyjemniejszym. Przeszkodą jest nie tylko konieczność bycia rodzicem "2 w 1", lecz również finanse. I to nawet wtedy, kiedy drugi rodzic płaci alimenty. Napisała o tym Asia, blogerka i fotografka, a przy tym samodzielna mama wychowująca 6-letnią Melanię.
Kobieta pracuje i pobiera alimenty. Nie trzeba być matematycznym geniuszem, żeby wyliczyć, że w takiej sytuacji 500 plus się jej nie należy – maksymalny dochód na osobę w jej rodzinie musiałby nie przekraczać 800 zł, żeby go dostała.


To jednak nie oznacza, że opływa w luksusy. Jest nauczycielem stażystą w małym mieście – nietrudno sobie wyobrazić, ile zarabia. Gdyby pobierała zasiłek, a nie pracowała - finansowo wychodziłaby na tym tak samo. Sęk w tym, że martwi się o swoją przyszłość, ma ambicje i chce pokazać swojemu dziecku coś więcej niż życie na zasiłku.

"Samotnym matkom w Polsce zamyka się usta. Te z więcej niż jednym dzieckiem z automatu traktowane są jak patologia, rozwódka w Polsce też brzmi jak stygmat. W zasadzie to my same sobie jesteśmy winne. Te, co odeszły postradały rozum, bo przecież nie bił i nie pił, a jak pił to tylko trzy piwa dziennie, a jak bił to pewnie dlatego, że zrzędziła. A jeśli odszedł tak jak w moim przypadku, to pewnie z winy kobiety, bo taka była jędza, albo sknera, albo w ogóle nie dało się z nią żyć, bo przy dziecku kazała pomagać. Więc zacznijmy od tego, że jeśli jesteśmy same z dzieckiem to, to na pewno nasza wina.

Skończmy na tym, że jeśli tatuń łaskawie płaci alimenty (nierzadko w wysokości 10 proc. albo mniej swojej pensji) to kobieta słyszy, że ma szczęście, bo płaci. Nie, nie ma. Żadna z nas nie ma szczęścia, bo odeszła od pijaka albo dlatego że zostawił ją niedojrzały chłopiec, który nie nadaje się do małżeństwa. I nie mamy farta, bo płaci na własne dziecko. Nie jesteśmy szczęściarami, bo udało nam się dostać pracę i pogodzić ją z obowiązkami samodzielnej matki. To państwo ma farta, że tak wiele dźwigamy na barkach, nie upominając się o swoje i sponsorując bezrobotnych, więźniów, a także dofinansowując 500+ wielodzietnych rodzin. Nie jesteśmy gorsze, a już na pewno nie nasze dzieci. Szkoda, że wygląda to zupełnie inaczej..." - pisze na blogu "Z filiżanką kawy" Asia.

Jej wpis zainspirowany został rozmową w "Dzień Dobry TVN". Dziennikarka Małgorzata Kolińska-Dąbrowska tłumaczyła prowadzącym, że 500 plus to gest polityczny, który nie spowodował, że rodzi się więcej dzieci i nie pomógł najbardziej potrzebującym. Bo najbardziej potrzebującymi są m.in. ci, którzy samodzielnie wychowują dziecko. – Zawsze tak było, że samotne matki miały gorzej, ale teraz to ma podstawę ideologiczną. Pamiętam, jak zaczęły się dyskusje o programie 500 plus i polityczka z PiS-u powiedziała, że jeśli matki narzekają na to, że nie przysługuje im dodatek, to "niech wyjdą za mąż, mają normalną rodzinę, to dostaną". Bo dlaczego odeszła od męża, dlaczego ma dziecko poza małżeństwem? – opowiadała oburzona dziennikarka.

Zasugerowała też, że jedną z opcji polepszenia bytu samodzielnym rodzicom jest odebranie go tym, w których rodzinach dochód na osobę wynosi około 10 tysięcy. Dla tych rodzin 500 złotych niewiele zmienia – dla tych, którzy na osobę mają 830 złotych (a więc o 30 złotych przekraczają limit) zmienia bardzo wiele.

Tymczasem jednym z narzędzi, poprzez które wspólnie możemy wpłynąć na rzeczywistosć samodzielnych matek (a więc prawdopodobnie niejednej z was) jest petycja do prezydenta Andrzeja Dudy.