"Co te gnoje mają w baniach". Taki człowiek pracuje z dziećmi w Ełku

Alicja Cembrowska
Pierwsza myśl: czy dorosły człowiek nie zdaje sobie sprawy, że nie jest anonimowy w sieci? Że pewnych rzeczy się po prostu nie pisze? Że trzeba ponosić konsekwencje za swoje słowa? Już kilka takich scenariuszy przerobiliśmy. Przedszkolanka, która otwarcie przyznaje, że nienawidzi dzieci, przedstawiciel dużej firmy szczycący się zapędami rasistowskimi, dyrektor życzący śmierci uchodźcom.
"Co te gnoje mają w baniach". Taki człowiek pracuje z dziećmi w Ełku Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Niebezpieczna gra w Momo
Tym razem blogerka, Ania Jaworska, publikująca jako "MumMe", udostępniła komentarz, który znalazł się pod jednym z jej tekstów. – Zobaczcie, jaki pedagog, tytan pracy i dzik. Szkoli dzieci w Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym w Ełku. Brawo!! – napisała.

Kobieta napisała artykuł o lalce Momo, przed którą od kilku tygodni ostrzegają się rodzice. – Momo to imię zarówno lalki, jak i popularnego wyzwania, w którym występuje. Jak informuje "Daily Mail", Momo zachęca dzieci do dodawania kontaktu na WhatsApp, a następnie wysyła wiadomości o niepokojącej treści. Najwyraźniej osoba (lub grupa osób) przesyła dzieciom wiadomości (pod pseudonimem Momo) i zachęca do wykonania szeregu wyzwań aż do ostatniego, które kończy się samobójstwem. Ci, którzy wzięli udział w wyzwaniu, twierdzą, że zostali zbombardowani groźnymi wiadomościami, a nawet telefonami i groźbami, że przerażająca postać pojawi się, jeśli nie zastosują się do jej instrukcji – pisałyśmy na Mamadu.pl.


Nieodpowiedzialność za słowa
W swoim wpisie blogerka odniosła się do naiwności rodziców, którzy potraktowali teoretycznie głupią "grę internetową" jako nic niebezpiecznego. Pod tekstem znalazł się jeden szczególny komentarz. – Jak się nie ma spier***go dzieciaka to nie trzeba go kontrolować jak jakiegoś nied**a co się słucha jakiegoś momo. nie wiem co te gnoje mają w baniach – napisał pan Patryk.
Facebook
Pewnie blogerka nie zwróciłaby na to uwagi, gdyby nie fakt, że z profilu tego pana wynika, że pracuje z dziećmi. Może przesadzone jest nazywanie go "pedagogiem", ponieważ nadal studiuje, jednak pracuje w Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym. Na profilu mężczyzny wiele treści jest publicznych. Pod jednym z jego statusów dwa dni temu udostępniono screen z powyższą wypowiedzią. Mężczyzna nie odniósł się do sprawy ani zdjęcia nie usunął.

Wysłałyśmy pytania do MOS-u w Ełku z pytaniem, czy ten mężczyzna pracuje w tym miejscu i poprosiłyśmy o komentarz.

Czy osoby, które w taki sposób wypowiadają się w Internecie powinny pracować z dziećmi?

Aktualizacja, 6 listopada
Na naszą wiadomość odpowiedział Andrzej Koc, dyrektor MOS Ełk.

– Osoba, o której Pani pisze, nigdy nie pracowała w Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym w Ełku, nigdy nie była wychowankiem (uczestnikiem zajęć) w MOS Ełk. [...] Trudno mi wyjaśnić, skąd wzięło się utożsamianie tej osoby z ośrodkiem, którym kieruję. W 25-letniej historii funkcjonowania MOS Ełk nigdy nie zdarzył się wypadek opisywany przez Panią. Pracują tu ludzie cieszący się dużym autorytetem wśród dzieci, bardzo zaangażowani w swoją pracę i odpowiedzialnie ją wykonujący.

– W związku z tym, że osoba opisywana przez Panią nie jest moim pracownikiem, nie mam podstaw do wyciągania konsekwencji wobec niej. Są to jej prywatne przemyślenia (choć trudno zakwalifikować taką wypowiedź do przemyśleń, bardziej by tu pasowało określenie BREDNIE), które nigdy nie powinny pojawiać się w przestrzeni publicznej. Natomiast będę chciał wyjaśnić przyczynę podszywania się tej osoby pod pracownika MOS Ełk – napisał Andrzej Koc.
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@mamadu.pl
Źródło: MumMe