Powstała "lista zachowań niepożądanych". O tych skutkach reformy edukacji się nie mówi

Katarzyna Chudzik
W szkołach obowiązują karty obserwacyjne dotyczące oceny dyżurów nauczycieli. W jednej z placówek jako zachowania niepożądane uznano picie kawy, wyglądanie przez okno i... rozmowę z uczniami. – Nauczyciele muszą coraz bardziej walczyć, by szkoła nie stała się odarta z emocjonalności – komentuje nauczycielka wczesnoszkolna Angelika Skrzypa.
Nauczyciele twierdzą, że "co nowy pomysł reformy, to bardziej absurdalny". 123rf.com
Ileż to razy słyszeliśmy, że czyimś największym autorytetem był pan od polskiego? Albo że z podstawówki zapamiętał niekonwencjonalną nauczycielkę plastyki, która dała młodszej wersji naszego rozmówcy wiarę w siebie? Takie historie zdarzały się non stop, teraz w niektórych szkołach zdarzać się będą rzadziej.

Wprowadzony nową reformą edukacji system oceniania nauczycieli sprawia, że szkolna rzeczywistość w niektórych placówkach przypomina już "Rok 1984" – brakuje tylko policji myśli. Choć myślozbrodnia według krążącej po sieci "karty obserwacyjnej dyżurów nauczycielskich" nie jest jeszcze branym pod uwagę kryterium pełnienia dyżurów, to jest nim chociażby picie kawy i herbaty, czy... wyglądanie przez okno. To – podobnie jak "rozmowa z uczniem nie w ramach interwencji"- zachowanie niepożądane.
Taka karta obowiązuje w jednej ze szkółFacebook.com
Nauczyciele w sieci łączą się w oburzeniu. Pytają, czy można jeszcze oddychać i patrzeć pod nogi, sugerują, że kubek powinien być przezroczysty, "żeby było widać korytarz i dzieci przez denko", zastanawiają się, czy mogą korzystać z toalety, czy już tylko "walić w pieluchę". Sugerują, że strażnik więzienny ma lepsze warunki pracy, choć to prawdopodobnie na jego pracy wzorowano się tworząc szkolną kartę obserwacji.


Że ciało pedagogiczne łatwo nie ma, to jedna sprawa. Drugą natomiast poruszyła Angelika Skrzypa, nauczycielka wczesnoszkolna z Krasnegostawu. "Zakaz rozmowy z uczniami?! Jak mamy nawiązywać z nimi relacje, jak nie poprzez rozmowę? Wyłącznie podczas lekcji? Paranoja!" - napisała, czym wyraziła clou problemu.

W tej sytuacji prócz samego ciała pedagogicznego cierpią młodzi adepci zawodów wszelakich, oraz dzieci którzy potrzebują zainteresowania i popchnięcia ich w odpowiednią stronę.
– Jestem nauczycielem wczesnoszkolnym, moi uczniowie to dzieci, które mają silną potrzebę dzielenia się ze mną przeróżnymi ciekawostkami, doświadczeniami, czy chociażby tym, co zjadły na śniadanie. W momencie, kiedy musiałabym odmówić im rozmów, to tak jakbym powiedziała dziecku: "Nie rozmawiam z Tobą, ponieważ mam dyżur. Niby jestem tu dla ciebie i twojego dobra, ale system jest taki, że nie możemy nawiązywać relacji. Mam nadzieję, że u ciebie w domu wszystko okej, nikt cię nie krzywdzi i jesteś szczęśliwy, niestety nie mogę z tobą o tym zbyt często porozmawiać, bo na przerwie mogę zareagować tylko na zachowania niepożądane.” Oczywiście bardzo przesadziłam w tym momencie, ale proszę zauważyć, że realizacja programu wymaga przysłowiowego biegu z językiem na brodzie, a nauczyciele muszą coraz bardziej walczyć, by to miejsce nie stało się odarte z emocjonalności – tłumaczy Angelika Skrzypa.

Podobne zdanie ma Emilia Gabryel, nauczycielka ze Szczecina. – Stwierdzenie, że nauczyciel nie może rozmawiać z uczniami i rodzicami jednocześnie mnie rozśmieszył i zasmucił. Stoję na dyżurze i jak podbiegną do mnie uczennice, żeby mi coś opowiedzieć, to mam udawać, że ich nie widzę? To niepedagogiczne – ignorować uczniów i rodziców – oburza się kobieta. Jej zdaniem kolejnym absurdem jest jawność takiej karty – kiedy wyznaczona przez dyrekcję osoba napisze, że dany nauczyciel pił kawę podczas dyżuru, oskarżona o to osoba będzie miała wgląd w negatywną ocenę. Zobaczy zatem nazwisko "szpiega", co na atmosferę w placówce raczej pozytywnie nie wpłynie.

Zdaniem nauczycieli sprawa powinna zostać przedyskutowana podczas posiedzenia rady pedagogicznej. Wówczas nauczyciele wiedzieliby skąd takie, a nie inne ustalenia i być może udałoby się zmodyfikować treść karty.