Przeziębienie piersi to choroba, która... nie istnieje. Ginekolog obala popularny mit

Ewa Bukowiecka-Janik
O tej przypadłości słyszała chyba każda mama karmiąca. Mnie samą straszyła nawet sama położna, kiedy odwiedziła mnie w połogu, a ja przyjęłam ją w bluzce na ramiączkach. Okazuje się, że choroba, w której istnienie wierzy większość z nas, zwyczajnie nie istnieje. Z "mitycznym przeziębieniem piersi" rozprawiła się Mama Ginekolog.
Przeziębienie piersi – choroba, która nie istnieje. 123rf
Nicole Sochacka-Wójcicka, bo tak nazywa się autorka bloga "Mama Ginekolog", jest lekarką i merytorycznym wsparciem dla Polek, które szukają odpowiedzi na trudne pytania o zdrowie. Na swoim prywatnym profilu na Instagramie przeprowadziła ankietę, której wyniki wołają o pomstę do nieba. Aż 60 proc. ankietowanych wierzy w chorobę, która nie istnieje.
Chodzi o przeziębienie piersi i przekonanie, że nabawić się go można wychładzając tę część ciała. Tymczasem, jak wyjaśnia lekarka, nie da się "przeziębić" tylko "kawałka organizmu”. "Tak samo jak nie możemy sobie przeziębić dłoni, tak samo nie możemy sobie przeziębić piersi" – tłumaczy Sochacki-Wójcicka.

Przeziębienie piersi nie istnieje?

Przeziębienie piersi mylone jest z chorobą ogólnoustrojową, najczęściej związaną z infekcjami wirusowymi lub standardowymi dolegliwościami mamy karmiącej.


"Bolą cię piersi, bo dziecko pogryzło ci brodawki, bo masz zastój lub nawał pokarmu. Ale przychodzi mama, babcia, teściowa, wrzuca swoje trzy grosze – że to wszystko przez to, że nie zakrywałaś piersi. A ty, młoda mama, nie wiesz jeszcze na temat karmienia piersią za wiele. Wierzysz im. I nosisz ten golf latem lub wpychasz tę pieluchę tetrową w stanik. Ba... po kilku dniach jest lepiej (byłoby pewnie lepiej też bez golfu i tetry... ale tego przecież nie musisz wiedzieć) i sama dalej te 'cenne rady' dajesz koleżankom. I krąg się zamyka. Krąg nieuzasadnionych macierzyńskich porad krążących od wieków" – pisze lekarka.

Zakrywanie piersi podczas karmienia ma sens taki sam jak zakrywanie innych części ciała, kiedy po prostu jest nam zimno. Jednak fakt, że karmimy, nie ma wpływu na to, czy nabawimy się infekcji, czy nie.

"Inną sprawą jest to, że część kobiet, w szczególności w pierwszych tygodniach karmienia piersią, ma pod wpływem zimna pewien nieprzyjemny odruch (nazywany fenomenem Raynaud sutka, ang. the Raynaud phenomenon of the nipple). Polega on na tym, że sutek twardnieje, a przez piersi przechodzi taki jakby prąd. Jest to zjawisko fizjologiczne i nie oznacza, że dzieje się coś złego. Co więcej, objaw ten może też się pojawić pod wpływem emocji, nie tylko zimna. Ponownie, nie ma on nic wspólnego ani z mitycznym nieistniejącym przeziębieniem piersi, ani nawet z prawdziwą chorobą jaką jest zapalenie piersi" – pisze Mama Ginekolog.


Zapalenie piersi
to osobna historia i poważna sprawa. "Są tego dwie przyczyny: poranienie brodawek sutkowych albo zbyt rzadkie/niepoprawne przystawianie dziecka do piersi, czego skutkiem jest fakt, że jeden z kanalików mlekowych jest gorzej opróżniany. Wówczas pojawia się silny ból piersi, a niekiedy nawet gorączka. Zlekceważenie takiego stanu rzeczy grozi nawet powstaniem ropnia piersi" – wyjaśnia lekarka i dodaje, że zapalenie piersi to problem aż jednej trzeciej mam karmiących.

Tak czy inaczej, zapalenie piersi nie ma nic wspólnego z mitycznym "przeziębieniem". Zatem, jeśli mamy ochotę na bluzkę z dekoltem, nie ma powodów do obaw.
Źródło: mamaginekolog.pl