"Fajnie, że nie opowiadasz bajek". Bohosiewicz napisała o swoim związku

Redakcja MamaDu
Fanki cenią Maję Bohosiewicz za dystans i poczucie humoru. Tym razem aktorka w swoim wpisie na Instagramie poruszyła kwestię kompromisów w związku.
Maja Bohosiewicz Zrzut z ekranu/instagram.com/majabohosiewicz
Wpisy Mai w mediach społecznościowych zawsze wywołują dyskusję. Chyba głównie z powodu, który podkreślają jej obserwatorzy – aktorka pisze wprost, bez ogródek i szczerze. Zarówno o macierzyństwie, jak i o relacjach z partnerem.

Tym razem skupiła się właśnie na tym, jak często dostrzegając wady innych, zapominamy, że... sami jesteśmy bardzo podobni. Często oglądając na profilach znanych osób ich "wspaniałe życie" wmawiamy sobie, że istnieje coś takiego jak związek idealny czy recepta na szczęście. Bo przecież na zdjęciach wszystko jest takie piękne, a u nas szare i nudne.


Maja wyznała, że największą wadą jej faceta jest bałaganiarstwo. – Zapytałam, czy uda mu się ją zmienić, popracować nad nią, a on szczerze wyznał, że żyje ze swoim bałaganiarstwem 35. rok i nie czuje drivu, żeby tego zmieniać. A ja, zamiast się na to denerwować, postanowiłam zaakceptować ginące klucze, duplikaty dowodów rejestracyjnych, opłaty za odsetki od niepłacenia na czas raty i tym podobne. Od tego czasu żyje nam się spokojnie i bez kłótni.

Dalej aktorka pisze o tym, jak łatwo zauważać takie rzeczy u innych ludzi, a trudniej u siebie. Przyznała, że kilka minut później sama przekonała się, że znowu nie zatankowała samochodu, zapomniała spodenek na zmianę dla dziecka do przedszkola, a od kilku dni w aucie zalega walizka z rzeczami po sesji zdjęciowej i soczek w butelce. – I zamiast przyznać, że my siebie warci, w zaparte idę, że przez niego, bo z jakim przystałam takim się stałam – podsumowała.

Macie podobnie? :)
Wyświetl ten post na Instagramie.

Od razu zapowiadam, to zdjęcie nie ma nic wspólnego z treścią posta. Ba, w telefonie od 2 tygodni przewijają się tylko dzieci oraz screeny faktur. Wstałam dzisiaj rano i pomyślałam, że zaniedbuje was tu moje kochane. Dawno nie było żadnego, długiego „życiowego” posta po którym dostałabym od was wiadomości o treści: o to to to, a u mnie... ( wiadomości te kocham, ale niestety brakuje mi czasu na odpisanie, musicie mi wybaczyć). No więc myjąc tryby, myśle o czyn tu dzisiaj wysmażyć posta. Patrze a za drzwiami, siedzi stary i bawi się z dzieciem, widok mnie rozczulił więc w głowie konstruuje słowa: idealny związek? Nie wiem czy taki istnieje. Recepta na szczęście? Chyba jej nie ma. Jakiś czas temu, zrozumiałam jaką największą wadę ma mój facet, zapytałam czy uda mu się ją zmienić, popracować nad nią, a on szczerze wyznał, że żyje ze swoim bałaganiarstwem 35rok i nie czuje drivu, żeby tego zmieniać. A ja zamiast się na to denerwować, postanowiłam zaakceptować ginące klucze, duplikaty dowodów rejestracyjnych, opłaty za odsetki od niepłacenia na czas raty i tym podobne. Od tego czasu żyje nam się spokojnie i bez kłótni”. 15minut później okazało się, że zgubił dwa komplety kluczy. Swój oraz mój. Nerwowe przeszukiwanie najbardziej absurdalnych miejsc w domu w poszukiwaniu złotych grali. Okej, jest jeden komplet!! Wychodzimy. Nie widziałaś mojego portfela? Bo chciałem go dziś wyciągnąć z torby, ale gdzieś ta torba zniknęła. Myśle sobie, zabije, co za nieogar, jak można, jezu, boże, dajcie mi żyć, okocę się na kolorowo. No ale brzęczy post w głowie, że zaakceptowałam, więc jak ta buddystka stoje i wymuszam uśmiech, mówię nie wiem, poszukajmy. Dochodzę do auta, ruszamy a na wskaźniku 0km bo przecież od tygodnia jade na orlen. Pani w przedszkolu wita mnie serdecznie: czy wzięła Pani spodenki na zmianę? ... cholera se myśle, nie bardzo. A w aucie z oddali macha do mnie walizka z rzeczami po sesji zdjęciowej, piąty dzień kiśnie wśród pozostawionego soczku w buteleczce, co to już ta butelka własny eko system zbudowała z grzybem na czele. I zamiast przyznać, że my siebie warci, w zaparte idę, że przez niego, bo z jakim przystałam takim się stałam.