Wielodzietność i niskie dochody ważniejsze niż talent? Afera o zajęcia dla dzieci

Katarzyna Grzelak
Na profilu Doroty Zawadzkiej pojawiła się skarga matki uzdolnionej matematycznie dziewczynki. Kobieta nie mogła pogodzić się z tym, że jej córka nie dostała się na zajęcia z programowania w domu kultury. – Podczas rekrutacji nie liczą się bowiem osiągnięcia, talenty, predyspozycje, ale punkty za wielodzietność, samotne wychowywanie, niepełnosprawność – napisała.
Zajęcia w domach kultury pozwalają dzieciom rozwijać ich pasje Fot. Agencja Gazeta/Jakub Orzechowski
Rozżalona mama opisała historię swojej córki i poprosiła innych o radę, jak ma wytłumaczyć córeczce, że ta nie może brać udziału w upragnionych zajęciach.

– Moja córka jest bardzo uzdolniona matematycznie, wygrała Kangurka w swojej szkole, jest utalentowana plastycznie, pomysłowa. Jej marzeniem są zajęcia z programowania. Próbowaliśmy ją w tym roku zapisać na zajęcia w kilku domach kultury (niestety zajęcia prywatne są dla nas za drogie), ale niestety córka się nie dostała – napisała czytelniczka Zawadzkiej.

– Podczas rekrutacji nie liczą się bowiem osiągnięcia, talenty, predyspozycje, ale punkty za wielodzietność, samotne wychowywanie, niepełnosprawność. Córka jest z tego powodu rozczarowana i nie rozumie, czemu jest traktowana gorzej niż inne dzieci. Trudno nam jej wytłumaczyć, dlaczego tak jest. Proszę o radę, jak jej to wyjaśnić, nie nastawiając jej negatywnie do innych dzieci – zwróciła się do innych mam.
Samotne matki mają "lepiej"?
Komentujący wpis podzielili się na dwie grupy. Jedni współczuli kobiecie i dziewczynce. Radzili, żeby napisała list do dyrektora domu kultury albo do właściciela szkoły, która prowadzi zajęcia. Pocieszali, że jeżeli naprawdę ma talent i predyspozycje, to może dostać swoją szansę poza oficjalną rekrutacją.


Inni wręcz przeciwni, zarzucili matce, że chociaż sama twierdzi, że jej dziecko zostało poszkodowane, to teraz "wynosi się nad innych". – Aż się ciężko czyta ten jad sączący się na osoby, które miały mniej szczęścia, pieniędzy i edukacji w życiu. Smutne to – napisała jedna z komentujących.

– Skoro się nie udało, to trzeba sobie powiedzieć "trudno" i szukać innego rozwiązania, aby zdobyć pieniądze na zajęcia dodatkowe dla córki, a nie zastanawiać się czemu samotne matki i niepełnosprawni mają "lepiej". Jak? – zapytała inna.

"To wydumany problem"
Postanowiłam sprawdzić, jak w rzeczywistości wygląda sprawa rekrutacji na zajęcia w domach kultury. W niektórych placówkach zajęcia dla dzieci są całkowicie płatne. W takiej sytuacji najczęściej żadna rekrutacja nie obowiązuje, a liczy się kolejność zgłoszeń.

Marta Kliczka, dyrektorka Młodzieżowego Domu Kultury nr 2 w Lublinie, powiedziała, że o kształcie regulaminu rekrutacji tak naprawdę nie decydują władze placówek. – Ten regulamin nie jest przygotowany przez nas. Ktoś tam wymyślając rekrutację do przedszkoli, która wiąże się z jakąś odpłatnością ze strony rodzica, rozszerzył to też na domy kultury. Jeśli chodzi o kryterium dochodowe, my w ogóle nie bierzemy go pod uwagę – mówi.

Także w Młodzieżowym Domu Kultury im. Janusza Korczaka w Krakowie usłyszałam, że praktycznie nie zdarza się, aby chętne dziecko nie mogło uczestniczyć w zajęciach ze względu na sytuację rodzinną czy wysokość dochodu. W praktyce także tutaj najczęściej decyduje więc kolejność zgłoszeń.

Sprawdź predyspozycje
W przypadku zajęć muzycznych czy tanecznych można dodatkowo sprawdzić uzdolnienia dzieci. Zresztą kwestia predyspozycji jest uwzględniona w regulaminie na pierwszym miejscu.

"Dla kandydatów ubiegających się o przyjęcie na zajęcia będą przeprowadzone badania uzdolnień kierunkowych do pracowni tanecznej, wokalnej i instrumentalnej na warunkach ustalonych przez Radę Pedagogiczną" – czytamy m.in. na stronie lubelskiego domu kultury. Jednak dla niektórych zajęć przeprowadzenie takiego sprawdzianu może być trudne.

Dopiero w drugiej kolejności liczy się m.in. wielodzietność, niepełnosprawność jednego z członków rodziny, samotne rodzicielstwo czy dochód na osobę.

W placówkach zapewniano mnie, że jeśli dzieci zgłaszają się na zajęcia, to robią to ze względu na swoje pasje i zainteresowania. Trudno więc byłoby odrzucić któreś z dzieci tylko dlatego, że nie spełnia wymogów i odebrać mu szansę na rozwój. Najwidoczniej autorka wpisu, od którego cała afera się zaczęła, po prostu pechowo trafiła.