Tak polskie gwiazdy zwracają się do dzieci. Siwiec wyjątkowo pomysłowa
Pączuszek, księżniczka, najlepsza przyjaciółka – rodzice maluchów prześcigają się w wymyślaniu słodkich określeń dla swoich dzieci. Nie inaczej jest w przypadku naszych rodzimych gwiazd. Kim jest Bibiś, a kim "brokatowy pampuszek"?
Maja Bohosiewicz o swojej malutkiej córce mówi: Biłuńka, Calineczka, brokatowy pampuszek czy różowy jednorożec. Weronika Rosati córkę nazywa "najlepszą przyjaciółką" i "ulubionym człowiekiem na świecie".
U każdej z nich roi się też od "księżniczek", "pączuszków" i "słodkości". Ale nie brakuje tez bardziej wzniosłych słów: "moje wszystko", "mój świat", "sens".
Jakoś w ten trend nie wpisuje się Anna Lewandowska, która o córeczce pisze tylko po imieniu, czyli Klarcia.
Z każdego słowa lukier aż kapie. Ale są mamy, które potrafią się z tego różu uwolnić. Na przykład Kasia Zielińska, która swoich synów – oczywiście żartobliwie – nazywa "śmierdziuchami". Zresztą wspomniana już Bohosiewicz też ma na sumieniu tego typu przewinienia. Nie raz mówiła o "dzidziutkach" czy "bachorkach", a kiedyś przyznała nawet, że nazywa swoje dzieci "gówniakami".
W końcu jeśli takie żarty to przejaw miłości, to nie ma w nich nic złego. Sama do synka zwracałam się per "pulpeciku", kiedy był jeszcze malutką kuleczką pełną fałdek. Teraz jestem na etapie "dziubaska", choć syn – coraz starszy – nie ma już ochoty na takie słodkości.
A jak wy pieszczotliwie zwracacie się do swoich dzieci?