Wychowują nie swoje dzieci i żyją w niewiedzy. "Nie dziwiłam się mamie, że zdradziła"

Ewa Bukowiecka-Janik
Natalia miała 21 lat, gdy dowiedziała, że mężczyzna, który ją wychował nie jest jej ojcem. – Za to, że do tego doszło, obwiniłam jego – "faceta mojej matki", bo w ten sposób mówiłam o nim potem przez lata. Po prostu pomyślałam: "nie dziwię się jej" i patrzyłam na niego z obrzydzeniem – opowiedziała w rozmowie z Mamadu. Michał był małym dzieckiem, gdy stracił ojca w ten sam sposób. Potem już nigdy nie mógł zwrócić się do niego per "tato"...
8 proc. Polaków wychowuje nie swoje dzieci. fot. pixabay
Według statystyk opracowanych przez Rafała Płoskiego, kierownika pracowni genetycznej Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Warszawie, co dwunasty ojciec w Polsce wychowuje nie swoje dziecko. Dane pochodzą z badań genetycznych wykonywanych przez ostatnich 12 lat. Badania zlecano w przypadku zabiegów, do których wykonania konieczna jest zgodność genów, m.in. transplantacji.

Ten wniosek potwierdza prof. Mark A. Bellis z John Moores University w Liverpoolu. Z jego obserwacji wynika, że podczas 30 proc. rozwodów wychodzi na jaw, że mężczyzna wychowywał cudze dzieci.


Czy wychowywanie nieswojego dziecka zawsze wiąże się ze zdradą lub kłamstwem? Czy wychowanie dziecka z mężczyzną innym niż biologiczny ojciec to zły wybór? Oczywiście, że nie. Jednak życie pisze scenariusze, w których nie da się wypisać recepty na szczęście.

Pamiątka po wielkiej miłości
Natalia od zawsze czuła, że między rodzicami jest chłód. Choć właściwie się nie kłócili. – Czasem to już było tak gęsto, że wolałam, żeby pokrzyczeli, ale oni zawsze wybierali milczenie – dodaje Natalia. Jednak wkrótce wszystko miało się zmienić.

Nigdy nie miała dobrych relacji z ojcem. Zawsze wydawało się jej, że jest nieobecny. Denerwowała go jego bierność. – Nie widziałam nic fajnego w tym, że mama o wszystkim decyduje, wszystko organizuje i robi sama. Nigdy nie miałam poczucia, że to jest jej sukces, bo jest silną kobietą. Zawsze myślałam o niej jak o ofierze kiepskiego związku, w którym właściwie jest sama – mówi Natalia.

Z mamą układało jej się poprawnie – zawsze trzymały się blisko. Choć kobieta ma jeszcze młodszego brata, to jej zdaniem ma on z mamą połowę mniej wspomnień. Jako dziewczynka była jej wierną towarzyszką, a jako nastolatka stała się przyjaciółką, albo raczej, jak sama mówi, powierniczką jej sekretów.

– Mama zaczęła coraz częściej opowiadać mi o tym, jak bardzo czuje się samotna, bez "okazji" mówić, że jestem dla niej najważniejsza. Potem zaczęła mnie wtajemniczać w jej relacje z tatą. Mówiła na niego okropne rzeczy, a ja nic z tego nie rozumiałam – wyznaje Natalia.

Gdy poszła na studia, chciała się odciąć. Przestać myśleć o niepowodzeniach swoich rodziców, przestać obserwować ich ruchy. – Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że nie tak to powinno wyglądać. Że nie mogę ułożyć sobie życia, bo żyję emocjami mamy. Bo jest mi jej strasznie szkoda i myślę tylko o tym, jak ona się czuje. Nie odbierałam od niej telefonu, jeździłam do domu tylko na większe okazje. Ona odebrała to, jak porzucenie, a ja nie chciałam jej zranić – opowiada Natalia.

Czara goryczy przelała się w święta Bożego Narodzenia, gdy Natalia miała 21 lat. – Mama po kolacji wypiła chyba butelkę wina i, jak dawniej, chciała mnie "przyatakować" swoimi zwierzeniami. Postawiłam się i się pokłóciłyśmy. Wtedy zaczęła płakać i prosić, bym jej nie odtrącała, bo jestem jej "jedyną pamiątką po prawdziwej miłości". Wtedy okazało się, że mój ojciec to tak naprawdę tylko facet mojej matki. Że nie jest moim biologicznym tatą – mówi Natalia.

"Facet mojej matki"
Matka Natalii była już zaręczona, gdy na zabój zakochała się w starszym o dekadę mężczyźnie. Ona miała plan na życie, on żonę, kilkunastoletnią córkę i piękny dom. – Podobno kochali się jak wariaci, ale żeby mogli być razem, musieliby nie tyle zaczynać od nowa, ile sporo zburzyć, a potem odkopać się z gruzów – mówi Natalia.

Z tego powodu zdecydowali, że owoc ich miłości – małą Natalię – jej mama wychowa z przyszłym mężem, nie zdradzając nikomu ich tajemnicy. – Za to, że do tego wszystkiego doszło, obwiniłam jego – "faceta mojej matki", bo w ten sposób mówiłam o nim potem przez lata. Po prostu pomyślałam: "nie dziwię się jej" i patrzyłam na niego z obrzydzeniem. Wierzyłam, że to nie był jej wybór, tylko że jego beznadziejność zmusiła ją, by zdradzać, by kłamać przez lata. Myślałam, że na pewno nie umiałby się zachować jak facet – mówi Natalia.

Po pamiętnych świętach Bożego Narodzenia Natalia całkiem odcięła się od rodziny na kilka miesięcy, po czym stwierdziła, że musi spojrzeć prawdzie w oczy. Chce usłyszeć całą historię, nie tylko emocjonalną wersję swojej mamy o romantycznej miłości i rozdzierającej serce rozłące. Ale do tego potrzebny był jej biologiczny ojciec.

– Nie było trudno go odnaleźć, bo matka powiedziała mi kto to od razu, a mieszkamy w małym mieście – opowiada Natalia. Najpierw kilka razy pojawiła się pod jego domem. Chciała wiedzieć, o której wraca, gdzie pracuje. – Okazało się, że ma zwykłe, nudnawe życie – mówi Natalia. Potem odnalazła go na Facebooku i napisała, że zna całą historię i czy mogliby się spotkać. Odpowiedź brzmiała krótko: tak.

"Nie tak wyobrażałam sobie ojca"
– Zaskoczyło mnie, że tak łatwo poszło. We mnie emocje się gotowały. Zwłaszcza że moja mama o niczym nie wiedziała. Nikt nic nie wiedział. Spodziewałam się, że przy nim poczuję, jak ta wielka dziura, którą mam w sobie, zasypuje się. Tymczasem było zupełnie inaczej – opowiada Natalia.

"Nowy tata" okazał się zwykłym, może trochę smutnym facetem, który porywy serca i głębokie przeżycia ma już w życiu dawno za sobą. Spotkali się w kawiarni na skraju miasta. – Nie wyglądał, jakby był mnie ciekawy, jakby tęsknił, jakby to, że jestem jego córką, miało jakiekolwiek znaczenie... Choć zachował się odpowiednio – mówi Natalia.

Jego wersja i wersja mamy Natalii się pokrywały. Oboje zdecydowali, oboje zdawali sobie sprawę z konsekwencji. Cierpieli, ale, jak stwierdził, "czas leczy rany". – Przeprosił mnie. Wyglądało po prostu na to, że on sobie lepiej niż moja matka z tym wszystkim poradził – podsumowała Natalia.

Dziś ma 32 lata. Od tamtych wydarzeń minęło 10 lat. Swojego biologicznego ojca więcej nie spotkała, a przyszywany wciąż żyje w niewiedzy. – Wydaje mi się, że tak jest lepiej. Choć nie byłam z nim blisko, to był dla mnie ojcem, tak, jak potrafił i tyle. To, co się wydarzyło, nie było jego winą i nie jest powiedziane, że gdyby miał mnie wychować biologiczny ojciec, moje życie dziś byłoby lepsze – dodaje Natalia.

Z czasem zrozumiała też, że nie ma sensu rozdrapywać ran, tak jak to robi jej mama. Ma dwójkę dzieci i męża, a ze swoimi rodzicami utrzymuje, jak sama mówi, "kontakty poprawne politycznie".

Nie mów do mnie "tato"
Jak często zdarzają się takie historie i czy mozaika z tego typu scenariuszy tworzy obraz konkretnego zjawiska społecznego? Raczej nie. Najzwyczajniej w świecie czasem wplątujemy się w sytuacje, w których nie widzimy innego wyjścia niż to najłatwiejsze dla nas samych. Jak widać, nie zawsze jest to wyjście, które nie złamie dziecięcego serca.

Przykry finał ma historia Elżbiety i Stanisława, opowiedziana z perspektywy jego bratanicy. – Mój wujek miał nieco ponad 20 lat, kiedy zaczął chodzić z Elą. Nie znali się nawet rok, jak Ela zaszła w ciążę. Szybko wzięli ślub i zamieszkali z jego rodzicami, na świat przyszedł mały Michałek – opowiada nam Kasia.

Szybko okazało się, że są bardzo kłótliwym małżeństwem, awantura goniła awanturę. W końcu Staszek zdecydował rozwieść się z żoną. – Oczywiście nie rozstali się w przyjaznych stosunkach, ale wujek sumiennie płacił alimenty, bo w końcu uważał, że Michał to jego syn. Jakieś trzy lata po rozwodzie, gdy wujek spotykał się już z inną kobietą, wpadł na ulicy na Elę. Zaczęły się krzyki, wyciąganie jakichś spraw z przeszłości. Wtedy Ela w złości wykrzyczała: "płacisz tyle kasy, a nawet nie wiesz, czy na swoje dziecko".

Po tej kłótni Stanisław wystąpił do sądu o ustalenie ojcostwa. Okazało się, że Michał nie jest jego synem. – Przez to, że Ela okłamała go w sprawie dziecka, udało mu się też dostać unieważnienie ślubu kościelnego. Teraz ma żonę i dwójkę już dorosłych dzieci. A kto naprawdę jest tatą Michała – tego nikt nie wie. Ela ma jeszcze troje dzieci, każde z innym mężczyzną – dodaje Kasia.

Michałowi zdarza się o Staszku mówić "tata", mimo że od tamtych wydarzeń nie ma z nim kontaktu. Ba, kiedy Stanisław się o tym dowiedział – wszyscy mieszkają na wsi – stanowczo zażądał, by chłopak nigdy więcej tak się o nim nie wyrażał. – Po prostu przestał się nim interesować, jakby rzeczywiście nigdy nie był jego ojcem – mówi Kasia.

Czy taka historia może mieć happy end? Zdaniem Moniki Dreger, psychoterapeutki i autorki książki "Co boli związek", nie ma jednej recepty, tak jak nie ma jednej przyczyny tego typu decyzji dorosłych ludzi. – To, co powinno się dla nas, rodziców, w takiej sytuacji liczyć najbardziej, to dobro dziecka. Jako dorośli ludzie powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by nasze życiowe decyzje nie zaważyły na ich samoocenie i rozwoju. Zdecydowanie odradzam wikłanie dziecka w tajemnice dorosłych. Nigdy nie powinno być tak, że dziecko wie więcej, niż jedno z rodziców – mówi specjalistka.

Ponadto, nie ma jednej rady dla osób, które znalazły się w sytuacji Natalii czy Michała. Ona odczuwała brak ojca, mimo że był i mogłaby cieszyć się jego obecnością, gdyby nie to, że żyła pod szklaną kopułą mamy. A Michał stał się ofiarą obojga rodziców – matki, która popełniła życiowy błąd jeszcze przed jego urodzeniem oraz ojca, który, mimo że wychowywał chłopaka przez lata, w wyniku gniewu i nienawiści do byłej żony, wyparł się go.

– Przyszywani rodzice mogą być fantastyczni, mogą być najlepszymi rodzicami na świecie. Potrzebna jest tylko ich dojrzałość, ich dobra wola oraz miłość do dziecka – dodaje Monika Dreger.
Źródło statystyk: buzz.gazeta.pl